15

177 18 2
                                    

***Per. Namjoon***

Spakowałem wszystkie najpotrzebniejsze mi rzeczy takie jak telefon, portfel, dokumenty, ubrania i jakieś pieniądze. Seokjin pomagał mi w pakowaniu. On jest taki kochany. Mówił też, że nie pozwoli mnie skrzywdzić i, że będzie mnie chronić. Tym bardziej przed tym dupkiem a.k.a. moim tatą. Nie wiem jak na długo. Boję się, że może mnie znaleźć. 

Nadal mnie bolą tamte okolice. Kiedy o tym wspominam to strach mnie wypełnia. Dobra, ja już powinienem wychodzić. Mam nadzieje, że teraz nie będzie wracał z pracy. Zawsze gdzieś około tej godziny wraca do domu. Jak tak to mamy przesrane. I żeby nie skrzywdził Jina... Jak tak to go zabije. Jakby tak się stało nie wybaczyłbym mu już nigdy.


***Koniec Per. Namjoon***

-Dobra, to wszystko? - zapytał Jin. - Czy jeszcze czegoś potrzebujesz?

-Nie, wydaje się, że to wszystko. - Odpowiedział. - Jin...

-Tak?

-... jeszcze raz chcę ci podziękować. Nie znamy się długo a ty chcesz mnie przygarnąć. - spojrzał się na starszego. - Jeszcze raz ci bardzo, bardzo dziękuje, Jin-hyu-

-Namjooon, wróciłeeem! - Przerwał mu dźwięk otwierania domu, a zarazem drzwi. Już wiedział kto to jest. Jego wzrok wylądował z Seokjina na drzwi do pokoju, w którym się znajdował. Do jego oczu napłynęły łzy.

-Jin-Hyung... To on. - Mocno się przeraził. - On mi może coś zrobić, a co gorsza tobie! Ja się boje, Jin! 

-Nic ci w mojej obecności nie zrobi. O to się nie musisz martwić, dzieciaku. - uspokoił go towarzysz.

-Szykuj się, Namjoon bo będzie ostro! - Seokjin na te słowa wstał.

-Nam, lepiej się odsuń. - Rozkazał.

Drzwi się otworzyły. W progu stał ojciec Nama z paskiem od spodni w dłoniach. 

-Mam nadzieje, że już w- - Spojrzał na ,trochę wyższego od niego, mężczyznę. -  A ty to kto?

-Nazywam się Kim Seokjin i jestem przyjacielem pana syna. - Przedstawił się Kim. - Opowiedział mi o wszystkim co się stało. Zabieram go do siebie. Nie pozwolę, żeby pan go więcej krzywdził.

-Powiedziałeś mu wszystko?! - Ojciec krzykną w stronę Namjoona. 

-... - milczał. - Tak...

-Osz ty mały! - Szybko podszedł do syna z zamiarem uderzenia go.

-E E E Ej! - Jin zatrzymał napastnika. - Mówiłem, że nie pozwolę go skrzywdzić, więc proszę go zostawić, bo inaczej wezwę policję!

-Ty to masz gówno kurwa do gadania! Przymknij się i daj mi dojść do syna! - Zamachną się na Jina ręką, jednak ją zatrzymał.

-Proszę. Go. Zostawić. - Seokjin nadal przekonywał. 

Ojciec Joona nic nie powiedział tylko rzucił się z rękoma, jednak się obronił i kopną go w tamte okolice. Przeciwnik się skulił, jednak po chwili wstał obolały. Znowu rzucił się z rękoma na Jina. Tym razem nie zdążył się obronić i napastnik uderzył go w brzuch przez co padł na ziemie.

-JIN! - próbował wstać jednak na marne. Jego ojciec do niego podszedł i złapał za szyje przez co lekko się podduszał. - Co mu zrobiłeś!?


-To co widać. Teraz czas na kare. - Zaczął szybko szarpać za jego koszulkę próbując ją zdjąć. Udało mu się. Potem zaczął uporczywie zdejmować spodnie.

-Zostaw mnie! - krzyczał przez płacz.

-Myślisz, że ci to teraz ujdzie luzem?! - krzykną na niego. 

-Zostaw, prosze-e-he!

Spodnie były już zdjęte w połowie. Namjoon szarpał się jak najbardziej, byle tylko nie zostać zgwałcony podczas drugi.

Jin nadal leżał na podłodze. Może i nie był za silny, ale udawało mu się bronić. Postanowił to wykorzystać, ale nie w obronie swojej, tylko przyjaciela. Chwycił pierwszą lepszą szklaną butelkę i wstał. Zboczeniec zaczął już powoli zdejmować bokserki chłopaka. Dzieliły ich tylko sekundy od tragedii. Uderzył napastnika w głowę rozbijając butelkę. Padł na podłogę.

-Bierz szybko ubrania i spierdalamy stąd! - Joon spojrzał się dziękczynnie na wybawcę nie mogąc uwierzyć w to co się dopiero stało.

- Co się tak patrzysz? Szybko bierz ubrania i walizkę i spierdalamy! Mamy mało czasu!

-Ah! Tak, tak, jasne! Już idę! -Nam szybko wstał, zabrał wszystkie potrzebne rzeczy i zbiegł na dół.

Seokjin zabrał szybko kluczyki i wyszli przed dom.

-Gdzie jest samochód!? - Zapytał starszy.

-W garażu! - Powiedział. - Za mną, tędy!

Byli już na miejscu.

-Dobra ja już odpalam samochód, a ty zapakuj walizkę i weź ubrania na przód, ubierzesz się.

-Jasne! 

Rzucił walizkę na tylne siedzenia. Otworzył drzwi do przednich siedzeń, zamkną je i zaczął się ubierać. Jin natomiast wyjeżdżał z posesji kierując się do swojego mieszkania.



Can you be my boyfriend? | k. n.j x k.s.j |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz