8. Weekend

548 35 1
                                    

   Weekend nastał szybciej niż byłam skłonna przypuszczać. Naprawdę sądziłam, że przynajmniej czas będzie mi łaskawy, ale nie. Bo niby czemu miałby być, kiedy pracowałam u Sonii w jej restauracji? Wreszcie zaczęło wydawać mi się, że znalazłam swoje miejsce na ziemi - wśród tych wesołych kucharzy (przynajmniej znali angielski!), garnków, ciągłego upału i pochwał klientów.

  Nawet Sonia uznała, że wniosłam do jej restauracji powiew nowości. Była wyraźnie zadowolona i jakby odzyskała kolory.

   No i nie spotykałam się za często z Ettore, co zdecydowanie brałam sobie na plus. On był zajęty swoją pracą, ja swoją, a potem byłam zbyt zmęczona, aby przejmować się jakoś docinkami Włocha, tym bardziej, iż niedługo miała się dokonać moja wyborna zemsta!

- Trzeba zacząć się pakować! - zawołała od progu mojego pokoju Alessia. Widać tylko czekała aż wrócę z restauracji i walnę się twarzą w łóżko. Nie kłopotałam się nawet tym, że będę miała wypięty tyłek, bo jakoś nie chciał położyć się razem ze mną.

- Tak, wiem - wymamrotałam. - Nie widać, że właśnie się pakuję?

- Jakoś marnie ci idzie...

- Ale ważne, że idzie - zapewne uśmiechnęłabym się pod nosem, lecz akurat byłam zbyt zmęczona, a moje policzku wręcz wyły z bólu ilekroć wyginałam je w tym właśnie grymasie. Widocznie za dużo dzisiaj się uśmiechałam. Co było całkiem do mnie nie podobne.

   W odpowiedzi usłyszałam kilka słów po Włosku w wykonaniu Ettora. Byłam pewna, że to był właśnie ten drań. Co więcej wiedziałam gdzie najprawdopodobniej ulokował swój wzrok. No, bo dlaczego miałaby patrzeć gdzieś indziej?

   Już nawet nie chciało mi się zmienić pozycji. Wolałam klękać przed łóżkiem i czekać aż ktoś życzliwy pomoże mi unieść się. Naprawdę Ettore mógłby to zauważyć...

- Jestem pod wrażeniem Julio - odezwał się zaraz po tym jak zamknął za sobą drzwi. - Pracujesz ciężej niż kiedykolwiek byłbym skłonny przypuszczać. Do tego próbowałem twoich dań... są całkiem niezłe, co prawda nie tak dobre jak Sonii, ale niedaleko ci do ideału.

- Wiem, że jestem idealna - wymamrotałam. - To widać, słuchać i czuć.

- Zabawna z ciebie istota, Julio.

- To czemu się nie śmiejesz?

- Bo to oznaczałoby, że mnie to bawi.

- Jesteś dziwny - mruknęłam próbując się podnieść, ale nogi zawiodły moje zaufanie i ani drgnęły. Co to ma być za bunt?!

- Ja? - zdziwił się, po czym siadł po mojej prawej stronie. Czemu mi nie pomógł? Nie widział? Co za niedomyślny facet! - Wydaje mi, się że w tej kwestii się nie dogadamy... Julio mogłabyś przynajmniej się odwrócić?

- A co narzekasz na widoki?

- Nie! No skąd! Dlaczego miałbym? Bardziej chodzi o rozumienie tego co mówisz - zamyślił się na chwilę. - Niemniej... naprawdę ci wygodnie, leżeć w tej pozycji?

- Więc pasuje ci wygląd mojego tyłka? - zapytałam unosząc głowę.

- Nie jest najgorszy.

- Jak pomożesz mi się wgramolić ma łóżko to odwrócę się na plecy, żebyś nie wiedział tego "nie najgorszego" tyłka.

   Ettore roześmiał się, ale po chwili złapał mnie pod pachami i podciągnął. Następnie zaczęliśmy rozmawiać na luźniejsze tematy, takie, w których nie korciło nas denerwowanie siebie nawzajem. No, może nie tak do końca...

Julia podbija WłochyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz