Rozdział 1.

767 75 16
                                    

Nigdy nie stroniłem od ludzi. Zawsze pragnąłem otaczać się innymi osobami zupełnie jakbym potrzebował ich obecności i widoku. Prawdę mówiąc to od dziecka byłem ufny i chętnie pomagałem drugiej osobie gotów rzucić wszystko byleby wywołać na czyjejś twarzy szczery uśmiech.

Szczęście wypełniało mnie całego niczym promyki słońca. W szkole byłem lubiany, a moja troska i opieka sprawiły, że inni nabrali do mnie zaufania i chętnie powierzali mi swoje kłopoty. To wcale nie było tak, że sam się narzucałem. Wydawało mi się, że potrafię rozwiązywać cudze problemy. Bo swoich własnych nie umiałem.

Poznałem go jakieś dwa lata temu na początku liceum. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza swoją grobową twarzą oraz bladością skóry. Yoongi był niemal jak duch, a gdy zjawiał się na korytarzu niemal odruchowo moje nogi niosły się ku niemu. Sam nie byłem pewny co takiego mnie w nim fascynuje, lecz jego ponure spojrzenie wywoływało w moim sercu lekkie drżenie.

Zaprzyjaźniłem się z czarnowłosym, chociaż nie było łatwo. Yoongi zbywał mnie byle pretekstem, lecz się nie poddałem. Najwyraźniej dostrzegł moją zawziętość, bo po miesiącu pozwolił mi się do siebie zbliżyć na tyle, że mogliśmy zostać przyjaciółmi. Jednak ja czułem coś więcej.

Zacząłem się zastanawiać czy czasem nie zapadłem na dziwną chorobę, ale wszystko wskazywało na to, że jestem po prostu zakochany. Czy to zbrodnia? W moich oczach nie, ale jak miałbym powiedzieć o tym chłopakowi, który ledwo tolerował ludzkie istnienie?

Postanowiłem zaczekać na odpowiedni moment, który tak swoją drogą przeciągnął się do dwóch lat. A ja nie potrafiłem wyznać swoich uczuć, cierpiąc w głębi serca.

Mieszkam na przedmieściach Seulu w jednym z tamtejszych bloków. Natomiast mój przyjaciel zamieszkuje w ulicy naprzeciw mojej, dlatego mam do niego zaledwie parę kroków. Jednak to, że jesteśmy tak blisko siebie niczego nie zmienia. Chciałbym móc być odważny i powiedzieć mu prosto w oczy jak bardzo go lubię.

Moje mieszkanie jest dość małe, ale wygodne. Wystarczające żeby pomieścić mnie i rodziców. Moja starsza siostra Jihyo wzięła ślub z Francuzem i przeprowadziła się do Paryża więc jest trochę więcej miejsca na moje rzeczy. To nie tak, że się cieszę z powodu jej nieobecności, ale jest dorosłą kobietą, która wkrótce będzie mieć własną rodzinę. Cieszę się jej szczęściem. Jihyo odwiedza nas na święta więc wtedy mam okazję z nią porozmawiać. Lecz nawet ona nie zdaje sobie sprawy, że od dawna jestem nieszczęśliwie zakochany i nie potrafię sobie z tym poradzić. Może by mi coś poradziła, bo w końcu jest z zawodu psychiatrą, ale trochę boję się jej powiedzieć kogo obdarzyłem swoimi uczuciami. W końcu co innego kochać obcokrajowca, a co innego darzyć tymi uczuciami osobę tej samej płci. W Korei to prawie jak popełnienie największej zbrodni.

Mój pokój jest jasny. Zupełnie jak kolor żółty, mój ulubiony. Jako że spędzam w nim większość swojego czasu postanowiłem dołożyć wszelkich starań, aby był ciepły i przytulny. Moje łóżko ma białą narzutę oraz miękką poduszkę do której czasem się przytulam. Bardzo lubię uściski, a skoro Yoongi nie jest moim chłopakiem to do kogo mogę się przytulać? Nie mam zbyt dużego wyboru.

Moje regały są zapełnione japońskimi mangami oraz książkami do kaligrafii. Sporą część wolnego czasu poświęcam na czytanie i rysowanie komiksów. Nie jestem w tym wybitnie uzdolniony, ale staram się jak mogę. Chciałbym kiedyś stworzyć opowieść o nas, to znaczy o sobie i Yoonim. Brunet nie przepada za tym gdy go tak nazywam, ale w głębi siebie wiem, że czuje się wtedy mniej zatroskany. Uśmiecha się i myśli, że ja tego nie widzę. 

Wiem, że muszę się bardziej postarać żeby zdobyć serce Yoongiego. Mój przyjaciel cierpi na depresję, a ja czasem nie wiem co robić. Jestem wtedy bezradny jak inni ludzie, którzy nie radzą sobie z problemami. Mimo mojego uśmiechu i sposobu bycia, Yooni nadal cierpi po śmierci mamy, która odeszła gdy był w gimnazjum. W obliczu żałoby jestem bezradny.

Mimo, iż w wyobraźni jestem w stanie powiedzieć chłopakowi te dwa ważne słowa to w prawdziwym świecie już nie. Moja nieśmiałość czasem mnie przeraża i nie mogę wykonać żadnego śmiałego kroku. A wiem, że Yoongi nigdy się nie domyśli nawet co tak naprawdę czuję względem niego.

***

Codziennie obiecywałem sobie, że pora to zmienić. Wreszcie nadszedł ten czas, w którym powinienem wziąć się w garść i rzucić mu to śmiałe wyznanie prosto w twarz.

Tego poranka jak zawsze włożyłem na siebie mundurek, poprawiając swoje włosy i szukając plecaka. Gdy go znalazłem przy biurku na moment zajrzałem do środka. Uśmiechnąłem się, spoglądając na mangę. Postanowiłem dać ją Yoongiemu w prezencie. Może w ten sposób jakoś wywołam uśmiech na jego twarzy.

Gdy wyszedłem na ulicę dojrzałem w pobliżu stojącego bruneta. Yoongi czekał na mnie jak co rano, a gdy spokojnie podszedłem do niego, ledwo podniósł głowę.

- Jak się masz, Yooni? - zagaiłem, uśmiechając się do niego radośnie.- Dobrze spałeś?

Chłopak poprawił swoje niesforne włosy, a potem mruknął pod nosem:

- Taa, cudownie. Chodźmy.

Dosłyszałem jego mrukliwy ton, dlatego na razie wolałem o nic nie pytać. Z doświadczenia wiedziałem, że to jeden z jego gorszych dni gdy wszystko jest na nie.

Jakoś w połowie drogi odważyłem się trącić go łokciem, a gdy rzucił mi spojrzenie z boku, szepnąłem konspiracyjnie:

- Mam dla ciebie prezent.

Yoongi zmarszczył brwi, lecz nie wyglądał na zainteresowanego. Po krótkim wahaniu spytał w końcu:

- Co to? 

Uśmiechnąłem się tajemniczo, ale nie zmienił wyrazu swojej twarzy. Nie wiedziałem co robić, jak go rozśmieszyć. To było ponad moje siły gdy jego humor był aż tak paskudny.

- Na pewno ci się spodoba - zapewniłem go szybko, przygryzając usta w napięciu.- Poza tym...to należało do mnie, ale teraz chcę żebyś to zatrzymał.

Brunet westchnął, patrząc przed siebie ponurym wzrokiem.

- Skoro to twoje to czemu mi to dajesz?

- No bo...- zawahałem się, a potem złapałem go za rękę.

Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, mrugając pospiesznie.

- Co teraz robisz, Jiminnie?

Patrzyłem na niego uważnie, starając się wybadać jego nastrój. Był zły, poirytowany, smutny? Już nie byłem pewny.

- Próbuję cię rozbawić - odpowiedziałem szczerze, ale brunet nie zareagował.- Chcę tylko żebyś się uśmiechał, Yooni.

- Dlaczego miałbym to robić bez powodu? - zapytał logicznie, a potem odsunął moją dłoń i ruszył przed siebie.- Idziesz czy chcesz się dziś spóźnić?

Westchnąłem, dołączając do niego w drodze. Taki właśnie był Yoongi. 

******************************************************************************************






BrillareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz