4. Zwiedzanie miasteczka największą torturą

625 49 6
                                    

      Nie wiedziałam, że Ettore znajdzie idealny sposób, aby mnie ukarać. Naprawdę sądziłam, że jednak nie będzie... aż tak wściekły. W końcu nie zdołałam go nie wiadomo jak upokorzyć! Tym bardziej, że przecież tylko rzucaliśmy w siebie złośliwościami!

      A jednak Sonia wpadła do mnie, kiedy jeszcze spałam (no serio, kto wstaje o siódmej nad ranem?! I to nie musząc śpieszyć się do pracy?) i przywitała mnie cudownymi nowinami.

- Ettore właśnie powiedział mi, że pracuje tylko do jedenastej i z chęcią weźmie cię ze sobą na miasto, żebyś mogła sobie je obejrzeć! Tak się cieszę! Wreszcie widzę, że zaangażował się w coś więcej niż tę swoją pracę, czy moją chorobę!

- Że co takiego zrobił? - zapytałam, pomijając całą resztę, która nie miała dla mnie większego znaczenia. - Zażądał, żebym z nim szła na spacer?

- Zażądał? - zdziwiła się Sonia - Zaproponował! To takie miłe z jego strony, czyż nie? Będzie po jedenastej i na pewno wtedy razem wyjdziecie!

- Zaproponował. Ettore zaproponował - mruknęłam mrugając oczami ze zdziwieniem. Naprawdę nie rozumiałam, co chciałby tym wszystkim zyskać.

- Tak - ucieszyła się Sonia niczym mała dziewczynka, która potrzebuje robić wokoło siebie szum.

      Zmusiłam się do uśmiechu i odczekałam chwilę, aż wyjdzie. Dopiero wtedy padłam plecami na materac, zakrywając kołdrą również głowę.

      Umrę tam! Jak nic umrę łażąc z Ettore po tym mieście.

      Jak dobrze, że zapobiegawczo wzięłam numer telefonu komórkowego Sonii, Paola oraz ich domowy numer. Przynajmniej miałam pewność, że jak się "przypadkiem" (oczywiście przypadkiem!!) zgubię chodząc po miasteczku z Ettore to jakoś znajdę drogę powrotną. Przynajmniej tyle dobrego.

      No i istniała możliwość, że on o tym nie wie. Bo mogłoby się okazać, że mój telefon też zaginałby w akcji, a tego nie mogłabym znieść. W końcu telefon był nawet ważniejszy niż moje zabłądzenie w obcej mieścinie. Co jak co, ale telefon dawał jakieś możliwości znalezienia się. Bez szlifowania języka, którego się nie zna.

- Jak ja cię nienawidzę! Czemu mi to robisz?! - mruknęłam przekręcając się na brzuch i chowając twarz w poduszce.

      I właśnie w tym momencie ktoś ponownie wlazł mi do pokoju z beztroską, która kojarzyła mi się tylko z jednym osobnikiem. Takim, którego nie chciałam widzieć przez następne sześć godzin, co zostało mi obiecane! No naprawdę czy on nie ma nic innego do roboty?!

- Wstawaj, słonko już wstało!

- Wal się - warknęłam, dalej leząc w tej samej pozycji.

      Wrzasnęłam jak zarzynane zwierzę, kiedy poczułam, że Ettore zamierza zabrać mi kołdrę. Walczyłam z nim wytrwale, aby tylko nie pozbawiał mnie ciepłego okrycia oraz po to, by nie widział mojej piżamy. Króciutkich, szarych spodenek w czarne kropki i bluzki o takim samym wzorze, na ramiączkach. Akurat z tą piżamą, był to strzał w dziesiątkę. Noce we Włoszech, a przynajmniej w tym miasteczku, były naprawdę ciepłe, lecz nad ranem jakoś się ochłodziło, dlatego walczyłam o swoją kołdrę.

- Puść - warknęłam, mierząc mężczyznę nienawistnym spojrzeniem.

      Miał rozwiane, lekko mokre włosy jakby właśnie wrócił spod prysznica, do tego na sobie miał tylko spodnie garniturowe. Wobec czego mogłam na krótką chwilę skupić wzrok na całkiem ładnej klatce piersiowej Ettora. Ale tylko na chwilę, aby mnie zbytnio nie rozpraszała, bo nie zamierzałam w tak głupi sposób przegrać walki o swoją kołdrę.

Julia podbija WłochyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz