Nauka

37 1 0
                                    

Była środa. Szłyśmy sobie gadając jak zwykle. Kiedy zobaczyłyśmy Petera i Tima. W tym drugim Vee była zakochana. Był wysokim blondynem z zielonymi oczami i opaloną skórą. Podeszłyśmy do nich.

-Hej chłopaki!-na przywitanie przytuliliśmy się

Gadaliśmy chwilę śmiejąc się cały czas. Zadzwonił dzwonek, a my rozeszliśmy się do klas. Teraz miała być matma z panem Simmonsem. Lekcja mijała jak zwykle. Pełna krzyków i wygłupów. Po 20 min lekcji Peter szepnął.

-Idziesz dziś ze mną, Nat, Willem, Vee i Timem na łyżwy?-zapytał

-Z chęcią!-odpowiedziałam zadowolona

Uśmiechnął się szeroko. Zaśmiałam się cicho. Reszta dni minęła spokojnie. Po szkole umówiliśmy się na łyżwy o 15:00. Rozdzieliliśmy się, a ja i Peter szliśmy razem. Przytuliliśmy się na pożegnanie. W domu przebrałam się w biały T-shirt, granatowe dżinsy i kurtkę w kolorze khaki. Włosy za to uczesałam w koński ogon. Gdy byłam gotowa wyszłam z domu. Ze słuchawkami na uszach kierowałam się w stronę lodowiska. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i podnosi. Słuchawki wypadły mi z uszu i usłyszałam śmiech Petera. Posadził mnie sobie na barkach. Zaśmiałam się. Objęłam go w szyi, a on ruszył w stronę lodowiska. Resztę zauważyłam już z daleka, ponieważ Vee i Nat miały neonowe kurtki. Podeszliśmy do nich i przytuliliśmy się na powitanie. Kupiliśmy bilety, nałożyliśmy łyżwy i weszliśmy na lód. Weszłam tylko na lód i zrobiłam piruet. Odwróciłam się do Petera. Trzymał się kurczowo barierki. Kiedy próbował pojechać co chwila się prawie przewracał. Zaśmiałam się. Podjechałam do niego.

-Pierwszy raz jeździsz?-zapytałam

-Niestety tak.-odpowiedział

Podałam mu rękę i zaczęłam mu tłumaczyć jak się jeździ. Śmiał się ze mną gdy coś mu nie wychodziło. Po dwóch kółkach Peter jeździł już całkiem dobrze. Po 30min jazdy zobaczyłam, że na lód wchodzi Michael. Przeraziłam się. Był on chłopakiem Jennifer. Był wysokim, przystojnym blondynem z niebieskimi oczami.

-Peter, zejdźmy z lodowiska.-powiedziałam przestraszona wpatrując się w Michaela.

Chłopak spojrzał w tym kierunku.

-Spokojnie nic się nie stanie.-powiedział uspokajając mnie

Niespokojnie zgodziłam się. Zaczęliśmy jeździć dalej, ale po chwili Michael podjechał do nas.

-No, no, no! Kogo tu mamy?-powiedział z przekąsem

-Odwal się!-wrzasnęłam na niego

Zaśmiał się szyderczo. I odjechał. Westchnęłam zrezygnowana. Poczułam czyjeś ramię na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Petera. Uśmiechnął się czule. Odwzajemniłam uśmiech. Zaśmiałam się i zaczęliśmy dalej jeździć. Rozmawialiśmy sobie i śmialiśmy się. Peter jeździł nadal przy barierce, a ja obok niego. Nagle Michael zrobił wślizg i walnął mnie w nogę. Przewróciłam się i uderzyłam głową w lód. Resztą sił podniosłam wzrok i zobaczyłam jak Michael się śmieje. Zobaczyłam jak Peter zaczyna się bić z Michaelem i chyba wygrywał. Widziałam jeszcze jak podjeżdża do nas reszta i wtedy straciłam przytomność. Obudziłam się siedząc oparta plecami. Od razu zobaczyłam Petera i Vee. 

-Co się dzieje?-spytałam niepewnie

-Obudziła się!-krzyknął Peter

Nat, Will i Tim odeszli do nas.

-May, Michael popchnął cię na lodowisku. Upadłaś i uderzyłaś głową w lód. Straciłaś przytomność na 15min. W tym czasie Peter broniąc cię uderzył Michaela. Był niesamowity! Tak go walnął, że od razu uciekł z lodowiska jak dziecko. Później Nat zadzwoniła na pogotowie. Powiedzieli, że nic ci nie będzie i pojechali.-opowiedziała Vee

Spojrzałam na Petera zdziwiona. Pocałowałam go w policzek.

-Dziękuje.-wyszeptałam

Uśmiechnął się szelmowsko. Podał mi rękę i pomógł mi wstać.

-May? Może Cię odprowadzę?-spytał Peter niepewnie

Spojrzałam na niego zdziwiona.

-Żeby Ci się nic nie stało! Żebyś nie zasłabła czy coś takiego!-dodał szybko

Zaśmiałam się.

-Będę bardzo zadowolona gdy mnie odprowadzisz!-powiedziałam wesoła

Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się. Reszta porozchodziła się w swoich kierunku. My ruszyliśmy w stronę naszych bloków. Szliśmy rozmawiając. Kiedy przechodziliśmy przez park w, którym zauważyłam Michaela. Spojrzał na mnie, ale nie podszedł z czego się ucieszyłam. Widziałam też, że miał co najmniej złamany nos. Cmoknęłam Petera w policzek. Spojrzał na mnie zaskoczony.

-A za co to?-spytał

-Za złamanie nosa temu idiocie.-powiedziałam

Uśmiechnął się szelmowsko i sarkastycznie. Dalej szliśmy gadając i śmiejąc się. Pod blokiem przytuliłam go mocno i pożegnałam się z nim.

Hej tu Autorka! Mam nadzieję, że się podobało! Zapraszam do następnych rozdziałów.

Z życia wzięteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz