Demise

161 12 3
                                    

-CZY MOŻESZ W KOŃCU ODE MNIE ODEBRAĆ?! - Krzykną wściekły Jin znowu słysząc telefonową sekretarkę. - Czy jestem ci jeszcze w ogóle potrzebny czy tylko po to byś miał kogo pieprzyć, że tak to ujmę?! Po co to wszystko było, jak i tak nie utrzymujesz ze mną kontaktu?! Czy ty mnie w ogóle jeszcze kochasz!?- Rozłączył się ze łzami w oczach.

,,Mam tego dość! Miał odbierać i się ze mną kontaktować!" rzucił telefon na niedbale pościelone łóżko. Po chwili wyszedł z pokoju.

-Hoseok, idę się przejść. - Powiedział Kim. - Namjoon znowu ode mnie nie odebrał.

-O... To słabo. Dobrze, idź tylko wróć w miare wcześnie już późno. - Odwrócił się Hobi.

-Tak, tak, wrócę. - Odpowiedział.

Załorzył jakiś sweter, ciepłe spodnie, szalik i wyszedł z domu. Nie potrzebne mu było więcej.

Od razu po wyjściu przed klatkę w oczy zaczął pruszyć mu śnieg. Osiadał na włosach, szaliku, a nawet rzęsach.

W tej porze roku ciemno robiło się szybko. Z resztą, jak co roku.

Zaczął od drogi do parku, w którym było ich pierwsze spotkanie. Z tym miejscem miał sporo śmiesznych, niezręcznych i czasami romantycznych chwil.

Wiatr wiał w skutek czeko drzewa wyginały się na wszystkie strony. Śniegu jak na zimę w Korei było wyjątkowo dużo, więc mało co widział przed sobą.

Po kilku minutach jednak dostrzegł bramę wyjściową i skierował się na chodnik. Poruszał się powolnym krokiem. Chwilę później spostrzegł mimo wiatru i innych nie sprzyjających zjawisk pogodowych leżącą różę bez połowy płatków.

Chociaż ich nie miała nadal byly blisko niej. Tworzyły pewnego rodzaju ścieżkę prowadzącą to jakiegoś nieznanego miejsca.

Co do cholery?

Pochylił się nad kwiatem.

O co chodzi? Ja-... Jak to się tu trzyma? To powinno już dawno zwiać wiatr.

Wziął do dłoni jeden leżący luzem płatek, który zaraz się pokruszył.

Bez większego zastanowienia postanowił pójść za ścieszką.

Tej części kwiatu było więcej jak straciła tamta róża. Ktoś najwidoczniej zabrał z je innej, a nawet innych kwiatów.

Ścieżka prowadziła do ciemnej uliczki, przed którą oczywiście staną w miejscu. Po chwili zauważył osobę za kontenerem, owiniętą w koc. Ponieważ Jin miał dobre serce i był wrażliwy na tego typu rzeczy postanowił pomóc. Wyją z kieszeni wszystkie drobne, które miał w kieszeni i potrzedł to tej osoby z zamiarem wręczenia.

Jednak...

Po chwili poczół wilgotną chóstę na ustach i brodzie oraz drógą podobną tylko, że na oczach i suchą.

*♡* Pv. Namjoon. *♡*
...Dwa dni później...


Bardzo miałem za złe sobie to, że nie miałem kontaktu z Jinem. Każda jego pozostawiona wiadomość głosowa krajała mi serce. Wiem, że mogłem oddzwonić, ale nie miałem na to czasu.

Tego dnia byłem wolny i chciałem wreszcie zadzwonić do Seokjina. Kiedy wybierałem numer dostałem propozycje połączenia z Hosieokiem.

-Namjoon, porozmawiaj ze mną, to pilne! Bardzo pilne! - W jego głosie słyszałem niepokój, przerażenie, ale najbardziej zauważalną emocją był smutek.

-Hobi, uspokój się. Oddychaj, oddychaj...

-Bo... Słuchaj mnie po prostu! Jin wyszedł dwa dni temu i nadal nie wrócił.

-Chwila, że co?! Że ten Jin?! ŻE MÓJ JINIE?! - Teraz to i ja zaczęłem panikować coraz bardziej. - Dzwoniłeś może do Jeona?

-No a jak nie? Nawet nie wziął telefonu!- Słyszałem powoli jego załamywujący się głos. - Obiecał mi, że wróci...

-H-Hoseok tylko nie płacz! Jesteś silnym mężczyzną! Coś musimy wymyśleć... yy... To może... Byłeś na policji?

-Kilka razy.

-S-słuchaj. Postaram się wziąć wolne, albo i się zwolnie, przyjadę tam jak najszybciej i pomogę ci w poszukiwaniach, dobra?


*The End*

Także tak...

I tak o to zakończyliśmy tą część.
Mam nadzieje, że wam się podobała, i że nie za wcześnie jej nie skończyłam.

Jak chcecie napiszcie swoją opinie w komentarzach.

BTW
Niedawno wybiło, aż 1k wyświetleń pod tym fikiem za co bardzo dziękuje wsztskim czytającym moje wypociny!

Miejmy nadzieje, że będzie jeszcze lepiej.

I z tym was zostawiam.

Widzimy się w kontynuacji!

Can you be my boyfriend? | k. n.j x k.s.j |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz