Poza maratonem, bo kocham Blorę?
~
Flora ogarnęła się nieco, jednak do kuchni weszła tamtego ranka nadal ubrana w swoją koszulę nocną. Bill już tam był, stał przy blacie i wycierał sobie ręce. Dziewczynie aż zrobiło się cieplej na jego widok, bo przypomniały się jej wydarzenia minionej nocy. Była naprawdę bardzo szczęśliwa, nawet jeśli gdzieś z tyłu głowy nadal siedziały jej obawy.
- Hej - powiedział Bill, uśmiechając się równie szeroko. - Obudziłem cię? - zapytał troskliwie, zastanawiając się, czy nie za głośno się zachowywał.
- Nie, nie... - Flora pokręciła głową, podchodząc do blatu. - Robisz śniadanie? - spytała, wskazując głową na kuchenkę, na której Bill postawił czajnik i patelnię.
- Właśnie chciałem. Na co masz ochotę?
- Może ja zrobię - zaproponowała blondynka, podchodząc do kuchenki, jednak Bill ją prędko zatrzymał.
- Nie, spokojnie, ja się tym zajmę.
- Ale ja mogę...
- Dobrze, pójdźmy na kompromis - przerwał jej chłopak i położył rękę na jej ramieniu. - Zróbmy je razem.
- Ja jedzenie, ty herbatę? - powiedziała Flora.
- Stoi - Bill zgodził się natychmiastowo, jednak zanim zabrał się do roboty, złapał ją za ręce. - Posłuchaj, Flora. Ja w nocy mówiłem szczerze i naprawdę mi na tobie zależy. I nawet nie wiesz jak się cieszę, że zostałaś.
- Ja też... - przyznała dziewczyna, ciesząc się z ciepła jego o wiele większych dłoni wokół swoich. - Ale wiesz, czego się boję - dodała, chcec być z nim jak najbardziej szczera.
- Porozmawiajmy o tym, w takim razie - zaproponował Bill, po czym puścił dłonie Flory i zajął się nastawianiem wody na herbatę, a ona w tym czasie podeszła do lodówki. - Tak w ogóle, czemu nie rzucisz tej roboty? Ten twój szef niezbyt dobrze cię traktuje, z tego co mówiłaś.
- To nie jest takie proste, musiałabym najpierw znaleźć coś innego... - odpowiedziała Flora, wyjmując z lodówki kilka składników. - Pasują ci naleśniki?
Bill pokiwał energicznie głową, wyjmując z szafki dwa żółte kubki.
- To może przedłuż ten urlop? - zaproponował, gdy Flora zaczęła machać swoją różdżką, by wyciągnąć potrzebne jej przyrządy.
- Cóż... W zasadzie... Pracownicy, który pracują w ambasadzie ponad cztery lata mają prawo do jednorazowego urlopu na cały rok, i jeszcze oni za to zapłacą, tylko trzeba oddać mieszkanie służbowe na ten czas... - wyjaśniła, odmierzając składniki również za pomocą różdżki. - Ale nawet nie sądziłam, że kiedykolwiek ten urlop wykorzystam...
- No i świetnie - przerwał jej Bill, wrzucając do kubków torebki z herbatą. - Mieszkać masz gdzie, a ja planowałem za jakiś czas przyjechać do Anglii, więc możemy pojechać razem. Kiedy ostatnio odwiedzałaś rodzinę?
Flora zaprzestała ruszać swoją różdżkę i zamyśliła się na moment.
- W zeszłe Boże Narodzenie...? - powiedziała z zawahaniem, bo sama nie była pewna, które święta to były.
- A mamy wrzesień. Czyli też ich sporo nie widziałaś - stwierdził Bill, po czym podszedł do niej i stanął naprzeciwko, zmuszając ją do oparcia się o blat plecami. - To co? Jedziemy?
Dziewczyna odłożyła na chwilę różdżkę i pokręciła głową sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.
- Co ja przez ciebie robię, William... - wymamrotała, na co zdziwiony Bill nieco wycofał swoją głowę.
- William? Skąd ty wiesz, że ja...? - wydukał zdumiony, zastanawiając się, skąd dziewczyna znała jego prawdziwe imię, którego nie używali już nawet jego rodzice.
- My Krukoni dużo wiemy - odpowiedziała tylko, uśmiechając się triumfalnie, po czym spoważniała. - A co do wyjazdu... Co z twoją pracą?
- Jest... Wystarczająco elastyczna, bym zniknął na jakiś czas - powiedział cicho, kładąc swoje ręce po obu jej stronach na blacie za nią. - Czyli się zgadzasz?
Flora pomyślała, że Bill miał rację. Prawda była taka, że od jakiegoś czasu nie była zadowolona ze swojej pracy, ale jej ambicja kazała jej to wszystko znosić. Po ostatnich wydarzeniach i - jak uważała - upokorzeniu przez ambasadora po pracy, którą wykonała, nie zaszkodziłoby, gdyby sobie tak nagle zniknęła.
- Zgadzam - powiedziała, tym razem uśmiechając się już serdecznie, nie odrywając swoich oczu od tych błękitnych chłopaka przed sobą. On również nie spuszczał wzroku z jej twarzy.
Zapadła cisza, w tle słuchać było tylko gaz palący się pod czajnikiem z wodą. Oboje na moment zapomnieli o tym, co przed chwilą robili, a z każdą sekunds atomsfera między nimi robiła się coraz bardziej napięta.
Flora przełknęła ślinę i oparła się rękami o blat, nagle czując się bardzo mała. Serce biło jej na tyle mocno, że poczuła puls w dłoni. Bill czuł się podobnie. Jako Gryfon pierwszy postanowił przerwać to silne oczekiwanie - uniósł jedną swoją rękę i ujął w nią twarz dziewczyny, czym rozpalił jej już i tak rozgrzane policzki.
Bill podjął ostateczną decyzję: zaczął się zbliżać do jej twarzy, bardzo powoli, spokojnie, na tyle, że ich nosy się już dotknęły, a poziom adrenaliny w ciele Flory podskoczył gwałtownie...
Gdy zagwizdał czajnik, sygnalizując zagotowanie się wody. Oboje się tym nieco zaskoczyli i lekko odsunęli się od siebie, bo czar chwili prysł.
- Herbata - wymamrotała zażenowana Flora. - Woda, znaczy...
- Woda, woda... - powtórzył po niej głupio Bill, zabierając swoją dłoń z jej twarzy i robiąc krótki krok w tył. - Ale jeszcze coś - dodał, po czym znikąd wyciągnął zza ucha dziewczyny małą, różową margaretkę, którą jej później wręczył.
- Co to za sztuczka? Skąd ty to wziąłeś? - zapytała, wiedząc, że taka sztuczka wcale nie była trudna, ale w tamym momencie cieszyło ją po prostu wszystko. Już od dawna nie była tak szczęśliwa z jakiegokolwiek powodu.
Bill wzruszył ramionami, wreszcie wyłączając gaz pod wodą.
- My Gryfoni dużo umiemy.
CZYTASZ
39 Kwiatów • Bill Weasley
Fanfiction🌹 Flora jest racjonalną i twardo stąpającą po ziemi osobą, która nie wierzy w los, przepowiednie i temu podobne brednie. Jednak po jej (niedobrowolnej) wizycie u wróżki Nenet w jej życie wstępują nagłe zmiany: zaczyna otrzymywać tajemnicze, różowe...