🌹 C z w a r t y k w i a t

9.2K 1.3K 334
                                    

Następnego dnia Flora zaprosiła do siebie Leah i Charliego, gdyż miała dla siebie cały dzień wolny. Z tego powodu, iż wielu czarodziejów straciło wczoraj swój majątek, a dodatkowo wiele goblinów nadal nie było do końca trzeźwych, kolejne - ostatnie już - przyjęcie przesunięto na dzień później.

Florze spodobał się taki obrót spraw. Choć gardziła takimi zachowaniami, wolne pozwoliło jej zebrać myśli i przygotować się trochę do kolejnego dnia, kolejnego spotkania z Billem...

Chodziła wściekła jak osa. Flora wiele wymagała od ludzi wokół niej, ale najwięcej wymagała od siebie: cały czas karciła się za to, że nie wykonała zadania, które jej powierzono. Dziewczyna stała w kuchni swojego mieszkania i przygotowywała dla siebie kawę. W pewnym momencie z rozkojarzenia nieco zbyt gwałtownie ruszyła czajnikiem i rozlała gorącą wodę na blat.

Już chciała zacząć przeklinać pod nosem, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Szybkim ruchem różdżki pozbyła się rozlanej wody i ruszyła do przedpokoju, by otworzyć.

- No witam, witam - przed blondynką ukazała się Leah z wysokim kucem, prawdopodobnie świeżym oparzeniem na odkrytym przez białą bluzkę ramieniu i paczką zbożowych ciastek w rękach.

- Cześć, Leah. Wejdź - odparła Flora, trochę wymuszając uśmiech, bo nadal była zdenerwowana. - A gdzie Charlie?

- Zaraz powinien być, musiał coś załatwić - wyjaśniła Leah, wchodząc do środka. - Jeszcze raz dzięki za zaproszenie, przyniosłam twoje ulubione ciastka.

- Dzięki. Rozgość się, zaraz przyjdę - powiedziała Flora i wróciła do kuchni z zamiarem dokończenia swojej kawy.

Leah z uznaniem rozejrzała się po białym, niemal nieskazitelnie czystym mieszkaniu i ruszyła do salonu. Tam, przy kanapie (również białej), na przezroczystym stole stał dzban z napojem i dwie szklanki, a także dzban z białymi tulipanami.

- Lemoniada? Flora, jesteś moją boginią! - zawołała Leah, zauważywszy, jaki napój znajdował się na stole i od razu postanowiła go sobie nalać, uprzednio położywszy ciastka obok szklanek.

- Wiem, że nie lubisz kawy - odparła Flora, wracając do smokolożki z filiżanką gorącego, jasnobrązowego napoju, gdy tamta siedziała na kanapie i już delektowała się lemoniadą.

- Opowiadaj, jak te twoje bankiety idą - powiedziała Leah, na co Flora westchnęła głęboko, zasiadając w fotelu naprzeciw niej.

- Daj mi spokój. Przyjechałam tu do pracy, ale dla tych wszystkich goblinów to zawsze tylko okazja na imprezę. A jak już dostałam jakieś zadanie, to oczywiście przez wielkiego Billa Weasleya muszę je zawalać.

- Przez Billa? - zapytała zdziwiona Leah, która znała chłopaka i wiedziała, że był bardzo miły, w ogóle w porządku. - Co on ci takiego zrobił? Bill muchy by nie skrzywdził.

Flora pokręciła delikatnie głową, popijając swoją kawę.

- Nie o to chodzi. Miałam przekonywać go do poparcia naszej strony w negocjacjach z goblinami, a na razie to mi się szkolnych wspomnień zachciało - powiedziała zdegustowana, wpatrując się w swoją kawę. - Ugh, czuję się okropnie sama ze sobą, pierwszy raz w życiu zawalam robotę! Przy nim jakoś nie mogę się skupić, zawsze temat schodzi na coś innego!

- No, no, to trzeba było tak od razu - odparła jej Leah, odstawiając swoją szklankę i kładąc sobie pod plecy różową poduszkę dla wygodniejszego usadowienia. - Rozumiem, co tu się kroi.

- Nie, Leah, nie kroi się - zaprzeczyła od razu jej rozmówczyni. - Ja nie mam czasu na bycie z kimś. Co chwilę latam pomiędzy dwoma, a czasem trzema krajami, jak nie bankiet, to negocjacje, to wypełnianie jakichś papierów...

Flora westchnęła na koniec swojej wypowiedzi, bo zabolało ją to, jak prawdziwa była. Co prawda dziewczyna znajdowała czas dla siebie pomiędzy tym wszystkim, ale wątpiła w to, że jeszcze znalazłaby czas dla drugiej osoby. Bywały dni, że samotność w obcym kraju doskwierała jej strasznie, że bała się spać sama w swoim mieszkaniu, że robiło jej się trochę przykro, bo nie miała z kim nawet porozmawiać po pracy... Z drugiej strony wiedziała jednak, że taką pracę wybrała i nie mogła się nad sobą użalać, dlatego pokręciła głową, by odrzucić od siebie te myśli.

- Ale już nawet nie mówiąc o Billu, to powinnaś sobie kogoś znaleźć - stwierdziła Leah po chwili namysłu. - Po prostu... Jesteś sama jak palec. Nie masz nawet kota, ropuchy, nie wiem, chociaż szczura... - powiedziała, jakby czytając w myślach blondynki.

Zanim Flora zdążyła jej odpowiedzieć, obie usłyszały pukanie do drzwi.

- To pewnie Charlie - stwierdziła Leah, na co Flora wstała, by mu otworzyć.

Przed drzwiami rzeczywiście stał rudy smokolog, który przywitał się od razu, trzymając w dłoni... Różową lilię?

- Cześć, Charlie, wejdź - powiedziała Flora od razu, decydując się nie pytać o kwiat, bo zakładała, że był przeznaczony dla Leah. Blondynka po prostu zaprowadziła go do salonu.

- Witaj, chodząca spalenizno - powiedziała Leah, gdy Charlie podszedł do niej, by pocałować ją w policzek. - A co to za kwiat? - zapytała, wskazując na lilię.

- Właśnie nie wiem, leżał na wycieraczce Flory... Zatem stwierdziłem, że go jej przyniosę - wyjaśnił Charlie i podał roślinę kompletnie zaskoczonej blondynce, która właśnie z powrotem siadała w fotelu.

- No wiesz co, Charlie? Nie mogłeś chociaż udawać, że przyniosłeś go ze swojej własnej inicjatywy? - powiedziała załamana Leah, a zanim chłopak zdążył się bronić, odezwała się Flora.

- Ale... Skąd ten kwiat się tam wziął? - zapytała, patrząc na lilię z takim zaskoczeniem, jakby była tworem nie z tego świata. W dodatku znowu zadziwiał ją fakt, że kwiat ponownie był w tym samym odcieniu różu...

- Nie mam pojęcia, leżał tam już, gdy przyszedłem - przyznał równie zdziwiony rudzielec, zajmując miejsce obok swojej dziewczyny.

- Dziwne, przyszłam zaledwie chwilę wcześniej i go tam nie było - powiedziała Leah, również przyglądając się kwiatu. - Masz pomysł na to, kto mógł go tu zostawić? Może Bill?

- O, całkiem możliwe - stwierdził Charlie, po czym zwrócił się do Flory. - Mój brat dużo ostatnio o tobie mówił.

- Co? Co mówił? - Flora po raz pierwszy oderwała wzrok od rośliny i spojrzała na chłopaka. Od razu przypomniał jej się wczorajszy wieczór: gdy myślała, że zapadnie się pod podłogę, jak Bill zapytał ją o bycie jej sympatią za czasów Hogwartu.

- Coś o tym, że bardzo się zmieniłaś od szkoły... A powiedzmy, że resztę zachowam dla siebie, w imię braterskiej solidarności - tu na twarzy Flory ukazało się czyste przerażenie, bo próbowała domyślić się, o czym Charlie mógł mówić. Ten, widząc to, zaśmiał się tylko serdecznie.

- Nie no, żartuję. Po prostu mówił, że fajnie spotkać kogoś ze szkoły i w ogóle, nic złego.

Flora spojrzała ponownie na kwiat i od razu pokręciła głową.

Nie, drugi raz już na pewno się nie dam.

39 Kwiatów • Bill WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz