day 2 - nieidealny kandydat na towarzysza

28.2K 1.6K 225
                                    

Miałam cholerne problemy z napisaniem tego i nie podoba mi się to ani trochę. 

✖ ✖ ✖

Odetchnęłam z ulgą, gdy w końcu udało mi się przebrnąć przez tłum ludzi. Zauważyłam wolną ławkę kawałek dalej, więc podeszłam do niej i usiadłam, modląc się, żeby nikt się do mnie nie przysiadł. Zaczęłam obserwować uczestników imprezy. Praktycznie każdy miał w dłoni czerwony kubek, taki jak mój. Kilka metrów przede mną zrobiono prowizoryczny parkiet i większość ludzi właśnie tańczyła. Przynajmniej myślę, że to miał być taniec, chociaż to, co oni robili, wcale tak nie wyglądało.

Zerknęłam w lewo i zauważyłam Luke’a i Mayę. Jak zazwyczaj, stali przytuleni do siebie, a chłopak szeptał jej coś do ucha. Osobiście uważałam, że Luke i Maya byli najpiękniejszą parą jaką widziałam. Pasowali do siebie idealnie, dlatego delikatnie się uśmiechnęłam, patrząc na nich.

Zauważyłam także Michaela. Towarzyszyła mu jakaś brunetka. Michael kochał dziewczyny, więc to nie było czymś dziwnym, że je podrywał. Ta mu się podobała, i to bardzo. Dało się to zobaczyć w jego ruchach: nonszalancko opierał się o barierkę, wzrok miał kompletnie skupiony na jej twarzy, a dokładnie na ustach. Uśmiechał się do niej czarująco i zobaczyłam, jak lekko odgarnia kosmyk jej włosów za ucho. Cały Michael. Powinien w końcu znaleźć kogoś, kto będzie na niego zasługiwał.

Chyba każdy zna to uczucie bycia obserwowanym. I właśnie teraz, patrząc na Michaela, to poczułam. Obojętnie przemknęłam wzrokiem przez tłum, próbując wypatrzeć, kto się we mnie wpatruje, i zobaczyłam niebieskie tęczówki. Ich blond właściciel opierał się ramieniem o słup i wlepiał we mnie swoje natarczywe spojrzenie. Uniosłam tylko brew. Dlaczego taki przystojny koleś, którego nie znam, gapi się na mnie? Odwróciłam wzrok, czując, że moje policzki przybierają kolor różu. Ogarnij się, Brooke.

Lekko podskoczyłam, gdy poczułam, że ktoś koło mnie siada.

- Hej – powiedział blondyn, uśmiechając się do mnie. Okej, jego uśmiech był wręcz boski.

- Hej – odpowiedziałam, uśmiechając się i czując nagły przypływ pewności siebie.

- Jestem Daniel – przedstawił się, wyciągając w moją stronę dłoń. Ujęłam ją, ciągle wpatrując się w chłopaka.

- Brooklyn – odpowiedziałam.

- W takim razie, miło mi cię poznać, Brooklyn – stwierdził i wygodnie oparł się o oparcie ławki. – Czemu siedzisz tutaj sama?

Wzruszyłam ramionami.

- A czemu nie? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.

- No nie wiem – udał, że się zastanawia, co mnie w pewien sposób rozśmieszyło. Dlaczego to mnie rozśmieszyło? – Wiesz, zazwyczaj takie śliczne dziewczyny nie siedzą same na imprezach – wyjaśnił.

- Och, czyli sądzisz, że jestem śliczna? – zapytałam zaczepnie, unosząc brew. Daniel uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Oczywiście, że tak – odpowiedział cicho, patrząc na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.

Już chciałam mu coś powiedzieć, ale zauważyłam, że przeniósł spojrzenie na coś za mną, a uśmiech od razu zniknął z jego twarzy.

- Cześć, Daniel – usłyszałam Ashtona, który w tym samym momencie usiadł koło mnie. Pochylił się w moją stronę, wlepiając w Daniela spojrzenie piwnych oczu. Uśmiechał się sztucznie, co mnie zdziwiło, bo Irwin uśmiechał się tak tylko do mnie.

- Irwin – mruknął niezadowolony niebieskooki. – Chciałbyś czegoś?

- Wiesz, chciałem się zapytać o to samo – stwierdził wrednie. – Chciałbyś czegoś od Brooke?

Przeniosłam wzrok na Daniela. Oboje się w siebie wpatrywali: Ashton z ironicznym uśmieszkiem na ustach, a Daniel z irytacją wymalowaną na twarzy. Ciekawe, skąd się znają.

- Dosiadłem się do niej, bo siedziała tutaj taka samotna – powiedział Daniel. Uniosłam brwi. Daniel względem Irwina ani trochę nie przypominał Daniela względem mnie.

- Nie jesteś idealnym kandydatem na jej towarzysza – głos Ashtona się zniżył, brzmiąc groźniej niż zwykle, na co spojrzałam na niego z oburzeniem i szturchnęłam w ramię.

- Irwin! – powiedziałam ostrzegawczo. – Ogarnij się. Co ty tutaj w ogóle robisz?

Ashton spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.

- Oszczędzam ci zawodu – powiedział, po czym ponownie przeniósł wzrok na Daniela.

- Jak uroczo – mruknął Daniel. – Nie mówiłaś, że masz opiekunkę– zwrócił się do mnie, specjalnie podkreślając ten idiotyczny zwrot na Irwina. Zacisnęłam usta w wąską linię i chciałam powiedzieć Ashtonowi, żeby sobie poszedł, ale ten mnie ubiegł.

- Tak, jasne, ma opiekunkę – powiedział. – A teraz możesz spadać. Znajdź sobie inną zabawkę na dzisiaj, bo ta nie jest dla ciebie.

- Sorry, Irwin – usłyszałam od Daniela i zobaczyłam, że się podnosi ze złością. – Nie wiedziałem, że to twoja panna.

Byłam zdenerwowana tą sytuacją. Co tu się w ogóle dzieje?

- Nie, Daniel! – powiedziałam, patrząc na znikającą w tłumie sylwetkę chłopaka. Zacisnęłam dłonie w pięści i spojrzałam piorunującym wzrokiem na tego idiotę siedzącego obok mnie.

- Co to do cholery miało być? – warknęłam, obserwując rozluźniającą się twarz chłopaka. Spojrzał na mnie i na jego ustach jak zwykle zagościł bezczelny uśmieszek.

- Tak się składa, że powinnaś mi dziękować, księżniczko – powiedział, wyraźnie z siebie zadowolony. Otworzyłam szerzej oczy.

- Dziękować? – wkurzyłam się i wstałam, stając przed nim. – Za co mam ci niby dziękować?

- Gdybyś znała tego gościa, to trzymałabyś się od niego z daleka – powiedział spokojnie Ashton, a ja bezradnie opuściłam ramiona. Zrozum tu takiego idiotę.

- Tak się składa, że Daniel był bardzo miły względem mnie – odparłam pewnie, na co otrzymałam tylko prychnięcie. – No co?

- Nic, nic – zaśmiał się, lecz bez krzty radości. – Nie powinnaś się z nim zadawać i tyle.

- Nie będziesz mi mówił z kim mam się zadawać, a z kim nie. W ogóle nie wtrącaj się do tego, co robię – warknęłam i ruszyłam w kierunki furtki ogrodu. Co on sobie w ogóle myśli? Uważa się za jakiegoś, nie wiem, Boga, czy coś?

 -Brooke! – ramię Caluma przytrzymało mnie w miejscu, zanim zdążyłam wyjść. Spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz i już teraz przeklinałam go w myślach, bo nie powinien mnie teraz zatrzymywać. – Gdzie się wybierasz, słodka? – zapytał z radością.

- Idę do domu, Calum – mruknęłam, wyswobadzając się z jego uścisku.

- Zobaczymy się jutro? – zawołał jeszcze za mną, a ja odwróciłam się i uśmiechnęłam do niego.

- Jasne – odpowiedziałam tylko i wyszłam na chodnik, ruszając w stronę domu.

Zastanawiało mnie jedno.

Co miał na myśli Ashton, mówiąc Znajdź sobie inną zabawkę na dzisiaj

30 days // a.irwin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz