Od kilku dni nie czułam się zbyt dobrze. Miałam ciągłe nudności i już naprawdę zaczęłam myśleć, że to przez to jedzenie u Lewandowskiego.
Już trzeci dzień siedzę zamknięta w swoim pokoju, bo boję się, aby swoim wyglądem nikogo nie przestraszyć.Nawet na posiłki chodziłam wtedy, kiedy oni już kończyli.
- Powinnaś się przewietrzyć. - usłyszałam głos dobiegający zza drzwi. Krychowiak poraz pierwszy powiedział coś, co nie było kąśliwym komentarzem. Miał rację, że powinnam się przejść. Ciepłe, świeże powietrze na pewno wyjdzie mi na zdrowie. Narzuciłam na ramiona białą narzutę i wolnym krokiem wyszłam z pokoju.
- Jak ty wyglądasz... - jęknął łapiąc się za głowę.
- Nic nie poradzę, że mam słaby żołądek. - mruknęłam.
Przechodziliśmy obok basenu, kiedy natknęliśmy się na Roberta i Arka. O ile młodszy uśmiechnął się do mnie i przywitał, szatyn ominął mnie jakby mnie nie znał. Nie było sensownego wytłumaczenia, ale nie chciałam z nim rozmawiać w takim stanie. Zresztą byłoby mi wstyd, bo po naszym wspólnym wieczorze pamiętałam tylko ową kolację.
-A ten co taki naburmuszony?- mruknął Krychowiak, ale bardziej sam do siebie.
Mężczyzna miał trochę racji. Dzięki spacerowi czułam się o niebo lepiej. Zdecydowałam się, że obejrzę wieczorny trening piłkarzy. Poprosiłam Szymańskiego, aby przyniósł mi laptopa i wygodnie usadowiłam się na ławce obok sędziego. Przerabiałam zdjęcia i w między czasie korespondowałam z swoim bratem.
- Lewy! Gratulacje stary! - usłyszłam krzyk Szczęsnego. Uniosłam swój wzrok z nad laptopa i skupiłam się na dwójce mężczyzn. - Jak udało ci się znowu wyrwać Ankę?
Robert roześmiał się po czym dodał, że oboje stwierdzili, że nadal coś do siebie czują. I od prawie miesiąca są razem. Od miesiąca. Wstałam i niekontrolowanym ruchem kopnęłam piłkę daleko przed siebie, czym zwróciłam na siebie uwagę. Zabrałam laptopa i skierowałam się z powrotem do hotelu. Czułam się potwornie oszukana. Nic wielkiego było powiedzieć 'Słuchaj Laura, tak jakoś wyszło, że ja i Ania jesteśmy znów razem. Fajnie, prawda?'. Skoro to przede mną ukrywał oznacza to, że w cale mi nie ufał. Nie ufał mi, a sam kazał zaufać.
Trener Nawałka nie miał zbyt dobrego wyczucia czasu. Natknęłam się w momencie, kiedy naprawdę chciało mi się wymiotować.
- Coś jesteś blada. Dobrze się czujesz? - spytał. Wcisnęłam mu do rąk laptopa i schyliłam się nad koszem zwracając całe śniadanie. To była wystarczająca odpowiedź. Mężczyzna zniknął za chwilę, aby kilka minut wrócić z kompletem lekarzy. Bartek pomógł mi wstać i przeszliśmy do pokoju, gdzie zazwyczaj piłkarze przechodzą krótkie zabiegi.
- To na pewno nie jest zatrucie, moja droga. - stwierdził pan Jacek. - Chłopaki, możecie wyjść?
Nieco się wystraszyłam. Skoro kazał pozostałym wyjść, to napewno jest coś nie tak.
- Nie chce ingerować w tewoje sprawy prywatne czy coś, ale powinien zbadać cię ginekolog... i to jak najszybciej. - powiedział siadając obok mnie.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Spokojnie. To mogą być zwykłe zmiany wątrobowe, które powodują nudności. Jeszcze dzisiaj mogę załatwić ci taką wizytę w Przemyślu, o ile chcesz.
- Jak najbardziej. Dziękuję panu bardzo. - uśmiechnęłam się.
Umówiliśmy się, że on zadzwoni do swojego przyjaciela, a ja w tym czasie troszkę się ogarnę. Nie było mowy o makijażu. Gdy czułam czekoladowy zapach bronzera, automatycznie chciało mi się wymiotować. Przebrałam się i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie trener Nawałka i pan Jacek.
I chociaż ja wsiadająca do samochodu z lekarzem wzbudziłam wielkie zainteresowanie, tylko Seba spytał mnie czy wszystko ze mną wporządku. Droga do Przemyśla nie była zbyt długa, ale bardzo męcząca. Przynajmniej dla mnie.
Obawiałam się wejść do gabinetu ginekologa. To lekarz i mógł wybadać wszystko.
CZYTASZ
Trust me × World Cup 2018
Fanfiction2018© Jest milion powodów, żeby uciec. Tysiące, żeby nie wrócić. Jeden, żeby zostać. ►- A jeśli pewnego dnia będę musiała odejść? - spytała Laura, ściskając jego dużą dłoń. - Co wtedy? - Nic wielkiego - zapewnił ją szatyn. - Posiedzę tu sobie i n...