day 10 - trzy sekundy

23.3K 1.6K 58
                                    

- W końcu – powiedział Luke, gdy otworzył nam drzwi. Popatrzył na Michaela z uniesioną brwią, na co Clifford tylko się uśmiechnął.

- Cześć, Lukey – przywitał się radośnie, obejmując przyjaciela. Luke westchnął bezsilnie i poklepał go po plecach, patrząc na mnie z miną męczennika. Zaśmiałam się na ten widok.

- Hej, Luke – powiedziałam i przecisnęłam się między chłopakami, po czym ruszyłam w stronę wejścia do piwnicy. Słyszałam dochodzący z dołu odgłos perkusji, na której pewnie grał Irwin, no bo kto inny miałby tak grać? Otworzyłam drzwi i głośny dźwięk uderzył we mnie mocniej. Ashton przyspieszał tempo gry w miarę jak schodziłam po schodach. Gdy stanęłam na ostatnim schodku, rozejrzałam się po przestronnym pomieszczeniu. Calum siedział na kanapie z gitarą na kolanach, całkowicie pochłonięty brzdąkaniem na instrumencie, a obok niego, po turecku, z kubkiem w ręce, siedziała Maya. Spojrzałam na siedzącego za perkusją Ashtona i obserwowałam jego grę. Jeszcze mnie nie zauważył, więc stałam i patrzyłam się na niego. Uśmiechnęłam się, widząc jego mimikę i zażarcie na twarzy, ale wtedy chłopak mnie dostrzegł i momentalnie przestał grać, uśmiechając się do mnie.

- Hej, Brooke – powiedział. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam obok Hooda.

- Cześć, Calum – powiedziała mu na ucho. Brunet spojrzał na mnie i z uśmiechem objął mnie ramieniem.

- Cześć, młoda – odpowiedział cicho, przytulając mnie do swojego boku.

Do piwnicy wpadli ze śmiechem Luke i Michael.

- Okej, ludzie – powiedział głośno Hemmings, biorąc do rąk gitarę. – Michael zaszczycił nas wreszcie swoją obecnością, więc zacznijmy.

Mikey prychnął cicho i zajął swoje miejsce z gitarą w rękach po prawej stronie Luke’a. Calum podniósł się z kanapy i chwycił swoją gitarę basową, stając na lewo od Hemmingsa. Ashton kręcił pałeczkami w palcach i co chwilę na mnie zerkał, gdy reszta się przygotowywała. Ja się wtedy do niego uśmiechałam, a on tylko lekko wyginał usta i spuszczał speszone oczy, przez co miałam ochotę się śmiać. Gdy zaczęli grać, Ashton całkowicie skupił się na perkusji. No, próbował się skupić. Jego wzrok co jakiś czas uciekał w moją stronę. Nie spuszczałam z niego oczu i uśmiechałam się bezczelnie, widząc jego roztargnione na twarzy.

Zaczęłam się cicho śmiać, gdy chłopak całkowicie stracił rytm. Pozostała trójka przestała grać i odwróciła się, patrząc na niego.

- Ashton – jęknął Luke. – Co z tobą?

- Przepraszam! – odparł i machnął dłonią w moją stronę. – To przez nią.

Wszyscy w pokoju spojrzeli na mnie, na co ja uniosłam ręce w geście obrony.

- Ja przecież nic nie robię! – powiedziałam i uśmiechnęłam się do rozbawionego Michaela.

- Słuchajcie – powiedział Clifford, po czym wskazał palcem na Irwina i mnie. – Wasza dwójka. Flirtować możecie później. Brooke, zostaw go chociaż na próbę.

Prychnęłam ze złością.

- Nie pieprz głupot, Mikey – warknęłam i popatrzyłam na Luke’a. Akurat wymieniał z Calumem znaczące, ironiczne uśmieszki. Co to ma być? Uniosłam brew, a Luke zaśmiał się, widząc moje zdenerwowane spojrzenie.

- Jeszcze raz! – krzyknął Calum.

Nie zerknęłam na Ashtona ani razu do końca próby. Nie wiedziałam, czy on patrzył się na mnie, czy nie. Flirtować? Co ten Michael sobie w ogóle myśli?

Po skończonej próbie, którą przegadałam z przyjaciółką, Luke, Calum i Maya poszli na górę po coś do jedzenia i picia, a Michael poszedł… gdzieś. Nie wiem, po prostu zniknął razem z resztą, zostawiając mnie i Ashtona samych. Gdy drzwi za nimi się zamknęły, zwróciłam się w stronę Irwina. Przetarł dłonią kark, jego skóra delikatnie błyszczała się od potu, a mi przez myśl przeszło, jak bardzo gorący był w tym momencie. Odgarnął loki z twarzy i uśmiechnął się do mnie, wstając i podchodząc do kanapy, na którą opadł z westchnieniem.

- Brooklyn – zwrócił się do mnie zachrypniętym głosem, a ja przełknęłam ciężko ślinę . – Mam do ciebie prośbę.

- Hm? – mruknęłam, unosząc brwi.

- Nie przychodź na próby, bo muszę się skupiać, a ty mnie rozpraszasz – powiedział cicho, wpatrując się w moją twarz.

- Przepraszam – wzruszyłam ramionami z niewinną miną. – Ale co mi zrobisz, jeśli odmówię? – zapytałam się z chytrym uśmieszkiem na ustach. Nic mi nie mógł zrobić.

- Przytulę – odparł bez zastanowienia.

Zmrużyłam oczy, patrząc na niego jak na idiotę. On był poważny? Przytuli mnie i to ma mnie powstrzymać przed przychodzeniem na próby?

- Przytulisz? – zapytałam z lekkim niedowierzaniem i zaczęłam się śmiać.

- Taki spocony, spójrz na moją mokrą koszulkę – mruknął, zbliżając się do mnie. Otworzyłam szerzej oczy. – Mam rozumieć, że nie spełnisz mojej prośby? – zapytał się, a ja uśmiechnęłam się do niego ironicznie, kręcąc głową. – W takim razie… masz trzy sekundy, żeby uciec, Brooke – powiedział, a jego gorący oddech uderzył w moją twarz.

Nabrałam głęboko powietrza, słysząc jego zniżony głos. Nie wiedząc czemu, zerwałam się z kanapy i biegiem ruszyłam po schodach, wskakując po dwa stopnie. Gdy sięgałam dłonią do klamki, usłyszałam, jak Ashton krzyczy Trzy i rusza za mną. Cholera, to było nie w porządku. Jak ja mam przed nim uciec, skoro jest o wiele szybszy? Wpadłam z piskiem do kuchni, zbierając zdziwione spojrzenia przyjaciół. Ruszyłam w stronę drugiego wyjścia z pomieszczenia, wbiegając tym samym do salonu. Gwałtownie się jednak zatrzymałam, widząc w drzwiach uśmiechniętego Ashtona. Odwróciłam się, prawie padłam na twarzy, potykając się na dywanie i zawołałam błagalnie jego imię, jednak było za późno.

Silne ramiona zacisnęły się wokół mnie, wyrywając z moich ust ciche westchnięcie. Czułam jego klatkę piersiową i brzuch przyciśnięte do moich pleców.

- Mam cię – szepnął wprost do mojego ucha. Próbując opanować przyspieszony oddech, starałam się wyrwać z jego uścisku, ale na co ja liczyłam?

- Irwin – jęknęłam żałośnie, gdy zaczął mnie prowadzić z powrotem do kuchni. Zaśmiał się, czerpiąc jakąś dziwną satysfakcję z tego, że ma nade mną kontrolę. Obecni w kuchni zaczęli się głośno śmiać na widok mojej niezadowolonej miny. Oparłam się o blat z irytacją.

- Śmierdzisz – powiedziałam z grymasem na twarzy, próbując mu jakoś dopiec.

- To zapach mężczyzny, skarbie – odparł, starając się, by jego głos zabrzmiał dojrzalej niż normalnie, jednak od razu zachichotał. Czułam jego szybko bijące serce i zastanowiłam się, czy to przez to, że kawałek przebiegł. Przez takie coś chyba nie mógł mu przyspieszyć puls, prawda? Wywróciłam oczami i sapnęłam, gdy bezczelnie oparł brodę o moją głowę.

- I co jeszcze? – warknęłam, szarpiąc się bezskutecznie. – Moglibyście mi pomóc! – powiedziałam do patrzących się na nas idiotów, których nazywałam przyjaciółmi. – Jesteście okropni.

- Wiesz, że cię kochamy, mała – Michael zaśmiał się i wyciągnął w moją stronę dłoń. – Wystarczy przytulania na dziś, Ash, będziesz miał do tego jeszcze wiele okazji – stwierdził z wrednym uśmieszkiem, na co ja i Ashton westchnęliśmy z irytacją. Puścił mnie, a ja odsunęłam się i spojrzałam na niego. Był zadowolony, gdy siadał obok Clifforda na krześle. Przeszłam na drugą stronę blatu i usiadłam obok Luke’a, z dala od spoconych ramion Ashtona. Wszyscy zaczęli o czymś rozmawiać, jednak ja nie zwracałam na to uwagi. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem, obracając w dłoniach szklankę z sokiem i łapiąc dyskretne spojrzenie piwnych tęczówek, w których tańczyły iskierki szczęścia.  

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz