Arsen siadł przy stole z kubkiem kawy w ręku, był już wieczór, a on chciał przemyśleć pewną sprawę.
Okazało się, że zgraja młokosów często napastowała swoich równolatków lub dzieci młodsze od siebie. Wiele osób przez nią ucierpiało, a najbardziej Jacob Simson, który był swego rodzaju jej kozłem ofiarnym. Dręczyciele często grozili swoim ofiarą, że jeżeli pisną komuś o nich słowo to, spotka ich wielka kara.Tłumaczyło to, czemu Arsen wcześniej się o nich nie dowiedział. Zwiadowca zgłosił sprawę do barona, który miał podjąć decyzję, jaką mają ponieść karę. Do tego czasu mieli zostać pod nadzorem swoich rodziców, którzy, gdy usłyszeli, co wyprawiały ich dzieci podczas swojej nieobecności w domu, byli bardzo zagniewani lub smutni.
Rodzice ofiar odczuwali podobne emocje, jednakże ze zgoła innych powodów. Złościli się na swoje pociechy, gdyż nie mówiły one wcześniej o sytuacji, w której się znalazły. Smucili się, że w ogóle dopuścili do powstania takiej sytuacji.
Sami poszkodowani poczuli ulgę, gdy dowiedzieli się, że ich oprawców złapano na gorącym uczynku, a Jacob wprost promieniował radością. Bardzo podziwiał Kiliana, gdyż ten nie zawachał się stanąć w jego obronie przed trzema wyższymi chłopakami. Mało tego, zdołał im nieźle dopiec.
Zwiadowca zauważył, że Kilian słuchając pochwał Jacoba, poczuł się niezręcznie i próbował umniejszyć wagę tego, co uczynił. Arsen spostrzegł także odważne zachowanie chłopaka, jego pomysłowość, szybkość, spryt i zwinność.
Zwiadowca pociągnął łyk kawy, powtórzył sobie w myślach rozmowę, którą przeprowadził z Quickiem kilka minut wcześniej. Konik przedstawił mu pewną myśl, Arsen był do niej nastawiony sceptycznie. Quick wyczuł to i rzekł jedynie "Zaufaj mi", już drugi raz tego dnia.
Zwiadowca miał przeczucie, że konik może mieć rację, a z doświadczenia wiedział, że przeczuć nie można bagatelizować. Jednak jeszcze przez pewien czas rozważał, czy pójść za radą wierzchowca. Aż w końcu, podjął decyzję.
***
Kilian kręcił się wciąż po przeznaczonym dla niego pokoju w chatce Arsena. Chodził w kółko od okna do drzwi, jedno pytanie, które krążyło mu po głowie, nie dawało mu spokoju. Chciał się dowiedzieć jaka jest na nie odpowiedź. Miał pewne wątpliwości, co do zawodu Arsena. Tego dnia Kilian tylko się upewnił, że mężczyzna zataja to, kim jest naprawdę. Zachowywał się zbyt władczo na zwykłego myśliwego.
Chłopak coś podejrzewał. Ale co jeśli jego przypuszczenia okażą się niesłuszne? Wtedy zostanie wyśmiany. Lecz czy nie warto spróbować? No dobra, ale jeśli jego podejrzenia okażą się konstruktywne, to co? To niczego nie zmieni, on i tak pójdzie pracować do wsi i zacznie prowadzić spokojne i monotonne życie. Więc czemu się nie spytać? Niczego nie ryzykuje oprócz możliwości wyśmiania. Przynajmniej zaspokoi dręczącą go ciekawość.
Kilian zdecydowanym krokiem podszedł do drzwi, otworzył je i wyszedł z pokoju. Zobaczył Arsena, siedzącego na krześle z nogami na stole. Gdy Kilian usiadł naprzeciwko niego, ten nawet nie raczył zdjąć ich z blatu, zajęty dokańczaniem kawy.
- Arsen? - zaczął niepewnie chłopak.
Mężczyzna mruknął coś pod nosem, co miało chyba oznaczać, że Kilian ma kontynuować swą wypowiedź.
Chłopak wziął głęboki oddech i rzucił prosto z mostu:
- Czy jesteś zwiadowcą? - Dopiero teraz Arsen poświęcił mu trochę więcej uwagi.
- Większość ludzi uważa, że zwiadowcy to legenda - rzekł mężczyzna, odstawiając pusty już kubek po kawie na blat. - Ty sądzisz inaczej?Kilian gdyby stał, przestąpiłby z nogi na nogę, ale siedział, więc tylko zagryzł wargi. Myślał, że jeśli Arsen jest zwiadowcą, powie mu to wprost, a jeśli nie, to go wyśmieje. Nie spodziewał się takiej reakcji.
- Uważam, że - zaczął ostrożnie chłopak - mogą nie być legendą. Znam ludzi, którzy widzieli chociażby jednego na własne oczy, a przynajmniej tak mówią.
Twarz Arsena pozostała nieprzenikniona.
- A dlaczego sądzisz, że mógłbym być zwiadowcą - spytał mężczyzna, kładąc szczególny nacisk na słowa "mógłbym być".Kilian miał wielką ochotę skończyć tę rozmowę, ale jak już zaczął, to się nie wycofa.
- Bo posiadasz płaszcz, który z pewnością pozwala wtopić się w tło i posługujesz się łukiem oraz dwoma nożami. - Chłopak chciał dodać, że ma konia i mieszka w chatce w lesie, ale były to zbyt słabe argumenty i wnet z nich zrezygnował. Nawet te, które wypowiedział, które z początku wydawały mu się trafne, teraz gdy je wyrzekł, zdał sobie sprawę z tego, że są złe.- Tylko dlatego? - Mężczyzna sprawiał wrażenie szczerze rozbawionego.
Kilian nie mógł pozbyć się poczucia, że gra w grę, której zasady zna tylko Arsen.
- Chyba tak. - Chłopak czuł się niezręcznie i bardzo głupio.
Arsen uniósł brwi do góry.
- Ach tak? - Kilian miał wrażenie, jakby mężczyzna miał zaraz wybuchnąć śmiechem, choć jego oczy pozostawały poważne. - Niektóre osoby zajmują się badaniem historii zwiadowców. A ty? Ile o nich wiesz?Kilian nie miał pojęcia, po co mężczyzna się o to go pyta. Wzruszył mentalnie ramionami.
- Mało, moi rodzice uważali, że są to totalne bzdury i nie chcieli bym słuchał historii o nich.
- Ale ty chciałeś ich słuchać - to było raczej stwierdzenie faktu niż pytanie.
Kilian kiwnął głową.
- Gdy przyjeżdżał bajarz, często wymykałem się z domu, by posłuchać trochę opowieści o zwiadowcach. Wszystko czego się o nich dowiedziałem bardzo mnie ciekawiło i przez pewien czas marzyłem, żeby być jednym z nich - przyznał się. - Ale większość ludzi twierdziła, że już ich nie ma, więc ja też zacząłem tak myśleć i wkrótce o nich zapomniałem.
Arsen pokiwał głową i rzekł:
- A ja ci o nich przypomniałem, tak?
- Tak, myślałem, że jesteś zwiadowcą. To głupie, wiem.
Kilian nie wiedział, co sobie wyobrażał, że zwiadowcy istnieją? Kiedyś byli, ale teraz już ich nie ma.- Nie, dobrze myślałeś. Jestem zwiadowcą. - Arsen wyjął spod kołnierza, wiszący na jego szyi łańcuszek ze srebrnym liściem dębu. Pokazał go Kilianowi, który otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
Chłopak był tak zaskoczony, że przez dobrą chwilę nie mógł niczego z siebie wydusić.
- Co? - wykrztusił w końcu.
Arsen zdjął nogi ze stołu.
- A ty posiadasz pewne predyspozycje, bym mógł wziąć ciebie na ucznia. - To już przeważyło szalę, zszokowany Kilian patrzył się na Arsena, jakby ten właśnie uznał, że woda jest łatwopalna.
- Co?! - powtórzył tylko.
Arsen się zniecierpliwił.
- Przestań powtarzać "co" - Kilian w odpowiedzi kiwnął jedynie głową.Chłopak musiał poukładać sobie wszystko w głowie. Poznał zwiadowcę, a przecież oni podobno zniknęli z Araluenu. Ten oto zwiadowca zaproponował mu, że może go wyszkolić, jego, zwyczajnego wieśniaka!
Arsen jakby odgadł, co myśli chłopak, bo rzekł:
- Zwiadowcy nie kierują się hierarchią społeczną, dla nas ważne są umiejętności i to kim się jest naprawdę.
Kiliana ogarnęła euforia. Nie będzie zwykłym chłopem, dla którego najciekawszą rzeczą w życiu jest zjedzenie jego dyni przez psa.- Mógłbym być szkolony na zwiadowcę? - spytał, a oczy mu zaiskrzyły.
- Możesz być szkolony na zwiadowcę
- odparł Arsen. - Wszystko zależy od tego, czy chcesz, czy nie.
Kilian zerwał się z krzesła.
- Chcę! Proszę, ja chcę!
Zwiadowca uniósł ręce w uspokajającym geście.
- Spokojnie - rzekł i zapewnił: - Jutro z rana ze wschodem słońca zaczynasz naukę.
CZYTASZ
[Zawieszone] Zwiadowcy|Późne Lata|Cisza przed burzą
Fanfiction[Zawieszone] Akcja dzieje się około 70 lat po akcji książek Johna Flanagana. Opowiada o chłopaku imieniem Kilian... Albo nieważne, jeśli chcecie, dowiecie się sami.