🌹 T r z y d z i e s t y ó s m y k w i a t

6.7K 992 173
                                    

Bill na szczęście dotrzymał słowa danego Florze i dowiózł ich bezpiecznie, i do Harry'ego, i z powrotem do Nory. Gorzej było z Georgem, który niestety stracił ucho. Flora i Bill byli też świadkami śmierci Moody'ego, nawet jeśli dziewczyna raczej starała się na to nie patrzeć.

Nie było jednak zbyt wiele czasu na żałobę po Alastorze, gdyż już kilka dni później miał odbyć się ślub, a wszyscy zajęli się ostatnimi przygotowaniami do uroczystości, przy okazji rozdzielając przyszłą parę.

Mniej niż godzinę przed ślubem Flora została dopadnięta przez ciotkę Muriel, która skrytykowała każdy element jej stroju, aż wreszcie podarowała pannie młodej tiarę. Ten przedmiot, w mniemaniu starszej kobiety, zdawał się jako jedyny być bez skazy. Kiedy ciotka wreszcie opuściła pokój Nory, w którym Flora ostatecznie się przygotowywała, Leah ukryła twarz w dłoniach.

- Wiesz co... - powiedziała druhna, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki. - Kocham Charliego całym sercem, ale wiem, że on czasem po prostu przesadza. Liczyłam, że tym razem też, ale nie. Ta ciotka jest okropna - ostatnie słowa Leah wyszeptała z frustracją.

Na te słowa Flora uśmiechnęła się delikatnie. Jej najlepsza przyjaciółka nie miała pojęcia, że jeszcze tego wieczoru Charlie miał zamiar się jej oświadczyć. Zapytał Florę i Billa o pozwolenie, nie chciał im zabierać wieczoru, ale oni z radością się zgodzili. Stwierdzili wspólnie, że im więcej dobrych wydarzeń w całym wojennym szaleństwie, tym lepiej.

- Przynajmniej odda Billowi i mi ten dom nad morzem. Jest naprawdę piękny - powiedziała Flora, nie chcąc wspominać o Charliem, by przypadkiem się nie wygadać. - A ta tiara też nie jest zła - dodała, stając przed lustrem, by ją przymierzyć.

- To fakt - przyznała Leah, przechodząc za nią. - Wyglądasz niesamowicie, Flora. Jeśli Billa nie zwali z nóg, to jest z nim coś nie tak.

Flora patrzyła na swoją piękną, białą suknię, tiarę, welon, idealne tamtego dnia blond loki... Czuła, jak łzy zbierały jej się w oczach i w żaden sposób nie potrafiła ich powstrzymać.

- Nie mogę w to uwierzyć, Leah - wyszeptała łamiącym się głosem. - Chodziłam za Billem po szkole, chowałam się za półkami, układając sobie w głowie, co do niego powiem, a teraz... Teraz mam być jego żoną? - dodała, w końcu się rozpłakując.

- No, już, nie płacz, nie płacz, bo cały makijaż szlag trafi - powiedziała Leah, natychmiast wyciągając swoją różdżkę, by ją osuszyć. - Widać marzenia się spełniają - dodała, uratowawszy twarz panny młodej.

Flora pokiwała głową, uśmiechając się z nadal zaszkolnymi oczami.

- Charlie też zwariuje na twój widok - powiedziała, w pełni obracając się przodem do przyjaciółki, która wyglądała zupełnie inaczej, niż zazwyczaj.

Leah poprawiła nieznacznie swoją pudroworóżową sukienkę, nieco zawstydzona.

- Oj, po prostu nigdy nie widział mnie w sukience... - powiedziała nieśmiało. - No i w makijażu... I rozpuszczonych włosach... Wiesz, to wszystko nie sprzyja pracy ze smokami - dodała, znowu nieświadomie poprawiając sukienkę.

Flora chciała odpowiedzieć, jednak w tym momencie przez otwarte okno wleciała nagle wielka, czarna sowa. Zrzuciła ona na szafkę jakiś list i różową lilię, a następnie wyleciała prędko, zanim obie dziewczyny w ogóle się zorientowały, co się stało.

- A to co? - powiedziała zdziwiona Leah.

Flora podeszła do listu ze zdumioną miną. Była to tylko śnieżnobiała kartka z wiadomością napisaną złotym atramentem:

Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Gwiazdy wam sprzyjają.
N.

- Nenet... - szepnęła Flora sama do siebie w zaskoczeniu, a następnie złapała za lilię.

I wtedy wydarzyło się coś dziwnego: lila wyrwała się z dłoni dziewczyny, a do pokoju zaczęły zlatywać się wszystkie różowe kwiaty, które Flora dotąd zebrała. Każdy z nich wyglądał jak świeży, nawet jeśli najstarszy miał cztery lata i każdy sam przyciął się tak, by stworzyć jeden różnorodny, ale piękny bukiet. Po chwili znikąd wyczarowały się do niego zielone dodatki, zwieńczające całą kompozycję.

- Okej, co się właśnie stało? - zapytała Leah, patrząc na to wszystko tak, jakby sam Merlin jej się objawił.

Flora nie odpowiedziała jej, tylko ujęła bukiet w ręce i popatrzyła na niego badawczo.

- Ale dlaczego już...? - zapytała, a następnie szybko przeliczyła wszystkie kwiaty. - Trzydzieści osiem...? A co z ostatnim?

- Ostatnim? - dopytywała zupełnie zdezorientowana Leah, próbując zrozumieć, co się stało.

- Powinno być trzydzieści dziewięć... - wyjaśniła Flora.

Dziewczyna sama nie wiedziała czemu, ale zaczynała się martwić. Jeszcze cztery lata temu w życiu nie uwierzyłaby w tak głupią wróżbę, jednak wszystko, co mówiła Nenet, jak dotąd się sprawdzało. Ostatni kwiat miał być na ślubie, trzydziesty dziewiąty, ale te już złożyły się w bukiet...

- Flora, czy to są te kwiaty od Nenet? - zapytała nagle Leah, wreszcie przypomniawszy sobie o wróżce, do której sama zaprowadziła przyjaciółkę.

- Tak, ale jednego brakuje... - przyznała Flora, przygryzając wargę. Boję się, że to zły znak. Sama nie wierzę w to, że tak się tym przejmuję, ale...

- Przestań - przerwała jej Leah stanowczo. - Własnymi rękami uduszę kogokolwiek - tu wskazała na swoje dość umięśnione ramiona - kto przeszkodzi ci dotrzeć dziś do ołtarza.

Flora spojrzała na Leah z uśmiechem. Odłożyła bukiet i podeszła do niej, by ją mocno przytulić.

- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam, Leah - wyznała blondynka. - Bez ciebie nadal siedziałabym w Egipcie i tyrała dla Fishmana.

Leah odwazjemniła uścisk, a następnie prędko się wycofała.

- Idziemy zaraz, bo twój przyszły mąż jest niecierpliwy, zresztą tak jak jego bracia - powiedziała i zaczęła się uważnie przyglądać blondynce. - Welon jest. Makijaż uratowany. Tiara jest. Suknia jest. Bukiet... Rozumiem, że nowy?

Flora spojrzała na bukiet przygotowany wcześniej, również różowy, stojący we flakonie na parapecie. Wiedziała, że nie mogła go wziąć.

- Nowy - dodała, znowu podnosząc swój bukiet z trzydziestu ośmiu kwiatów i patrząc na niego z radością, choć nadal się trochę martwiła.

- No... A to co po weselu też masz? - zapytała Leah z wymownym uśmieszkiem.

Flora jedną ręką naciągnęła kawałek dekoltu swojej sukni, by odsłonić czerwoną bieliznę, którą wybrała w salonie (dzięki zaklęciom kolor nie przebijał się przez białą kreację). Cieszyła się, że jednak się na nią zdecydowała i po cichi nie mogła się doczekać, by pokazać się swojemy ukochanemu. Leah klasnęła w ręce z satysfakcją.

- Pan Bill Weasley wielki łamacz zaklęć będzie ci dzisiaj z ręki jadł.

39 Kwiatów • Bill WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz