24. Kucharz i drzwi

434 30 14
                                    

Teraz to dopiero będziecie mieć mętlik w głowach!

Nim mnie zabijecie, poczekajcie na kolejny rozdział! Bardzo Was proszę!

2 lata później:

Wpatrując się w małego berbecia siedzącego mi na kolanach i wymieniając się minkami, czekałam na cud. Taki mały, nie coś wielkiego czy fenomenalnego.

- I jak? - zapytała Alessia siadając koło mnie na krześle w restauracji, która obecnie należała do mnie.

Mama zmarła półtora roku temu, zaraz po ślubie Ettore, zaś w testamencie jako spadkobierców restauracji wymieniła mnie i Alessię. Widocznie chciała mnie zatrzymać w miejscu, w którym była szczęśliwa. W miejscu, w którym razem pracowałyśmy, śmiałyśmy się i płakałyśmy.

- Pff, twój syn mnie podrywa - powiedziałam znów uśmiechając się do rudowłosego chłopczyka rozwalonego na moich nogach. Jego pulchne policzki zdobił teraz szeroki uśmiech. - Widzisz?

- Antonio podrywa wszystkie ładne panie - Alessia dała pstryczka w ucho chłopczykowi, czym ten się nie przejął, prócz tego, że zrobił w stronę swojej mamy "groźną minkę" z wywalonymi na wierzch ząbkami. - Ty mały urwisie! Ładnie to tak? Wiesz, że straszysz mamusię?

- Tak! - zachwycony półtora roczny Antonio zszedł z moich kolan i niezgrabnie pobiegł w stronę Paolo, który właśnie odbywał rozmowę z Ettore.

- Wygląda strasznie - rzuciłam chwytając szklankę z sokiem.

- Kto? Czyżbyś obrażała swojego siostrzeńca...? Och, ty mówisz o naszym uroczym Ettore! - siostra ułożyła głowę na moim ramieniu w wyrazie wyczerpania. - Zdecydowanie. Wiktoria przy nim wygląda na szczęśliwą, odprężoną i niemal uroczą młodą mamę. Wiedziałaś, że znów zaszła w ciążę? Wydaje mi się, że tego braciszek nie zniesie. Ma już na głowie jedną babę, jedną córeczkę i teściową. Prawdopodobnie dlatego wygląda na takiego zmęczonego.

- Ale jakoś nam nie jest z tego powodu przykro - dokończyłam ze śmiechem. - Ostrzegałyśmy go przecież, że to tak się skończy. Wiktoria zdecydowanie dążyła do sfinalizowania tego małżeństwa i utrzymania przy sobie tego kobieciarza.

- Powiem ci, że naprawdę nie wierzyłam w jej sukces - parsknęła Alessia, lecz zaraz spoważniała. - Właściwie to pytałam o coś innego. Jak tam z Julianem?

Mój uśmiech całkowicie zrzedł. Ponownie się rozejrzałam po restauracji wypełnionej rodziną Ettora i Wiki, kolejny raz przekonując się, że Julek nie zdąży na rocznice ślubu młodej pary.

Po raz kolejny zresztą.

I zapewne znów nic nie napisze, a potem na drugi dzień sobie o mnie przypomni.

- Nic, a co miałoby być? - wzruszyłam ramionami, lekko się garbiąc.

Alessia wiedziała, że naprawdę nie chciałam rozmawiać o swoim zapracowanym, wiecznie zajętym chłopaku, którego widziałam raz na miesiąc - jeśli akurat zdarzył się jakiś mały cud. Inaczej mogłam go nie wiedzieć ze dwa albo trzy miesiące. A to było doprawdy męczące.

Czy prosiłam o tak dużo? Byłabym szczęśliwa widząc go przynajmniej ten raz w miesiącu, bo przecież wiedziałam jak to się skończy, a sama nie mogłam do niego przyjeżdżać. Jego ojciec zakazał wpuszczania mnie na teren swojej firmy, by nie rozpraszać Juliana (tylko raz przeze mnie zapomniał o ważnym spotkaniu i od razu wielkie halo!). Mogłam to zrozumieć, ale mógłby spróbować zrozumieć także mnie oraz swojego syna. Przez ten zakaz, nie miałam co robić w Polsce.

Julia podbija WłochyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz