6. Ciężka głowa

555 39 1
                                    

    Musiałam się napić. Nie miałam innego wyjścia, jeśli chciałam wytrzymać w tak doborowym towarzystwie. Tym bardziej, że dalej czułam się jak na celowniku, no i nadal o nas szeptano jakbyśmy naprawdę - z Ettore - zamierzali brać co najmniej ślub. Bo to, że będziemy ze sobą już zostało nam przepowiedziane! Więc czemu od razu nie machnąć się na ślub?

- Nie za dużo? - zapytała Sonia, kiedy przechodząc koło mnie, zauważyła, że dolewam sobie wódki.

- Nie - pokręciłam głową. - Mam mocną głowę do alkoholu. Nic mi nie będzie, poza tym wszyscy piją!

- Wszyscy, którzy nie idą jutro do pracy - mruknął Ettore jakby chciał o sobie przypomnieć. Nie mogliśmy przecież znów się ze sobą kłócić, żeby nam przypadkiem nie zaczęli szykować księdza.

   Miałam serdecznie dość jego uwag, już naprawdę wystarczyła mi sama jego obecność tuż przy sobie i te jego pełne niedowierzania spojrzenia, gdy tylko zaczynałam sobie dolewać alkoholu. Chyba liczył, że w końcu mnie zetnie i będzie mógł jakoś się mnie pozbyć. Ja z kolei liczyłam na to, że wreszcie sobie pójdzie. Przecież on jutro idzie do pracy! Nie powinien już smacznie spać w swoim łóżeczku?

- A więc dlatego pijesz soczek? Może w takim razie powinieneś iść spać?

- Nie, nie powinienem. Muszę pilnować ciebie, żebyś nie zrobiła czegoś głupiego, co sprawi, że będzie trzeba ratować taką ofiarę losu.

- Och, ty już dzisiaj swoje zrobiłeś - parsknęłam.

- A ty znowu o tym - prychnął.

- Sam zacząłeś! Trzeba było trzymać język za zębami kiedy widzisz, że piję - fuknęłam zadowolona, że nadal potrafię panować nad językiem. Jak dobrze, że jeszcze mi się nie plącze. Tego chybabym nie zniosła.

- To była bohaterka akcja - warknął, poprawiając okulary w czarnych oprawkach. Zapewne były markowe i bardzo drogie. - Ale twój ograniczony umysł nie jest wstanie pojąć tego faktu. A teraz może wreszcie przestaniesz się nakręcać, bo zostaniemy oznakowani jako kochankowie.

- Chyba już jesteśmy - poprawiłam go, wskazując kciukiem starsze kobiety rozmawiające z Sonią. Chichotały jak nastolatki, co chwila na nas zerkając.

- Ciekawe dlaczego?

- No, nie wiem, ty mi powiedz. Przecież mój mózg jest taki ograniczony - parsknęłam. - Może gdybyś potrafił się zachowywać, byłoby inaczej co?

- Uważasz, że ja nie potrafię się zachowywać? A ty to co?

- No i proszę państwa: wylazło szydło z worka. Oto prawdziwy Ettore, który nie widzi winy w sobie tylko we wszystkich wokoło!

- Daruj sobie. Ty wcale nie jesteś lepsza.

- Ależ ja w ogóle czegoś takiego nie sugerowałam! Mówię tylko, że to nie tylko moja wina, bo ty najchętniej wszystko zwaliłbyś na mnie.

- Ponieważ od kiedy się pojawiłaś, co chwila mam pod górkę. Chcesz i nie chcesz żeby cię ratowano.

   Przewróciłam oczami. Na pewno nie chcę być ratowana przez tego... parcha! Tym bardziej jeśli wszystkie jego akcje ratunkowe wyglądają tak, jak mi to już dzisiaj zaprezentował.

   Stuknęłam wobec tego kieliszkiem o jego szklankę i wypiłam wszystko za jednym razem. Wolałam nawet nie kontynuować rozmowy, bo to nie miało najmniejszego sensu. Tym bardziej, że przez nasze sprzeczki zaczęto uważać nas za parę, co było obrzydliwe. Jak niby miałabym się zakochać w tym bucu? No, gdyby jeszcze umiał się zachowywać to istniała możliwość, że mogłoby coś zaiskrzyć, ale tak bez tego? Nie, mowy nie ma!

Julia podbija WłochyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz