words: 1019
Prawda była taka, że cholernie martwiła się o dziewczynę. Ten świat był dla niej zupełnie nowy i naprawdę bała się, że stanie się coś złego. A może przesadzała? Może faktycznie powinna cieszyć się jej szczęściem? W końcu, nie codziennie dostaje się taką szansę.
Na końcu sali zauważyła kilka kanap, gdzie siedzieli goście bądź pracownicy, więc postanowiła pójść tam i zająć jedno miejsce. Przeciskała się przez ludzi, którzy byli na pewno o około dziesięć albo i więcej centymetrów wyżsi od niej, aż w końcu wpadła na kogoś, upuszczając swój telefon.
Gdy uniosła wzrok na osobę, która stała właśnie przed nią, poczuła się, jakby miała zemdleć z zaskoczenia. Rozszerzyła oczy i zmierzyła dziewczynę wzrokiem. - Emilia?
- Kogo my tu mamy, czy to Luna Valente? - Prychnęła, patrząc na niższą od siebie dziewczynę. - Aj, skarbie, co robisz w Buenos Aires?
- Nie Twoja sprawa. - Przewróciła oczami. - Przyjechałam do... Do Babci. A Ty? Co Ty tutaj robisz?
- No jak to? Przyjechałam na wakacje w odwiedziny do taty.
- Chwila... ty masz tutaj tatę?
- Wścibskość, a zarazem brak logicznego myślenia. Tak, słońce i jesteś właśnie w jego studiu modelingowym. Po co tutaj przyszłaś? Żeby być modelką, trzeba wyglądać choć trochę dobrze. - Powiedziała, patrząc na szatynkę ze sztucznym współczuciem.
Zielonooka zacisnęła zęby i szybko ominęła Emilię, szturchając ją przy tym w ramie. Nie mogła w to uwierzyć. Gary był ojcem Emilii? Jeśli mają taki sam charakter, to naprawdę mogła życzyć powodzenia Ambar.
Ale od początku. Emilia chodzi do tego samego liceum, co Luna w Cancun i jest jej odwiecznym wrogiem. Kiedyś przyjaźniła się z Simonem, ale po jakimś czasie on stwierdził, że się zmieniła i w ten sposób zakończyła się ich przyjaźń.
Po prostu Luna nienawidziła Emilii, a Emilia nienawidziła Luny i zawsze robiła wszystko, żeby uprzykryć jej życie. Starała znaleźć się wyjście, bo przez to całe zdenerwowanie, zaczęło kręcić się jej w głowie, jednak zatrzymała ją czyjaś dłoń na ramieniu i wtedy odwróciła się ze lekkimi łzami w oczach, patrząc na Ambar, na której twarzy nagle pojawiło się ogromne zmartwienie.
- Co jest, kochanie? - Spytała.
- Chciałabym Cię teraz przytulić, ale wiem, że za dużo tu ludzi i nie powinnam. - Wyszeptała, a wtedy dziewczyna chwyciła ją za rękę i razem weszły do jej garderoby, która na szczęście była pusta.
Gdy Smith tylko zamknęła drzwi, od razu przytuliła niższą dziewczynę, a ta wtuliła się w nią.
- Dlaczego jesteś smutna?
- Widziałam tutaj kogoś, kogo naprawdę nienawidzę. - Odpowiedziała.
- Kogo?
- Dziewczynę z mojego liceum, Gary jest jej ojcem.
- Ta cała córka Gary'ego to dziewczyna z Twojego liceum? - Spytała, na co Valente pokiwała głową. - Okej, ale czemu się nienawidzicie?
- Ona... Zawsze starała się zniszczyć mi życie. Zawsze mnie upokarzała, wyśmiewała i rywalizowała ze mną bez powodu, rozumiesz to!? - Zapytała, podnosząc lekko głos.
- Okej, Luna, spokojnie, nie musisz krzyczeć.
- Przepraszam.
- Jest dobrze, ale teraz muszę iść, jasne? Za dwie minuty są zdjęcia, jeśli chcesz, to możesz popatrzeć, a jeśli nie, to tutaj zostań. Gdy skończę, pójdziemy na miasto, nikt nas tu nie zna, to drugi koniec Buenos Aires.
Luna skinęła głową. - Pójdę popatrzeć.
Na początku ludzie pokazywali Ambar, jak powinna się ustawić, poprawili kilka szczegółów w jej makijażu a potem zaczęły się zdjęcia.
Meksykanka dumnie wpatrywała się w swoją dziewczynę, jednak nie podobało jej się, jak niektórzy rozbierają ją wzrokiem.
Ambar miała figurę wręcz idealną, więc to w sumie nic dziwnego, ale bez przesady.
Gdy sesja dobiegła końca, Smith od razu podeszła do młodszej dziewczyny z uśmiechem na twarzy.
- Byłaś świetna. - Skomentowała szatynka, jednak argentynka nie zdążyła jej odpowiedzieć, ponieważ od razu podszedł do nich Gary.
- I jak się bawiłaś? - Zapytał.
- Było cudownie! - Krzyknęła, odwracając się w jego stronę. - Jakie zrobiłam wrażenie?
- Nadal uważam, że jesteś idealna na naszą przyszłą modelkę, Ambar. Ale teraz decyzja należy tylko do ciebie. Czy podpiszesz kontrakt?
- Ja... uhm... nie wiem. Muszę to jeszcze omówić z mamą i-
- Dobra, zróbmy tak: Narazie podpiszesz jako ty, a Twoja mama wypełni to, kiedy będzie miała czas, wtedy dopiero kontrakt stanie się ważny, tak?
Osiemnastolatka zerknęła na swoją dziewczynę, która patrzyła na nią z uśmiechem, jakby chciała przekazać jej głośne ''Podpisz to!'', a po chwili wróciła wzrokiem do faceta.
- Podpiszę.
- Fantastycznie. - Uśmiechnął się, wyciągając z torby kontrakt i czarny długopis.
Dziewczyna przez dwie sekundy zawahała się, ale potem z uśmiechem złożyła swój podpis na kartce papieru.
***
- Naprawdę rozbierali mnie wzrokiem? - Zaśmiała się Smith, gdy razem z szatynką chodziły po mieście i jadły lody w kubku. Było coś koło czternastej, więc miały godzinę do następnego autobusu.
- Ej, nie mam zwidów. - Broniła się Valente.
- Nie masz, ale zawsze mogłaś być po prostu zazdrosna. - Wzruszyła ramionami.
- Ja zazdrosna? - Prychnęła. - Nie wiem, o czym mówisz.
- Tak, no jasne. Poza tym, wiesz ile warstw korektoru musiałam zużyć na to? - Spytała Ambar, zatrzymując się na chwile w miejscu i odsłaniając malinkę na swojej szyi.
Luna zasłoniła dłonią swoje usta. - Co Ci się stało?
Blondynka wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
- Ambar! - Krzyknęła Valente. - Co Cię tak śmieszy?
- To, że nic nie pamiętasz. Ty to zrobiłaś. - Wyjaśniła jej.
Jej zdziwienie było chyba jeszcze większe, niż wtedy, kiedy zobaczyła Emilię, jednak po chwili się roześmiała.
- Naprawdę jestem zdolna do czegoś takiego?
- Tak, najwyraźniej tak. O, ale to nie wszystko. - Nadal śmiała się Smith.
- Co jeszcze zrobiłam? Ambar, powiedz mi.
- Hm, zastanowię się. - Wzruszyła ramionami, jedząc kolejną łyżeczkę lodów cytrynowych.
- Jeśli mam się spalić ze wstydu, to teraz. - Zaśmiała się zielonooka, ciągle idąc obok swojej dziewczyny.
- Uwierzysz, jak powiem Ci, że doszłaś, wypowiadając moje imię? - Spytała, ciągle się śmiejąc. W pewnej chwili przestała słyszeć za sobą kroki szatynki, więc odwróciła się i spojrzała na stojącą od niej jakiś metr dziewczynę, która wpatrywała się w nią ze zmarszczonymi brwiami. Smith powoli do niej podeszła. - Luna, skarbie, nie robiłyśmy tego, spokojnie. Mam resztki rozumu.
- Tak to po prostu zabrzmiało. - Powiedziała cicho, spuszczając głowę. - Bałam się, że to się stało, a ja tego nie pamiętam i...- Nie skończyła, bo poczuła miękkie usta dziewczyny na swoich, zaskoczona oddała pocałunek.
Nie obchodziło ich, że całują się w miejscu publicznym. Przecież nie było tutaj nikogo, kto je zna. Przynajmniej tak im się wydawało.
- Luna? Ambar? - Zapytał nagle Cato, gdy razem z Tino wpatrywali się w całujące się dziewczyny, które gdy tylko ich usłyszały, odsunęły się od siebie szybko. Tak... tego nie przewidziały.
CZYTASZ
*ೃ∗ i prefer girls · luna & ambar ∗*ೃ
FanfictionLuna Valente to siedemnastolatka, mieszkająca w Cancun. Rodzice dziewczyny nie należą do najbogatszych, więc Luna znajduję ogłoszenie w internecie, na którym jest napisane, że rezydencja Smith szuka młodej dziewczyny, która mogłaby pracować w ich do...