Następnego dnia podczas śniadania Kilian nie mógł wytrzymać chwili w jednym miejscu. Miał mnóstwo pytań, ale zwiadowca wydawał się nie zdawać sobie z tego sprawy i ignorował chłopaka, który wiercił się niespokojnie w krześle.
Kilian kierowany potrzebą zaspokojenia swojej ciekawości, wreszcie nie wytrzymał i spytał się:
- Co będziemy robić?
Chłopak miał dosyć czekania i chciał wziąć się za naukę czegokolwiek.
- Dowiesz się w swoim czasie - odrzekł mu zwiadowca.
Kilian westchnął w głębi duszy, nie mógł znieść oczekiwania. Czas dłużył mu się niemiłosiernie.Gdy wreszcie skończyli śniadanie, Kilian pozmywał naczynia i wyruszyli lasem na północ.
- Gdzie idziemy? - chłopak szedł żwawo, żeby jak najszybciej dotrzeć na miejsce i dowiedzieć się w końcu, co będzie robić.
- Dowiesz się, gdy tam dojdziemy - odparł Arsen ze stoickim spokojem.
Zapadła chwila ciszy, ale Kilian wnet ją przerwał.
- A po co tam idziemy? - Chłopak wbił oczekujące spojrzenie w zwiadowcę. Może wreszcie coś z niego wyciągnie?
Arsen wziął głęboki oddech i odrzekł Kilianowi:
- Po to, żebyś się czegoś nauczył - wyjaśnił zwiadowca, jednak Kilianowi takie wytłumaczenie nie wystarczało.
- A czego?Arsen nabrał powietrza w płuca i wzniósł oczy do nieba.
- Mógłbyś łaskawie przestać zadawać głupie pytania? - Zwiadowca już zaczął żałować, że poszedł za radą Quicka i przyjął Kiliana na ucznia.
Chłopak posłusznie zamilkł i zaczął rozglądać się wokół siebie.Las był przeważnie iglasty, ale co jakiś czas napotykał się na dęby, klony albo kasztany, w większości były to młode drzewka sięgające ledwie do pasa. Zdażały się również starsze, które znacznie nad nim górowały i pochylały sękate konary ku ziemi.
Szli tak gdzieś z pół godziny, gdy nagle zwiadowca się zatrzymał i rzekł:
- To tu.
Wokół nich pełno było krzaczków jagód, drzewa rosły tu daleko od siebie, dzięki czemu na poszycie padało więcej promieni słonecznych.
- To tu? - Kilian byl nieco zdezorientowany, spodziewał się... no właśnie, czego się spodziewał?
- Nie rozumiesz tego terminu? - Arsen uniósł brew do góry.
- Rozumiem - zapewnił zwiadowcę Kilian.
- No więc, nie powtarzaj tego, co mówię. - Chłopak kiwnął głową.
- A co będziemy robić?
- Zbierać jagody.Kilian w ostatniej chwili powstrzymał się przed powtórzeniem tego, co przed chwilą powiedział zwiadowca.
- Aha - rzekł tylko, głosem wyzbytym z wcześniejszego entuzjazmu.Arsen wyciągnął z torby przy pasie skórzany worek, w którym z łatwością pomieściłyby się dwa kilogramy jagód.
- Zapełnij go do końca, tylko tak, żeby dało się go zawiązać - powiedział wręczając go Kilianowi.
Sam wyciągnął podobny worek dla siebie.
Zwiadowca przykucnął przy krzaczkach jagód, zaczął zbierać małe granatowoniebieskie owoce i wkładać je do swojego worka.Kilian stał w miejscu jak wmurowany, trzymając w ręku pusty worek. Arsen odwrócił się do niego i ponaglił go ręką.
- Zbieraj, nie mamy na to tygodnia.
Kilian biorąc przykład ze zwiadowcy, przykucnął przy zbiorowisku krzaczków i zaczął zrywać jagody.Zastanawiał się, o co chodzi Arsenowi. Przecież zwiadowcy posługiwali się bronią i byli siłami specjalnymi Araluenu, raczej nie zajmowali się zbieractwem. Zaczął zastanawiać się, czy Arsen sobie z niego żartuje. Jednak pomyślał, że na to zwiadowca jest za poważny.
Chłopak miał wiele wątpliwości, ale z braku lepszej opcji postanowił zaufać Arsenowi. W końcu był zwiadowcą i z pewnością wiedział, co robi.
Kilian zerknął na Arsena i ze zdziwieniem zauważył, że ten ma już 1/8 worka zapełnioną. Zajrzał do swojego, była w nim tylko mała garstka jagód. Stwierdził, że to przez to, że się zamyślił i wziął się ze zdwojoną siłą do pracy. Sądził, że to nie może być takie trudne, skoro Arsen zdołał już tyle nazbierać.
Mylił się i nawet nie wiedział, jak bardzo.
CZYTASZ
[Zawieszone] Zwiadowcy|Późne Lata|Cisza przed burzą
Fanfiction[Zawieszone] Akcja dzieje się około 70 lat po akcji książek Johna Flanagana. Opowiada o chłopaku imieniem Kilian... Albo nieważne, jeśli chcecie, dowiecie się sami.