15. Nie ma to jak porządne porwanie w biały dzień!

576 33 7
                                    

     Przycisnęłam czoło do szyby, aby jeszcze ten ostatni raz przyjrzeć się mieścinie. W końcu nieprędko tu wrócę. Miałam tylko nadzieję, że Sonia przeczyta list, który do niej napisałam. Rano wprost nie mogłam się od tego powstrzymać.

"Droga Soniu,

W chwili, w której to czytasz zapewne wracam już do domu. Musisz mi to wybaczyć, ale obecna sytuacja mnie przerosła. Abym zdołała sobie to poukładać muszę wyjechać do miejsce, w którym się praktycznie wychowałam. Mogę Ci obiecać, że to nie jest nasze pożegnanie. Po prostu...

Będę dzwonić. To mogę Ci obiecać. Będę dzwonić do Ciebie i do... mojego rodzeństwa. Jednak muszę Cię prosić abyś zabroniła kontaktu ze mną twojemu pasierbowi. Zapewne wiesz dlaczego więc nie będę ci tego wyjaśniać. Zresztą nie mam na to siły.

Mogę Cię zapewnić także w jednym. Jeszcze się spotkamy. Nie mogę przecież zerwać kontaktu ze swoją prawdziwa mamą. Muszę Cię poznać... chcę Cię poznać. Potrzebuje czasu, a Ty pewnie to rozumiesz.

Z życzeniami zdrowia

Julia".

- Niezłe widoki - rzucił nagle Julian, przerywając milczenie.

- Tak, niezłe - zgodziła się.

     Odwróciłam wzrok i spojrzałam w prawo. Julian ponownie się uśmiechał jakby uśmiech przywarł do jego ust i nie mógł się oderwać. Nie żeby mnie to dziwiło, zawsze się tak szczerzył. No może nie wtedy, kiedy zrobiłam coś, co mogło mu się nie spodobać.

- Dzięki za ratunek, chociaż muszę przyznać, że spodziewałam się... - urwałam składając dłonie na udach - że lepiej całujesz. Ten całus będzie mnie prześladować w najgorszych koszmarach.

- Mówiłem, że się odpłacę, pamiętasz? - w jego oczach błyszczały iskierki rozbawienia - Ja zawsze dotrzymuję obietnic.

- No racja. Obiecałeś zniszczyć moją kraciastą sukienkę i zniszczyłeś.

- Wyglądałaś w niej jak kolorowy pomidor.

     Nabrałam powietrza gotowa na kontratak, ale musiałam mu przyznać rację. Ona rzeczywiście mnie pogrubiała, lecz kupiła ją dla mnie babcia i nie chciałam jej zasmucić, dlatego gdy zamierzałam po szkole do nich iść, najczęściej ją zakładałam. Inna sprawa, że to niezwykle wkurzało Juliana.

     Wzruszyłam ramionami.

- Trzeba znajdować plusy sytuacji.

- Kolorowy pomidor to nadal kolorowy pomidor.

- Ale przynajmniej byłam oryginalna - ucieszyłam się, kiedy znalazłam coś, co skutecznie zamknęło mu usta.

     Chłopak przewrócił oczami. Zapewne miał w tej chwili tysiące godnych kontrargumentów, lecz postanowił je zachować dla siebie. Choć postawa jego ciała wskazywała, że ma ochotę rzucić mi je pod nogi i chociaż próbować mnie pod nimi zmiażdżyć. Zupełnie jak za starych... dobrych czasów, gdy życie nie było aż tak trudne.

- Zniszczyłaś moje spodnie - wrócił do głównego tematu.

- A ty mój sweter - odparłam wypychając dolną wargę.

- W sumie racja, ale... to był tylko sok z czarnej porzeczki - uniósł brew jakby oskarżenie go o coś takiego było co najmniej bezpodstawne.

     Otworzyłam usta, z których jednak nie wydobyło się żadne słowo. Byłam zaskoczona i zszokowana faktem, że to był on. Wcześniej sądziłam, iż to jakaś zazdrosna dziewczyna (było ich masę, ponieważ sądziły, że chodzę z Julianem i to dlatego tak często zwraca na mnie uwagę), która zwyczajnie chciała się za coś mścić.

Julia podbija WłochyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz