[18] Romeo

601 41 13
                                    

Dzień meczu z Danią, wieczór. 

  Z samego rana przesłałam zmieniony tekst piosenki do Dawida. Jedyne co uległo zmianie, to wersy, które miałam śpiewać. Zwrotek Starejki nie modyfikowałam. Szybko dostałam odpowiedź od muzyka, że bardzo spodobała mu się ulepszona wersja naszego kawałka.

Numer opowiadającym o burzliwej relacji dwojga ludzi, pełnej pasji i namiętności, to zupełne przeciwieństwo, w jakiej sytuacji byłam. Pomimo braku drugiej połówki znalazłam w sobie coś, co pomogło mi napisać o miłości.

-Jagoda. -Majka wyrwała mnie z zamyślenia.

-Co? -Zapytałam, obracając się na łóżku w stronę przyjaciółki.

-Wysłałaś Dawidowi tekst? -Zapytała, podnosząc się ze swojego łóżka.

-Tak dzisiaj rano. Zresztą dużo tam nie zmieniała, bo tylko refren i zwrotkę.

-Przypomnij mi, dlaczego nie pojechałyśmy z nimi do Kopenhagi? -Zapytała po dłużej chwili.

-Zbyszek uznał, że będzie dobrze, jak dopilnujemy wszystko na ich powrót. No wiesz, żeby pokoje były posprzątane i takie tam. -Odparłam, ziewając.

Piłkarze i cały sztab szkoleniowy poprzedniego dnia zameldował się w duńskiej stolicy. Przed odlotem pożegnały ich partnerki, które nocowały w pokojach ich mężów bądź chłopaków. Dogadałyśmy się z dziewczynami, że wspólnie obejrzymy ten mecz w pokoju Mai i moim. Po prostu był większy od pozostałych i byłyśmy pewne, że wszystkie się zmieścimy. Postanowiłyśmy trochę posprzątać w naszym pokoju. Po zebraniu ubrań zaścieleniu łóżek do pomieszczenia weszły wszystkie wag's. Rozsiadłyśmy się po całym pokoju i czekałyśmy na rozpoczęcie się meczu. Kiedy usłyszałyśmy Mazurka Dąbrowskiego dobiegającego z telewizora, wszystkie rozmowy ucichły i każda z nas patrzyła się w ekran urządzenia. Wiedziałam, że dla Arka ten mecz będzie szczególny, bo to właśnie w meczu z Danią złapał kontuzję, która wykluczyła go z gry na dobrych kilka miesięcy.

Na nasze nieszczęście już w piętnastej minucie duński piłkarz zaliczył trafienie do naszej bramki. Wywołało to niezbyt dobre emocje w nas, jak i polskich kibiców na trybunach, na których było zbliżenie. Niecałe dwadzieścia minut od pierwszej bramki zszedł Łukasz Piszczek, a na jego miejsce wszedł Thiago Cionek. Kilka minut przed przerwą drugie trafienie zaliczyła duńska reprezentacja. Mecz ewidentnie nie należał do nas.

Jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym przekonaniu druga połowa, w której to Łukasz Fabiański jeszcze dwa razy wyciągał piłkę z naszej bramki. Najbardziej przeżyła to Maja Mocydlarz -partnerka Bartka Bereszyńskiego, która była w końcówce ciąży.

Wszystkie dziewczyny zostały w naszym pokoju z wyjątkiem Mocydlarz, która poszła do pokoju swojego chłopaka się położyć. Natomiast ja i Jawor przeszłyśmy się po pozostałych pokojach, aby sprawdzić, czy pokoje są przygotowane na przyjazd piłkarzy.

Kiedy kończyłyśmy sprawdzać ostatni pokój, dostałam wiadomość. Wyjęłam telefon i go odblokowałam.

Od: Arek: Wiesz może co z Mają? Nie odbiera telefonów od Bartka i się martwi.

Do: Arek: Niech się nie martwi, chwilę temu poszła do pokoju i pewnie zasnęła.

Razem z partnerkami piłkarzy czekałyśmy na nich na holu. Nim się obejrzałyśmy, a po ponad dwóch godzinach od zakończenia meczu pod hotel podjechał autokar reprezentacji. Nie było osoby, która miała na twarzy uśmiech, każdy był ponury i nie specjalnie skory do rozmowy. Każdy z kadrowiczów wpadł w ramiona swojej ukochanej, jedynymi osobami bez drugiej połówki byli Arek i Piotrek, którzy stali w rogu pomieszczenia. Oboje byli przybici. Spojrzałam się na Jawor, a ta skinęła głową. Ja odciągnęłam Milika na bok, natomiast przyjaciółka została pocieszać Zielińskiego. Wspięłam się na palce i przytuliłam piłkarza. Nie mówiłam nic. Słowa w tym momencie były zbędne. Byłam w przekonaniu, że jak to mówią, po burzy zawsze wychodzi słońce. Wszyscy wiedzieli, że najbliższe spotkanie z Kazachstanem musi przyćmić choć trochę naszą skandaliczną porażkę z Danią.

Przenieśliśmy się z Arkadiuszem do mojego pokoju, gdzie długo rozmawialiśmy. Omawialiśmy wszystko na spokojnie. Analizowaliśmy każdy błąd i niedociągnięcie. Próbowałam jakoś poprawić mu humor, chyba się to udało.

-Dziękuje, że mogłem się przed tobą wygadać. - Powiedział, chwytając za klamkę.

-Drobiazg i polecam się na przyszłość. -Odparłam, uśmiechając się delikatnie. Arek odwzajemnił mój uśmiech i wyszedł z pokoju.

[...]

Następnego dnia chłopaki byli bardziej weseli. Musieli szybko pozbierać się po porażce i trenować do następnego spotkania, które odbędzie się na PGE Narodowym już za dwa dni.
Po południowy trening na stadionie minął zaskakująco szybko. Piłkarze rozmawiali z trenerem na drugim końcu boiska. Dosiadłam się do Majki, która siedziała na ławce rezerwowych wpatrzona w kadrowiczów.

-Ziemia do Jawor. -Zaśmiałam się, chowając aparat do futerału.

-Oj co chcesz? -Zapytała, się śmiejąc.

-Jesteś świadoma, że jedziesz na ten koncert ze mną?

-Tak jestem. -Odparła, odwracając głowę w moim kierunku. -Gadałaś w ogóle z wujkiem, że znikamy na parę godzin? -Zapytała.

-Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. -Odpowiedziałam, przejeżdżając dłonią po twarzy. -Chodź do niego. -Wstałam i pociągnęłam przyjaciółkę za sobą.

-Zibi mamy sprawę. -Jako pierwsza odezwała się Majka, a ja o mało nie wybuchłam śmiechem, widząc miny kadrowiczów. Odkąd pamiętam, Jawor mówiła na Bońka Zibi lub wujek, a jemu to nie przeszkadzało, bo znał ją od maleńkości i traktował jak członka rodziny. -Musimy na parę godzin... -Zbigniew przerwał jej.

-Wiem, Kuba do mnie dzwonił. Jednak nie powiedział czemu i po co. Może wy mi wytłumaczycie.

-Obiecuję, że wytłumaczę ci, jak wrócimy. -Odparłam.

-W porządku. Chyba ktoś do was. -Powiedział, a my odwróciłyśmy się w stronę wejścia.

Ku mojemu zdziwieniu stali tam Igor i Daniel, których ani trochę się nie spodziewałam. Od razu pobiegłyśmy z Mają do młodych żużlowców.

Arek

Podczas gdy Jagoda witała się uściskiem ze swoimi przyjaciółmi, poczułem delikatne ukucie po lewej stronie.

-Spokojnie, to tylko jej przyjaciele. -Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, a po chwili usłyszałem śmiejący się głos prezesa. Kiedy mężczyzna odszedł kawałek Piotrek, który cały czas stał obok mnie, zaczął się śmiać.

-O co chodziło? -Zapytałem.

-Może o to, że patrzysz się na Jagodę, a pod nogą masz piłkę, która wyglądała, jakby miała zaraz pęknąć. -Spojrzałem w dół. Faktycznie, przedmiot pod moją nogą był lekko zdeformowany. Przygryzłem nerwowo dolną wargę. -Chodź Romeo. -Zaśmiał się Zieliński i usiadł na ławce.  





________________________________________________________________________________

Jeżeli rozdział ci się spodobał został gwiazdkę i/lub komentarz. Będzie mi bardzo miło!

Dajesz mi szczęście |A.Milik |Z A W I E S Z O N E|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz