🌹 S i ó d m y k w i a t

8.9K 1.3K 319
                                    

- Zbieramy się? - zapytał Bill Flory, gdy bankiet zdawał się powoli wyciszać. Zrobiło się już naprawdę późno, mimo to niektóre gobliny nadal grały z czarodziejami w ruletkę i tym podobne. Część gości uznała jednak, że to był najwyższy czas na zniknięcie stamtąd.

- O ile ci pasuje, ja się dostosuję - powiedziała Flora, która nie chciała na nim niczego wymuszać.

- Ja teoretycznie nie muszę tu w ogóle być - przyznał Bill. - Miałem tylko rozdać kwiaty - dodał z uśmiechem.

Flora prawie otworzyła usta z szoku i gapiła się na rudzielca wielkimi oczami. Czy to oznaczało, że on w ogóle nie musiał być na żadnej z tych imprez? Zdała sobie sprawę, że przecież tak naprawdę nic na nich nie robił... Poza rozdawaniem kwiatów i rozmawianiem z nią.

- Ja... To znaczy... Możemy iść. Ja tylko... Muszę wziąć jakieś moje rzeczy...

- Pójść z tobą? - zaproponował Bill, ale Flora szybko pokręciła głową.

- Nie trzeba. Zaraz wracam... - powiedziała, po czym się deportowała prosto do mieszkania.

Gdy weszła do swojej sypialni, poczuła nieprzyjemny dreszcz. Znowu przed oczami miała sytuację z wczorajszej nocy... Nie umiałaby już tam zasnąć. Szybko zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i wrzuciła je do małej, różowej torebki, na którą rzuciła niewykrywalne zaklęcie zmniejszająco-zwiększające, w ten sposób wszystko się do niej zmieściło.

Gdy spakowała większość rzeczy, spojrzała na toaletkę - tam stał jej wazon z pięcioma kwiatami tego samego koloru. Dołożyła szósty - kolejną różę od Billa - i stwierdziła, że nie mogła ich tam zostawić. Rzuciła prędko odpowiednie zaklęcia, by się nie zniszczyły, po czym również wrzuciła je do torby.

Nim się obejrzała, była z powrotem na bankiecie, a Bill wyciągał do niej rękę, by razem z nim deportowała się przed jego mieszkanie. Ujęła ją, ale puściła natychmiastowo, gdy tylko się pojawili się przed drzwiami lokum w dużej kamienicy w Hurgadzie.

Bill otworzył drzwi, a Flora weszła do środka powoli, rozglądając się po pomieszczeniu: wchodziło się od razu do salonu.

Był niewielki, ale przytulny. Miał ciemnopomarańczowe ściany i ciemne panele. Na środku stał niski, drewniany stolik, obok niego brunatna kanapa i fotel, a naprzeciw tego wszystkiego - wysoka półka z książkami. Dziewczynie brakowało naturalnie jednej rzeczy: kwiatów.

- Chciałabyś herbaty? - zapytał Bill, wychodząc przed nią i zmierzając w kierunku drzwi, które znajdowały się po lewej.

- Nie, dziękuję, mną się w ogóle nie przejmuj - powiedziała Flora, nieświadomie poprawiając pasek od swojej torebki. - Mnie i tak już jest wystarczająco głupio... Ale z drugiej strony jestem ci niesamowicie wdzięczna.

- Flora, wszystko w porządku, nie przejmuj się - zapewniał ją Bill, zastanawiając się, czemu czuła się aż tak speszona: w końcu sam jej to wszystko zaproponował.

- Jak będę coś mogła zrobić, to od razu mów - nalegała dziewczyna. - Mogę coś ugotować czy...

Bill zaśmiał się krótko, nadal stojąc w drzwiach, którymi chciał przejść do kuchni. Flora uniosła brwi, w sekundę przechodząc z zawstydzenia na podejrzliwość.

- Czemu się śmiejesz? - zapytała, mrużąc oczy.

- Przepraszam, przepraszam - powiedział nadal rozbawiony chłopak, próbując się uspokoić. - Nie martw się, Flora. Czuj się jak u siebie. Ja do pewnego czasu miałem nawet współlokatora i teź sobie radziliśmy. Jego pokój stoi pusty, więc w ogóle nie będziesz przeszkadzać. Także... Może skusisz się jednak na tę herbatę?

- No dobrze - odparła cicho. Jeszcze raz dziękuję - dodała prędko, w końcu robiąc kilka kroków w głąb pomieszczenia.

Bill zniknął za drzwiami, a ona usiadła niepewnie na kanapie. Ściągnęła torebkę i też buty na obcasie, od których już strasznie bolały ją stopy. Zanim zdążyła się obejrzeć, chłopak wrócił, lewitując różdżką dwa dymiące kubki.

- Dziękuję - powiedziała Flora, gdy postawił jeden z nich przed nią na stoliku. Bill usadowił się w fotelu ze swoim napojem, patrząc na nią ukradkiem.

- A, tak w ogóle, nie zdziw się, jeśli rano mnie nie będzie - powiedział nagle. - Gringott potrafi mnie wezwać o każdej godzinie...

- Hm, skąd ja to znam - powiedziała Flora ze słabym uśmiechem, po czym wzięła łyk gorącej herbaty. - Byłam sobie spokojnie w Sudanie, a w środku nocy przychodzi list, że rano mam być tu w Egipcie.

Oboje się krótko zaśmiali i nastał moment niezręcznej ciszy, w czasie której każde z nich zajęte było swoim kubkiem. Flora zaczynała się czuć bardzo niekomfortowo i w końcu postanowiła tę ciszę przerwać.

- Ładnie tu masz - stwierdziła, odstawiając herbatę z powrotem na stolik. - Nawet jeśli to nie do końca mój klimat.

- Tak? Co byś zmieniła? - zapytał zaciekawiony Bill, a Flora rozejrzała się ponownie, zamyślona.

- Może to głupie, ale po prostu dziwnie się czuję w miejscu bez żadnych roślin - przyznała blondynka. - Ja mam je wszędzie, i w domu, i w biurze... Też tu trochę ciemno, ale przytulnie.

Rozmawiali jeszcze jakiś moment, a dziewczyna kompletnie zapomniała o swoim zadaniu, o ataku, o negocjacjach... Gdy kończyli herbaty, Bill zaprowadził ją do pokoju, w którym miała spać. Był podobny do salonu, niewielki i ciemny, a jedyne meble w środku były to duża szafa, łóżko i szafka nocna, wszystkie ciemnobrązowe.

- Łazienka jest tam - Bill wskazał na drzwi po prawej od pokoju. - Gdybyś czegoś potrzebowała...

- W porządku, dziękuję - zapewniła go. - Ja chyba się już położę... Dziś miałam mnóstwo wrażeń.

- A, tak, pewnie. Dobranoc - powiedział Bill, po czym szybko wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Flora spała niespokojnie. Co chwilę przypominały jej się okropne wydarzenia poprzedniej nocy, jednak gdy się budziła, przypominała sobie, że nie była już sama. Myślała o tym, że nawet gdyby coś się stało... To ktoś jeszcze tam się znajdował, by być po jej stronie. A Bill w końcu był Gryfonem... Odwagi mu nie brakowało.

Gdy Flora obudziła się wcześnie rano następnego dnia, Billa rzeczywiście nie było. Dziewczyna poszła najpierw do łazienki, a potem ruszyła do salonu, przez który trzeba było przejść, żeby dotrzeć do kuchni. Blondynka otworzyła usta ze zdziwienia, gdy zauważyła w pomieszczeniu coś, czego wczoraj na pewno tam nie było.

Na stole stała ogromna donica z różowym storczykiem.

39 Kwiatów • Bill WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz