*ೃ∗ chapter twelve ∗*ೃ

785 62 7
                                    

words: 1514

***

Było coś około dziewiątej, a Ambar spała jak zabita. Luna postanowiła, że ją obudzi. Nina właśnie co wyszła, więc Valente i tak nie miała nic lepszego do roboty.

Gdy weszła do pokoju osiemnastolatki, zauważyła, jak ta leży na łóżku w bardzo dziwnej pozycji, we wczorajszych ubraniach i z lekko rozchylonymi ustami.

Mimo tego, uśmiechnęła się, ponieważ był to bardzo rozczulający widok.

Usiadła więc obok niej na łóżku i zaczęła delikatnie głaskać ją po głowie, bawiąc się jej włosami. W końcu pocałowała ją w czoło i wyszeptała: - Wstawaj, kochanie.

Idealnie niebieskie oczy dziewczyny otworzyły się powoli, a na widok szatynki jej usta od razu uformowały się w uśmiech.

- Jeszcze pięć minut. - Ziewnęła blondynka, kładąc swoją głowę na kolanach Luny. Valente zaśmiała się na czyn dziewczyny. 

- Nie ma mowy. Jest dziewiąta. - Zaśmiała się.

- Co? - Spytała Smith, gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej, jednak po tym od razu chwyciła się za głowę. - Ja pierdolę.

- Oj, ktoś tu ma kaca. - Ponownie zaśmiała się Luna.

- Bardzo śmieszne, możesz przynieść mi wodę i jakieś tabletki przeciwbólowe?

- Chwila. - Odpowiedziała, po czym zeszła na dół po szklankę wody i paczkę leków z szafki.

Po chwili przyniosła wszystko dziewczynie. Ambar połknęła tabletkę przeciwbólową, popijając ją wodą i przytuliła dziewczynę. Zjechała wzrokiem na jej szyję i zmarszczyła brwi, widząc czerwony ślad. - Co to? - Spytała, odsuwając się od niej.

- Malinka. - Odpowiedziała.

- Kto do kurwy zrobił Ci malinkę? - Spytała podenerwowana. To trochę wyprowadziło ją z równowagi.

- Ty, idiotko. - Zaśmiała się.

- Boże, kamień z serca. - Powiedziała Smith, chwytając się ręką za serce, po czym opadła na łóżko. - Już nigdy nie piję.

- Już to widzę. Dobra, ubieraj się, idziemy na spacer. 

- Żartujesz sobie ze mnie?

***

Po długich próbach przekonywania Ambar do wyjścia, Lunie w końcu się udało i tak właśnie poszły do lasu, trzymając się za ręce. Było tam pusto, nikt ich nie widział. Nikt nie musiał wiedzieć. Mogły być sobą.  

- Wiesz, miałaś rację, świeże powietrze dobrze działa na kaca. - Stwierdziła blondynka, gdy spacerowały.

- No wiesz, doświadczenie. - Zaśmiała się Valente, na co starsza uniosła brwi i spojrzała na nią. - W zeszłe wakacje upiłam się z Simonem na urodzinach naszej przyjaciółki, musiałam ich ogarniać cały dzień. 

- Taka była z Ciebie buntownicza szesnastolatka? 

- Jestem najbardziej buntowniczą osobą, jaką znasz. - Prychnęła z lekkim uśmiechem.

- Błagam, jesteś taka mała, urocza i niewinna, że to się kompletnie nie łączy. - Ambar pokręciła głową.

- Wypraszam sobie, nie jestem niczym z podanych. - Udała obrażoną.

- Jesteeeś. - Zaśmiała się Argentynka, przeciagając przedostatnią literę. - Ale to sprawia, że tak bardzo mnie do Ciebie ciągnie. - Uśmiechnęła się, po czym złożyła długi pocałunek na jej ustach.

*ೃ∗ i prefer girls · luna & ambar ∗*ೃOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz