12

384 20 0
                                    

Zjadł mnie stres, kiedy zaparkowaliśmy na parkingu dla autokarów. Zaczęłam panikować, ale obok mnie był Josh, który złapał mnie za rękę i dodał otuchy. Obawiałam się, że gdy zobaczę Cristiano Ronaldo zamdleję, ale skoro przed Riberym nic takiego się nie działo, to mogłam żyć spokojnie. Zażuciłam plakietkę na szyję i szybkim krokiem udałam się do szatni. Trochę ciężko było mi poruszać się w szpilkach po płytkach, ale jakoś dałam radę. Sprawdziłam gotowość szatni, a poźniej zabrałam się za ustawianie aparatu na boisku. Byłam zła, bo specjalnie ubrałam swoje najlepsze ubrania, a teraz musiałam ubrać plastron, który wszystko zakrywał. Tylko na moment zeszłam do tunelu, aby zabrać długopis.

- Możecie przestać się ze mnie śmiać?- warknęłam w kierunku Roberta i Thomasa, którzy śmiali się w niebogłosy widząc mnie w jakże pięknym stroju. Wiedziałam, że Lewandowski opowiedział swoim kolegom o moim wielkim przygotowaniu do tego meczu. Nie jestem głupia, a niemieckiego uczyłam się od podstawówki i pewne zwroty kojarzę.

W trakcie przerwy na spokojnie przeglądałam zdjęcia, które udało mi się zrobić. Niektóre już na samym początku usunęłam. Albo były rozmazane, albo problemem była ostrość. Kilka zdjęć były całkiem niezłe i od razu wpadł mi pomysł na ich przeróbkę.

Ani trochę nie ciekawił mnie ten mecz. Jeśli miałam już oglądać jakikolwiek mecz, to tylko mecz polskiej reprezentacji. Uważam, że mają większą wartość.

Przegraliśmy, ale mimo to chłopaki schodzili z boiska z podniesioną głową. Przegrali lepsi i to może śmiało powiedzieć każdy. To nie możliwe, że teraz sędziowie mogą być tak ślepi i głupi.

Nie czekałam na Roberta, tylko wróciłam do domu. Byłam już zmęczona, a jeszcze czekały mnie obróbki zdjęć, które musiałam wysłać do jutra rano. Mimo wszysto zmobilizowałam się i z kubiem kawy usiadłam przed laptopem. W cale nie zajęło mi to tak dużo czasu. Akurat wysłałam zdjęcia do zarządu, kiedy Lewandowski wszedł do domu. Nie był jakoś specjalnie przejęty. Uśmiechał się i żartował, co oznacza, że ten cały Real nie popsuł mu humoru. Prócz siniaka na udzie nic wielkiego mu nie było. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i natychmiast oddałam się w ramiona Morfeusza.

Przebudziłam, a pot lał się z mojego czoła niczym z wodospadu. Znów zaczęły męczyć mnie koszmary. Właśnie dlatego nie powinnam pić kawy, tym bardziej na noc. Kręciłam się na łóżku z dobrą godzinę. Było po drugiej, a ja urządziłam sobie spacerek po mieszkaniu. Gdy wróciłam do swojego pokoju, na moim łóżku leżał rozwalony szatyn.

- A ty czasem nie pomyliłeś pokoi? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.

- No weź! Nie mogę spać.

- Aha? Będziemy jak ci wszyscy nastolatkowie? - zaśmiałam się.

- Skoro tak bardzo chcesz to wskakuj.

Krępowałam się obok niego położyć. Przecież był dla mnie obcym człowiekiem. Jednak nie miałam wyjścia i szybko wskoczyłam na miejsce obok niego. Robert wciąż leżał na brzuchu, a ja nie mając co ze sobą zrobić, liczyłam gwiazdki za oknem.

- Podoba ci się James? - zagaił.

- Co?- zdziwiłam się. - Nie, skąd taki pomysł?

- Ostatnio widziałem jak rozmawialiście i tak jakoś mi się wydawało. - burknął. - Dobranoc. - dodał i odwrócił się do mnie bokiem. Weschnęłam. Nie rozumiem skąd taki pomysł zrodził mu się w jego główce. Oczywiście James jest przesympatyczny i przystojny, ale nie jest dobrym kandydatem na kogoś więcej niż przyjaciela.

- Dobranoc. - odparłam i zamknęłam powieki.

Trust me × World Cup 2018Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz