Rozdział 18.

461 73 35
                                    

Byłem zły na Jungkooka. Gdyby nie jego nagłe pojawienie się przy moim bloku, być może Yoongi pozwoliłby mi spróbować czegoś więcej. Moja okazja przepadła, a ja wiedziałem, że już nie uda mi się ponownie zbliżyć do bruneta.

- On cię śledzi - usłyszałem niski ton Yoongiego, a gdy na niego spojrzałem, zmarszczył czoło.- Zostań tu, zaraz go stąd wygonię.

Zmartwiałem, przytrzymując chłopaka za rękę. Nie mogłem pozwolić żeby zrobił coś tak idiotycznego.

- Puść mnie, nie widzisz co się dzieje? - mruknął rozgniewany, zaciskając usta w wąską linię.

- Nie rób tego, proszę - wyszeptałem, czując jak robi mi się duszno. Na samą myśl, że być może mój przyjaciel będzie chciał zrobić krzywdę szatynowi, oblało mnie gorąco. - Kookie na pewno nie szedł za mną, jestem o tym przekonany.

- Tak? Wobec tego jak to wytłumaczysz, co? - Yoongi skrzyżował ręce na ramionach, patrząc na mnie spod oka.- Od samego początku łazi za tobą jak pies.

Skrzywiłem się gdy to powiedział. Czemu znowu stał się taki zimny?

- Dlaczego go nie lubisz? - zapytałem wojowniczo, unosząc głowę do góry.- Jungkook nie zrobił nic złego.

- Jeszcze nie - dodał brunet, a ja odsunąłem się od niego. - Idziesz do niego? Super! Więc idź, nie zatrzymuję cię!

Moje usta zadrżały, ale powstrzymałem się od płaczu. Nie patrząc więcej na Yoongiego, pobiegłem prosto w stronę czekającego na rogu Jungkooka.

***

- Przepraszam, jeśli wam przeszkodziłem - szepnął szatyn, idąc za mną po schodach.

Zaproponowałem mu żeby wpadł do mnie na trochę i napił się herbaty. Zgodził się od razu, a widząc moją smutną twarz, starał się mnie jakoś pocieszyć. Yoongi się mylił. Jungkook nie był zły. Nie miał wobec mnie ukrytych intencji. Po prostu chciał być moim przyjacielem.

- Nie musisz przepraszać - odpowiedziałem, stając u drzwi i zapraszając chłopaka do środka.- Wejdź, tutaj mieszkam.

Szatyn przestąpił próg mieszkania, a następnie zdjął buty i położył na szafce. Potem zdjął plecak i zostawił go na podłodze. Wyprostował się, patrząc na mnie przyjaźnie.

- Głupio wyszło - przyznał, zmuszając się do lekkiego uśmiechu.- Ale ja naprawdę...musiałem się upewnić czy nic ci nie będzie.

Byłem zaskoczony słysząc coś podobnego. Czemu się o mnie martwił aż tak bardzo? 

- Yooni nie zrobiłby mi krzywdy - odpowiedziałem, wzdychając i nabierając powietrza w płuca. Poczułem się wyczerpany emocjonalnie.- Po prostu...chciałem z nim porozmawiać i przekonać się czy ciągle jeszcze mnie nienawidzi...

Mój głos zaczął się załamywać na końcu zdania, a ja zupełnie bez panowania nad sobą, ukryłem twarz w dłoniach.

- Jiminnie...- Jungkook podszedł bliżej mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.- Nie płacz, nie zasłużył sobie na to. Nie rozpaczaj z powodu takiego idioty.

Uniosłem głowę do góry, patrząc na szatyna.

- Ten idiota jest moim przyjacielem - wydusiłem z siebie, zanosząc się szlochem.- Ja..

- Przepraszam - powiedział cicho chłopak, patrząc na mnie uważnie.- Nie chciałem, wybacz mi.

Pokręciłem głową, biorąc kilka głębszych wdechów.

- Już lepiej, zaraz będzie dobrze - zapewniłem Jungkooka, ale sam miałem wątpliwości czy nie zacznę znowu płakać gdy pójdzie do domu.

***

BrillareOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz