*ೃ∗ chapter three ∗*ೃ

853 51 5
                                    

words: 2021

Luna wróciła do domu o osiemnastej trzydzieści, za co bardzo przepraszała Amandę bo miała być wcześniej. Jednak kobieta z uśmiechem powiedziała jej, aby się nie martwiła, bo równie dobrze może poodkurzać jutro. Poprosiła ją tylko, aby zaniosła ubrania Ambar do jej pokoju, co dziewczyna z niechęcią zrobiła. Mimo, że dzisiaj nie stało się nic specjalnego, ba, one nawet ze sobą teoretycznie nie rozmawiały, to bała się, że Ambar znowu zacznie ją o coś oskarżać.

Mimo wszystko, wzięła ubrania blondynki i udała się w stronę jej pokoju. 

Gdy stanęła pod drzwiami, postanowiła zapukać, jednak tym razem na szczęście usłyszała pozwolenie na wejście i nie musiała obawiać się, że sytuacja z wczorajszą łazienką powtórzy się.

Weszła więc do środka i uśmiechnęła się lekko.

- Ambar? Przyniosłam twoje ubrania. - Wyjaśniła chcąc spojrzeć na blondynkę jednak ta stała do niej tyłem. - Ambar?

- Tak, tak, połóż je. - Odpowiedziała poprawiając swoje włosy, nadal stojąc tyłem do Luny.

- Wszystko okej? - Spytała brunetka w pewnym sensie ryzykując, bo obawiała się, że zaraz się na nią wydrze jednak nie dawało jej to spokoju.

Wtedy Smith odwróciła się do niej z lekko zaczerwienionymi oczami i widocznie sztucznym uśmiechem.

- Jasne, dlaczego nie?

- Nie chciałabym być wścibska, ale... wyglądasz jakbyś, uhm, płakała? - Wyjąkała z ledwością zachaczając palcem o złotą bransoletkę.

- Więc nie bądź wścibska i zapomnij. - Wzruszyła ramionami. - Możesz wyjść, chyba, że masz zamiar wnikać również w reszte mojego życia. - Dodała przewracając oczami.

- Nie, źle mnie zrozumiałaś, ja-

- Nie chcę tego słuchać, Luna, po prostu wyjdź. - Powiedziała stanowczo.

I cóż, może Luna powinna się tego spodziewać, lecz mimo wszystko, było jej przykro z powodu tego, jak zachowuje się Ambar wobec niej. Spuściła więc głowę i wydusiła z siebie ciche "przepraszam" po czym opuściła pokój i udała się do własnego.

A Ambar nie wiedziała czemu, ale zrobiło jej się trochę szkoda dziewczyny jednak po chwili przypomniała sobie, jak bardzo jej nienawidzi i całe to współczucie po prostu zniknęło.

Luna przebrała się w piżame i od razu wyciągnęła laptopa, aby zadzwonić do Simona. Kochała to, że mimo odległości między nimi mogła do niego zadzwonić, opowiedzieć mu cały dzień i wyżalić się.

- Hej, Alvarez. - Zachichotała gdy na ekranie laptopa ukazała się uśmiechnięta twarz jej przyjaciela.

- Valente, Valente, naprawdę cieszę się, że Cię widzę, ale powiedz mi, zawsze będziesz chodzić z głową w chmurach? - Roześmiał się brunet.

- Co? Co masz na myśli? - Spytała ze zmarszczonymi brwiami i zarazem z uśmiechem.

- Twoich rodziców, Luna. Znowu do nich nie zadzwoniłaś. - Zaczął się śmiać.

- Boże, nie, ja nie wierzę w siebie. - Chwyciła się za głowę. 

- Spokojnie, uratowałem sprawę i powiedziałem, że miałaś dzisiaj dużo pracy i nie mogłaś, ale jeśli jutro do nich nie zadzwonisz, to chyba tam przylecą aby upewnić się, czy wszystko dobrze.

- Wiem, Simon, totalnie zawaliłam ale muszę ci o czymś opowiedzieć! Byłam dzisiaj pozwiedzać Argentynę, trafiłam do super klubu gdzie poznałam takiego Nico, mega sympatyczny chłopak. - Zaśmiała się. - Jest tam masa osób, można śpiewać, bawić się, jest cudownie, oprócz tego, poznałam jeszcze taką dziewczynę, Jazmin, pomogłam jej znaleźć torebkę, ma super poczucie humoru, dogadalibyście się.

*ೃ∗ i prefer girls · luna & ambar ∗*ೃOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz