Rozdział 2 - Kuchnia

137 9 1
                                    

Shima w ostatniej chwili wpadła do klasy od transmutacji. Mało brakowało, a brązowowłosa spóźniłaby się na lekcję profesor McGonnagal. Nie dość, że ta odjełaby punkty Gryffindorowi to dziewczyna na sto procent nie zrozumiałaby nic z lekcji. Nienawidziła transmutacji. I pomyśleć, że to wszystko przez Blacka, który zatrzymał ją i Dorcas (która jakimś dziwnym trafem była na czas) w dormitorium, aby powiadomić o tak oczywistej rzeczy jak śniadaniu, na które się spóźniła. Shima nie rozumiała co się dzieje z jednym z Huncwotów!

Z zamyślenia wyrwał ją głos McGonnagal, która już na początku roku postanowiła powiadomić o OWMT'ach.

— I pamiętajcie — to dzięki nim możecie dostać się do wymarzonej pracy! — powtórzyła po raz setny profesor. Dziewczyna westchnęła. Nienawidziła ciągłego gadania o przyszłości. Shima chciała żyć tu i teraz. Przynajmniej przez ten rok, kiedy była w Hogwarcie. Mimo to brunetka wiedziała, gdzie chciałaby pracować. Pisałaby artykuły dla Proroka Codziennego. To jej marzenie. Shima była dziewczyną przeciwieństw. Co innego myślała, a co innego robiła. Raz była wesoła, a za chwilę potrafiła płakać.

— Okropnie było dzisiaj nudno — stwierdziła Dorcas przy obiedzie. Shima przytaknęła jej. Oprócz gadania o OWMT'ach nic więcej nie robili.

— Zgodzę się z wami — pokiwała głową Lily.

— James! — krzyknęła nagle Meadows, a chłopak natychmiast pojawił się z prawej strony przyjaciółki — Masz na Lilkę zły wpływ. Stwierdziła, że lekcje były nudne!

— Dora! — syknęła Evans.

— Myślę, że nie ma co z niej ratować, skoro uważa, że lekcje były nudne. Będę czekał o osiemnastej w Pokoju Wspólnym! — uśmiechnął się James, mając nadzieję, że tym razem Lily nieodmówi. Nie dostał odpowiedzi, więc odszedł spowrotem do Huncwotów.

Reszta przerwy obiadowej minęła na próbie przekonania rudej na pójście na spotkanie z Rogaczem. Potem odbyła się ostatnia lekcja — historia magii.

Po lekcjach trójka współlokatorek siadła razem w dormitorium. Wciąż Shima i Dorcas próbowały przekonać Lily. Obie widziały, ile James się starał.

— Dziewczyny. Mówię nie to nie! — powiedziała po raz kolei Evans.

— Z jakiego powodu? Z jakiego powodu nie chcesz z nim iść, dać mu szansy? — zapytała Dorcas.

— Bo... Nie chcę mu robić nadziei — odpowiedziała dziewczyna po chwili wahania.

— Robisz mu nadzieję od dwóch lat! Wiesz jak on cierpi? — stwierdziła Shima.

— Słuchaj Lily — zaczęła Dorcas poważnym głosem — jesteś moją przyjaciółką, tak jak James jest moim przyjacielem. Wiesz ile razy gadał tylko o tobie? Ciągle Lily, Lily i Lily. Założę się, że Black, Lupin i Pettigrew też nonstop o tym słyszą! On coś do ciebie czuje. Idź tam z nim. Uszczęśliwisz go tym.

— Okej — Lily wzięła głęboki oddech i znów to powtórzyła — Okej.

— Jest osiemnasta trzydzieści, może James jeszcze czeka! — stwierdziła Shima, robiąc z włosów rudej francuza. Evans ubrała szybko dżinsy i sweter, wychodząc z dormitorium.

***

James nie oczekiwał, że dziewczyna się pojawi. Siedział na jednej z kanap, patrząc się na tańczący ogień w kominku. W dłoni trzymał list oraz odrobinę zwiędnięte kwiaty, które idealnie odzwierciedlały nastrój chłopaka. Ubrany był jak co dzień do szkoły — koszula i rozgniecione spodnie.

— James? — ktoś wypowiedział jego imię.

— Daj spokój Łapo. I tak nie przyjdzie. Lily nigdy się nie spóźnia. — To mówiąc wrzucił kwiaty do kominka. Ogień strawił je w sekundę. To samo działo się z sercem szatyna, zawładniętym miłością do rudej. James wstał i skierował się w stronę dormitorium. Lecz zamiast Syriusza w Pokoju Wspólnym znajdowała się Evans.

— Lily! — wykrzyknął uradowany i z całej siły przytulił dziewczynę — Przepraszam za te kwiaty, myślałem że nie przyjdziesz.

— James posłuchaj mnie — zaczęła poważnym tonem Lily — Przyszłam tu z dwóch powodów. Po pierwsze Dorcas mnie o to prosiła, a po drugie muszę ci coś powiedzieć.

James kiwnął głową.

— Nie tutaj, dobrze? — powiedział i skierował się w stronę wyjścia. Chłopak i dziewczyna szli ramię w ramię ze sobą. Widać było, że między nimi jest napięta atmosfera. Szatyn przystanął przed obrazem martwej natury i połaskotał gruszkę. Lily już miała coś powiedzieć, gdy James nacisnął klamkę, która pojawiła się nie wiadomo skąd i ukazała się kuchnia pełna skrzatów.

— Co to? — spytała rudowłosa.

— Kuchnia — odpowiedział Potter wchodząc do środka — Uznałem, że najlepiej rozmawia się przy słodyczach.

Oboje siedli do jednego z czterech wielkich stołów. Skrzaty podały im po soku dyniowym, a między nimi położyły półmiski z najróżniejszymi ciastkami. Gdy Rogacz wytłumaczył Lily, jak posiłki dostają się do Sali Wielkiej zaległa krępująca cisza.

— Jestem tu tylko po przyjacielsku — zaczęła nagle ruda, a James wyrzucił z myśli plan złapania dziewczyny za dłoń.

— Czyli po prostu robisz mi nadzieję? Rozumiem. Przyszłaś, bo założyłaś się z Dorcas albo tą całą Shimą? — podniósł głos chłopak. W jego głosie czuć było smutek.

— Co? W życiu! Wiesz, że taka nie jestem — krzyknęła Lily, po czym wstała i dodała spokojniej — Ale jeśli chcesz mogę już sobie pójść, skoro tak uważasz mogę się stąd wynieść.

— Przepraszam. Nie powinienem tak mówić — James złapał ją za rękę pociągnął znów na krzesło, aby usiadła — Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać...

— Słuchaj... Proszę znajdź sobie kogoś innego. Nie czuję do ciebie tego co ty do mnie. Jest wiele innych dziewczyn, które są ode mnie lepsze — powiedziała Lily jednym tchem.

— Jak mam niby to zrobić? Lily, powiedz mi jak mamo tobie zapomnieć? Jesteś piękna, mądra i przede wszystkim dobra dla każdego. — Chłopak opuścił głowę, a długowłosy zamieniła się na komplement. Zaraz jednak się opamiętała.

— Dobrzy ludzie wybaczają przyjaciołom — zauważyła nastolatka, a Potter od razu załapał, że chodzi o Snape'a.

— Przyjaciele to osoby, które nie wyzywają cię od szlam — rzekł Rogacz.

— Muszę już iść — Lily spojrzała na zegarek — Zaraz cisza nocna, a ją nie chcę złapać szlabanu z początku roku.

James nie protestował. Dziewczyna wyszła z kuchni i udała się z powrotem do dormitorium. Obie współlokatorki już spały, mimo wczesnej godziny. Były zmęczone tym dniem. Tylko Lily nie spała, rozmyślała czy dobrze zrobiła prosząc Jamesa aby o niej zapomniał.

Hej! Jak rozdział? Mam nadzieję, że się podoba. Jeśli możesz zostaw gwiazdkę lub komentarz, każdy kto kiedykolwiek pisał zgodzi się ze mną — to naprawdę motywuje!

Lena

Co było wcześniej...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz