XII. - Uniesienie

28 11 0
                                    

*✭˚・゚✧*・゚*✭˚・゚✧*・゚*

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*✭˚・゚✧*・゚*✭˚・゚✧*・゚*

Emil siedział przygarbiony przy barze, nie płakał po prostu wpatrywał się w drinka, którego trzymał w swojej smukłej dłoni. Jego serce rozwaliło się na małe kawałki. Nie dopuszczał do siebie tego, że ona nie żyje, że się zabiła. Nie miał pojęcia, dlaczego, może to jego wina? Chciał się jej spytać, dlaczego, co się stało, ale było już za późno.

Przejechał palcem po swoich popękanych wargach, czuł na nich jej ciepłe usta. Przez głowę przelatywał obraz jej roześmianej twarzy.

- Cholera... Dlaczego Alex? - mruknął do siebie, a po jego zarumienionych policzkach, spłynęła samotna łza, którą natychmiast starł.

Siedział sam w barze, w którym rudowłosa spędzała tak wiele godzin, do jego uszu dolatywała zapętlana jazzowa piosenka. Kątem oka zauważył, jak dosiadają się do niego dobrze mu znane postacie. Upił łyk z brudnej szklanki i przeniósł swój wzrok na dwójkę siedzącą obok niego, w ciemnych garniturach.

- Jak się masz? - spytał brunet, przeczesując gęste włosy dłonią.

- Okropnie, chcę umrzeć.

- To chyba nienajlepszy pomysł... - mruknął i zatopił swoje spojrzenie w żylastych dłoniach Oriwieru.

- A spierdalaj... - warknął - skąd wiedzieliście, że tu jestem?

- To było oczywiste.

Emil cicho się zaśmiał i ponownie zatopił swoje usta w drinku.

- Nam też jest przykro...

- Wiem - przerwał mu - nie mówmy o niej, proszę...

- No dobrze, a więc mój drogi Emilu, ile już wypiłeś? - spytał Oriwieru rozpinając dwa guziki koszuli.

- Dwa drinki i wyprzedzając twoje pytanie, tak zamierzam się schlać.

Nie minęła nawet godzina, a trójka mężczyzn siedząca przy barze, zdążyła się narąbać w trzy dupy.
Emil zeskoczył ze stołka i chwiejąc się lekko, odszedł kilka kroków w przód.

- Czy wisz możecie mi taxi wezwać? - wskazał palcem na Adriano, gapiącego się na śpiące na barze Oriwieru.

- Nie umiem?

- To się przejdę - mruknął przytrzymując się dłonią o stolik - dobranoc szanownemu państwu życzę!

Pomachał brunetowi i poszedł w kierunku schodów o mało nie zabijając się o swoje stopy. Na górę po schodach wszedł przy pomocy drugiego pijaczka.

- Ej, Oriwieru chodźmy do domu... Jesteśmy najebani w pizdę.

Adriano potrząsnął delikatnie śpiącym facetem, a w odpowiedzi usłyszał ciche mruknięcie.

- No chodź, bo mnie spanko bierze!

- Ok, ale wcześniej sikać muszę -powiedział podnosząc się ze stołka.

- Poczekam tu na ciebie, ty seksowny dziku - brunet cicho się zaśmiał i oparł głowę o dłoń.

- Seksowny dziku? - spytał lekko się kołysząc -chodź ze mną do kibla.

Kwiatuszek kiwnął przecząca głową.

- Dlaczego? - spytał Oriwieru delikatnie podchodząc do faceta.

- Bo, po co? - spytał uśmiechając się do wysokiego bruneta.

Oriwieru przerwał dzielące ich centymetry i wbił się w usta gwiazdki, wplątał swoje kościste dłonie w jego miękkie włosy i pozwolił sobie na francuski pocałunek, przy grupie zszokowanych mężczyzn.

- Chodźmy stąd - szepnął mu na ucho Oriwieru i rzucił na ladę kilka dolarów.

Gorący oddech na karku Adriano, przyprawiał go o gęsią skórkę. Długie, kościste palce, błądziły po jego ciepłych udach, tak bardzo pragnące zasmakować jego ciała. Wbił swoje malinowe usta w jego brzoskwiniowe, całował go delikatnie, jeżdżąc dłońmi po napiętych plecach młodszego. Oriwieru ostrożnie poruszał swoimi biodrami, co chwilę pytając Kwiatuszka, czy wszystko w porządku i czy nic go nie boli. Za każdym razem w odpowiedzi słyszał mruczane tak, przeplatywane z cichymi jękami. Pierwszy raz się tak kochał, tak delikatnie. Serce biło mu, jak oszalałe, pomimo niemałej ilości alkoholu, czuł wszystko tak wyraźnie i tak trzeźwo, każdy jego dotyk, pocałunek składany na jego mokrej szyi. Czuł jego wodę kolońską i pot. Kochali się przy świetle niebieski neonów ze splecionymi dłońmi, które tak bardzo do siebie pasowały. Obdarowywali się słodkim pocałunkami i zduszonymi pojękiwaniami. Tańczyli walca językami przy akompaniamencie nocnych dźwięków miasta, na starej kanapie w jednym z love hoteli, na której zapewne bzykała się niejedna parka.
Oriwieru złapał Adriano swoimi silnymi ramionami i uniósł go do góry, tak że facet znajdował się nad nim. Brunet założył swoje urzeźbione ręce na jego ramiona i całował go swoimi czerwonymi ustami po spoconej szyi. Wolnym ruchem unosił i zniżał swój zgrabny tyłek, szpecąc miodowe słówka do ucha Oriwieru. Niegłośno jęcząc, zanurzył swoje dłonie w jego włosach, wciąż powolnie unosząc swoje biodra.
Zmęczeni opadli na kanapę, wciąż z rumieniącymi się polikami, wtulili się w siebie.

- Muszę zapalić - powiedział Adriano, wyrywając się z objęć Oriwieru.

- Ty palisz?

- Tylko po dobrym seksie...
Kwiatuszek posłał mu zalotny uśmiech i wsunął papierosa między usta.

- Co z nami? - spytał zapalając papierosa.

- Nie wiem - odpowiedział szczerze, podnosząc się do siadu.

- Kocham cię Oriwieru - powiedział z piekącymi policzkami i zaciągnął się dymem - Może tego nie wiesz, ale gdy byłeś w śpiączce to cały czas przy tobie byłem...

- Wiem - przerwał mu i spojrzał w jego świecące oczy - i dziękuję, że byłeś.

Adriano posłał mu delikatny uśmiech i odwrócił twarz w stronę okna, z którego wpadało światło bławatkowych neonów.

- Minęły cztery miesiące, odkąd się obudziłeś... - facet usiadł naprzeciwko Oriwieru i odchylił głowę w górę, lustrując pięknie zdobiony sufit hotelu.

Ciemny blondyn mruknął potwierdzająco i zatopił swoje spojrzenie w szyi Kwiatuszka, na której kilka minut wcześniej składał gorące pocałunki, spoglądał na jabłko Adama, poruszające się przy każdym przełknięciu silny.

- Wracając do mojego wyznania - zaczął - co do mnie czujesz?

- Chyba cię kocham... - jęknął zawstydzony i zaczął wpatrywać się w swoją kościstą dłoń - chcę cię bardziej poznać, chcę chodzić z tobą na randki do parku, rozmawiać o głupotach, trzymać cię za ręce.

Facet skrył swoją czerwoną buzie w dłoniach i wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk.

- To urocze... Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnę.
Brunet podszedł do mężczyzny, cmoknął go w czoło i wtulił go w swoją klatkę piersiową, delikatnie gładząc jego włosy.

- Nie żeby co, ale czuję twojego siusiora na klacie.

- A ja twojego na kolanie.

TamudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz