Niecałe dwa tygodnie później, pewnej nocy, gdy Flora spała smacznie w swoim łóżku w domu rodziców, obudziło ją jakieś stukanie o okno. Dziewczyna miała lekki sen, więc zerwała się od razu. Nie dając swoim oczom przyzwyczaić się do ciemności, od razu uklękła, by wyjrzeć przez okno obok łóżka. Odsłoniła zasłonę i zobaczyła parę błyszczących oczu. Choć najpierw się przestraszyła, zdała sobie sprawę, że patrzyła na sowę, która trzymała w dziobie jakąś kartkę.
- Co do cholery? - mruknęła sama do siebie i niechętnie stanęła na łóżku, by sięgnąć do klamki i otworzyć okno.
W lato jasno robiło się wyjątkowo szybko, ale na dworze nadal było ciemno, więc Flora wiedziała, że musiał być środek nocy. Prędko odebrała od sowy karteczkę, a ptak natychmiast odleciał. Dziewczyna wkurzyła się na cały świat, gdy zrozumiała, że w ciemnościach nie odczyta napisu na kartce. Przeklnęła pod nosem i sięgnęła po różdżkę leżącą na jej szafce, po czym rzuciła Lumos.
Zaklęcie częściowo ją oślepiło, aż po chwili Flora była w stanie wreszcie odczytać treść kartki.
Czekam przed drzwiami na dole. Chodź do mnie, to bardzo ważne.
Bill- Co on znowu wymyślił? - jęknęła Flora sama do siebie, po czym poprawiła swoje spadające jej ramiączko koszuli nocnej i zeskoczyła z łóżka.
Jak pijana zeszła po schodach z różdżką w ręku. Nie zaczęła się nawet zastanawiać, czy stało się coś złego, była po prostu wściekła na Billa za budzenie jej w środku nocy (spojrzała na mugolski zegarek w salonie wskazujący trzecią pięćdziesiąt osiem, co potwierdziło jej podejrzenia co do godziny). Otworzyła w końcu drzwi i zobaczyła swojego ukochanego szczerzącego się do niej, wyglądającego na w pełni obudzonego.
- William, kocham cię, ale jest prawie czwarta rano. Co ty tu robisz? - zapytała Flora z pretensją, ziewając i trąc oczy.
- Wiem, że to nietypowe, ale muszę cię gdzieś zabrać - Chodź, obiecuję, że nie pożałujesz.
- Już żałuję - mruknęła Flora, opierając się o drzwi po wsparcie.
- Mamy piętnaście minut, no chodź - namawiał Bill, który zdawał się być czymś podekscytowany jak małe dziecko.
- Piętnaście minut na co? - zapytała Flora, ponownie poprawiając problematyczne ramiączko. - Zgon w męczarniach?
Bill zaśmiał się, po czym wyciągnął zza pleców różową różę. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Teraz dasz się namówić? - zapytał, siłą powstrzymując się od roześmiania.
- Ale ty jesteś głupi, Weasley - powiedziała Flora ze zmrużonymi oczami i odebrała kwiat, mimo wszystko się uśmiechając. Następnie weszła z powrotem w głąb domu, a Bill roześmiał się w głos.
- Dlatego cię kocham - zawołał do niej.
Flora wróciła po jakichś trzech minutach, ubrana w krótkie spodenki i długą bluzę, z włosami związanymi w luźny warkocz. Wyglądała już na nieco bardziej pobudzoną, choć nadal zirytowaną.
- Oby było warto, Weasley - powiedziała, zamykając za sobą drzwi.
- Zobaczysz, że tak - powiedział Bill i złapał ją za rękę.
Chwilę później teleportowali się. Flora najpierw usłyszała szum, później poczuła mocny, znajomy zapach, aż wreszcie otworzyła zmęczone oczy i zobaczyła, że znajdowali się z Billem na klifie przy morzu. Dziewczyna nie widziała przed sobą nic innego, jak rozległą wodę i niebo, na którym zaraz miało pojawić się słońce. Widok był naprawdę nieziemski.
- Wow... - wydusiła Flora, patrząc na roztaczający się przed nią krajobraz z otwartymi ustami. - No to jest boskie...
Wokół nie było absolutnie nikogo, tylko oni i pokryte zielenią klify. W tle brzmiał jedynie szum rozbijających się fal. Flora wzięła głęboki wdech, dając temu pięknemu zapachowi morza dotrzeć do jej nozdrzy.
- Będzie jeszcze lepiej, gdy słońce się pokaże za parę minut - powiedział nagle Bill, uśmiechając się.
- No dobra... Ale jeśli zabrałeś mnie tu w środku nocy tylko dla widoku, to własnoręcznie cię ukatrupię, Wi...
- Nie, nie, choć to bonus - przerwał jej Bill, po czym stanął za nią, położył dłonie na jej ramionach i zaczął powoli obracać do tyłu. - Zabrałem cię tu dla... Tego.
Usta Flory otworzyły się jeszcze szerzej. Przed sobą zobaczyła niewielki, choć piętrowy domek, w którego wapienne ściany wtopiono mnóstwo muszelek. Był naprawdę piękny, a przede wszystkim miał mnóstwo białych okien, z których Flora była pewna, że widok musiał zapierać dech w piersiach.
- Co to jest...? - zapytała po chwili gapienia się na dom w totalnym oszołomieniu. - Znaczy...
- To jest dom, który może być nasz - powiedział podekscytowany Bill, widząc pozytywne zaskoczenie malujące się na twarzy dziewczyny.
- Żartujesz? - zapytała Flora od razu, patrząc na niego wielkimi oczami, a on od razu pokręcił głową.
- Przyjeżdżaliśmy tutaj, jak byliśmy mali - wyjaśnił, patrząc na dom z jakimś utęsknieniem. - To dom mojej ciotki. Rozmawiałem z nią i obiecała nam go dać, tylko...
Bill ugryzł się w język. Warunek ciotki był jednocześnie prosty, a jednocześnie tak trudny... Dom miał być prezentem ślubnym dla obojga. Ciotka podkreśliła, że nie odda tego miejsca pierwszej lepszej pannie, a jak zobaczy obrączki, to będzie miała pewność, że to coś poważnego. Bill nie chciał jednak tego jeszcze mówić Florze...
- Tylko? - dopytywała dziewczyna, widząc jego zamyślenie.
- Tylko trzeba załatwić jeszcze parę rzeczy - wymamrotał Bill prędko, postanawiając zmienić temat. - Ale jak? Podoba ci się? Spełniło choć jedno życzenie?
- Żartujesz? To spełnienie wszystkich moich życzeń - powiedziała Flora i rzuciła się ukochanemu na szyję, przyczepiając się do niego niczym koala. - Szkoda, że szesnastoletnia ja tego nie widzi...
- Jak to nie? - zapytał roześmiany chłopak, wycofując się nieco, by zobaczyć jej twarz.
- Szesnastoletnia ja była nienormalna. Śniła o tobie po nocach.
- Nie jest tak nadal? - zapytał Bill, unosząc dziwnie brwi, na co Flora uderzyła go w ramię.
- Nie, bo teraz mi spać nie dajesz. W każdym znaczeniu.
- Ale nie bez powodu - powiedział Bill i obrócił dziewczynę z powrotem przodem do morza, by znowu zaparło jej dech w piersiach.
Słońce zaczęło powoli, powolutku wschodzić, wyłaniać się zza wody. Widok robił się coraz lepszy, a Flora wiedziała, że nie pragnęłaby niczego bardziej, niż codziennego wstawania w takim otoczeniu. Podobało jej się wszystko: muszle, rozległe, zielone pola, rozbijające się o klify fale, słońce odbijające się w wodzie...
Dziewczyna oparła się o ramię Billa i stali tak w ciszy, obserwując piękny wschód. I dopiero wtedy, gdy miała chwilę na zastanowienie się, w zaspanym umyśle Flory jakby przełączył się jakiś pstryczek. Co, jeśli Bill chciał się jej wtedy oświadczyć? Nie, żeby protestowała - według niej okoliczności były idealne, a odpowiedź jasna. Przemyślała to wszystko i zrozumiała, że ten scenariusz był bardzo prawdopodobny. Serce zaczęło jej szybciej bić na samą myśl.
Mijały jednak minuty, a nic się nie działo. Słońce wzeszło w końcu w pełni, a wtedy Bill zaproponował powrót do domu, by Flora mogła odespać noc. Początkowo się nie zgodziła, myśląc, że daje mu szansę. W końcu jednak się zgodziła.
Nic absolutnie się nie stało, a Flora położyła się z powrotem w pewnym sensie rozczarowana.
CZYTASZ
39 Kwiatów • Bill Weasley
Fanfiction🌹 Flora jest racjonalną i twardo stąpającą po ziemi osobą, która nie wierzy w los, przepowiednie i temu podobne brednie. Jednak po jej (niedobrowolnej) wizycie u wróżki Nenet w jej życie wstępują nagłe zmiany: zaczyna otrzymywać tajemnicze, różowe...