2

1.2K 78 23
                                    

Pierwsze tygodnie mieszkania u Olivera wyglądały niemalże identycznie. Gdy budziłem się rano (czyli gdzieś tak 10, gdy postanowiłem zaszaleć 9) Olivera i Hanny już nie było, a ja samotnie rozpoczynałem dzień. Po 16 oboje wracali do domu, a na koniec dnia, wszyscy wspólnie jedliśmy kolacje. Często Oliver proponował mi wieczorami wyjście na spacer, pokazanie mi miasta. Czasami się zgadzałem, czasami odmawiałem, usprawiedliwiając się wyimaginowanym bólem głowy. Zazwyczaj, gdy postanowiłem z nim wyjść spacerowaliśmy w ciszy, jedynie Oliver raz na jakiś czas wskazywał na poszczególne budynki i tłumaczył jakie jest ich przeznaczenie, a ja choć starałem się tego nie pokazywać, uważnie go słuchałem. Nie mogłem odgonić od siebie myśli, ze w sposób, w jaki wypowiada każde pojedyncze słowo jest piękny. Zastanawiałem się jednak czy aż do momentu, gdy sobie coś wynajmę, między nami będzie tak niesamowicie sztywno. Czułem się jakbyśmy cofnęli się do pierwszych tygodni naszej znajomosci. Starałem się ukryć mój smutek przed zakochanymi, jednakże nie wiedziałem, czy mi to wychodziło.

-Co robisz?
Podniosłem głowę do góry i ujrzałem nad sobą Olivera z zaciekawieniem przyglądając się trzymanej w moich dłoniach gazecie. Skrzywiłem się lekko, codziennie wracał do domu dwie godziny później i zupełnie się jego nie spodziewałem.
-Szukam jakiejś pracy dorywczej.
Kątem oka widziałem, jak zaskoczony unosi brwi i na mnie spogląda. Czułem jak moje ręce zaczynaja drżeć pod wpływem jego badawczego wzroku. Tak dawno nie obdarzył mnie tak długim spojrzeniem... Boże Elio, przestań.
-Myślałem, ze będziesz chciał skupić się jedynie na uczelni, przecież masz u nas wszystko, co jest ci potrzebne, poco ci praca?
Bo nie zniosę dłużej twojego widoku, twoich idealnych dłoni, na których pojawiła się obrączka, ust, które kiedyś mogłem całować o dowolnej godzinie, a teraz nie wolno mi nawet na nie patrzec. Miłości, którą obdarzyłeś nie mnie, wspaniałości twojej wybranki, co udowadnia, że z pewnością jest ode mnie znacząco lepsza.
-Przecież nie będę u ciebie mieszkał niewiadomo ile. Nie mam wystarczająco pieniędzy, by wynająć dodatkowe mieszkanie, dlatego muszę zarobić.
Długo nie uzyskiwałem odpowiedzi, więc stwierdziłem, że Oliver przyjął komunikat do wiadomości i poszedł do jego i Hanny sypialni bądź swojego biura. Dlatego wróciłem do przeglądania „zawodowych propozycji". Nagle poczułem jak kanapa obok mnie się ugina. Walczyłem z samym sobą by nie odwrócić się w jego stronę. Choć było to niesamowicie ciężkie, dalej zawzięcie patrzyłem na druk. Jednak gdy poczułem jego dłoń na swoim udzie, od razu skierowałem na niego wzrok. Czemu mi to robi? Czy nie wie, że dalej jestem w nim tak cholernie zakochany?
-Nie wygłupiaj się- powiedział cicho i pochylając się nade mną zabrał gazetę.
To było stanowczo niebezpiecznie. Jego aksamitny głos i niesamowity zapach doprowadzały mnie do szaleństwa. Miłosnego szaleństwa. On miał być mój...
-Elio, to co pomiędzy nami było...
-To był błąd. Może to było moje młodzieńcze pragnienie spróbowania czegoś nowego, no wiesz z chłopakiem. Zapomnijmy o tym i żyjmy, jakby nigdy tego nie było. Z resztą już chyba to robimy- przerwałem mu.
Od razu po wypowiedzeniu tych słów, zacząłem ich żałować, ponieważ nie było w nich nawet ziarenka prawdy. Sam nawet w nie nie wierzyłem. Miałem jednak nadzieję, że chociaż Oliver przekonały. Skoro słusznym rozwiązaniem było zapomnienie o tym, co nas łączyło, musiałem to zrobić.
-Masz rację, nigdy nie powinnienem do tego dopuścić- powiedział cicho i wstał z kanapy.
Poczułem zbierające się w moich oczach łzy. Nie sądziłem, że jego odpowiedź, aż tak mnie zaboli. Sądziłem, że jestem na nią przygotowany. Odczekałem, aż Oliver zniknie na schodach i szybko popędziłem do „swojego" pokoju, gdzie pozwoliłem, by łzy spływały mi swobodnie po policzkach. Chyba w głębi serca liczyłem, że zaprzeczy i powie, że to było najlepsze, co go spotkało. Ale poco miałby kłamać? Oh, Elio zachowujesz się jak baba!

-Pójdę przejść się po mieście- zakomunikowałem, przechodząc obok Hanny
i Olivera.
Oboje natychmiast spojrzeli na mnie, jakbym oznajmił im, że kosmici po mnie przyjechali
i zawożą mnie na Marsa, bo zostaliśmy przyjaciółmi.
-Dasz sobie radę? To duże miasto, nie chcesz iść z Oliverem?- spytała i spojrzała wymownie na swojego męża.
-Dokładnie, mogę pojąć z tobą, jeśli tylko chcesz, nawet myśle, że tak będzie lepiej- dodał, a Hanna pokiwała głową.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem
w stronę drzwi.
-Nie martwcie się, nie mam 5 lat, poradzę sobie. Poza tym Oliver oprowadzał mnie już kilka razy, więc wiem gdzie i jak iść.
Małżonkowie nawzajem zwrócili wzrok ku sobie, wyraźnie zastanawiając się, czy pozwolić mnie iść samemu. Serio, teraz zamierzają mnie traktować jak małe dziecko? Jak ich syna? Może i byłem od nich młodszy, ale bez przesady, miałem już 19 lat i nie trzeba było mnie pilnować na każdym kroku!
-Da sobie radę- szepnął do niej Oliver.
Westchnąłem i przewróciłem oczami. Jednak zrobiłem to tak, by oni nie zauważyli.
-No okey, ale wróć na noc.
Zanim zamknąłem za sobą drzwi, odwróciłem się jeszcze do nich i posłałem uśmiech. Nareszcie poczułem się choć trochę wolny od męczącej obecności Olivera.

O 21 nie wiedząc gdzie dalej iść, a nie chcąc wracać do zakochanych, poszedłem do najbliższego, napotkanego po drodze baru. Od razu, gdy przekroczyłem jego próg, do moich nozdrzy dostał się smród alkoholu, papierosów i spoconych ciał. Mimowolnie w mojej głowie pojawił się obraz mnie i Olivera na wieczorze poetyckim, na które teraz zabierał Hannę. Pokręciłem głową, chcąc odgonić od siebie wspomnienia i myśli dotyczące ciemnego blondyna. Miałem się zabawić i zapomnieć
o miłosnych aspektach mojego życia. Postanawiając wcielić mój plan w życie, zamówiłem pierwszy lepszy alkohol (padło na tequilę) i usiadłem przed barmanem, czekając na swoje zamówienie.
-Sam?- usłyszałem za sobą niski, męski głos.
Gdy odwróciłem się, zobaczyłem na oko lekko ode mnie wyższego bruneta. Wyglądał na około 20 lat. Otworzyłem usta, by mu odpowiedzieć, ale gdy ujrzałem jego przepiękne oczy zastygłem. Niczym ocean.
-Czy przyszedłeś sam?- zaśmiał się widząc moją reakcję.
-Tak, przyszedłem sam- odpowiedziałem, obserwując jak siada koło mnie.
-Jesteś tutaj nowy? Nigdy cię nie widziałem.
Nie do końca wiedziałem, o co mu chodzi.
O bar?
-Tak, niedawno się tutaj przeprowadziłem, niezbyt się jeszcze orientuje...
-To widać- zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Co to miało znaczyć?- Rzadko kto przychodzi tutaj sam- wytłumaczył. Gestem reki dał mi znać żebym się nad nim pochylił, co posłusznie wykonałem. - Bywa tutaj niebezpiecznie- wyszeptał mi do ucha i zaśmiał się.
Mimowolnie na jego słowa lekko się wzdrygnąłem. Co miał na myśli? Skłamałbym, gdybym powiedział, że wcale mnie to nie martwiło.
-A ty? Jesteś sam?- spytałem.
Chłopak rozejrzał się po całym pomieszczeniu, co mnie lekko rozbawiło. Czyżby sam nie znał odpowiedzi na pytanie?
-Byłem tu z przyjaciółmi. Poszli, a gdy zobaczyłem, że siedzisz sam z przerażeniem na twarzy, postanowiłem zagadać.
Nieśmiało się uśmiechnąłem i zacząłem pić napój, który przed chwilą postawił przed mną barman.
-To co? Chciałbyś może przenieść się do mnie bądź do ciebie? Tu jest za dużo ludzi- wyszeptał mi seksownym głosem do ucha.
Zapewne, gdybym był Elio sprzed dwóch lat czułbym się zażenowany jego zachowaniem
i z strachu i nieśmiałości odmówił, ale obecny Elio postanowił zaryzykować. Dlatego (właściwie to nie wiem dlaczego, z desperacji?) poszedłem z całkowicie nieznanym mi chłopakiem do jego mieszkania. Nie zauważyłem jednak, jak kierując się ze mną do wyjścia odwraca się w bok i uśmiecha. Tej nocy nie wróciłem do domu Olivera.

Wróć za moim dotykiem/elio&oliverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz