Rozdział 1 - Początek

281 12 3
                                    

STARTUJEMY!

Brązowe, niekiedyś rude włosy, dziewczyny, która podążała przez korytarz Hogwartu, podskakiwały związane w wysoki koński ogon. Była spóźniona na  ucztę w Sali Wielkiej. Nie miałoby to większego znaczenia, gdyby nie byłaby to ostatnia uczta na początek roku w Hogwarcie. Ale tak właśnie było. Shima obiecała przyjaciółką, że tym razem będzie na czas. Ten ostatni i jedyny raz.

— A ta jak zawsze spóźniona — zauważyła ze śmiechem na ustach Dorcas Meadows.

— Przepraszam — odburknęła Shima — To nie moja wina.

— W Pokoju Wspólnym zatrzymał cię troll, który chciał się tobie oświadczyć? — zaśmiała się Lily Evans.

— Yhy. Znaczy nie! To Potter i Lupin. Znowu coś robili. Chciałam zobaczyć co — wytłumaczyła się spóźnialska.

— Powinnaś lepiej pilnować swojego chłopaka, Lily — stwierdziła Dorcas.

— Ile razy mam ci powtarzać, że James to nie mój chłopak! To, że ociepiliśmy nasze stosunki, bo przestał dręczyć Snape'a nie oznacza że jestem jego dziewczyną, Meadows — wzburzyła się ruda.

— Śmieję się tylko Lilka.

— Wiem przecież — odburknęła Evans.

— Dziewczyny? Wszyscy się na nas patrzą — zauważyła nagle Shima Rain. Po chwili pozostałe przyjaciółki również to spostrzegły. Lecz uczniowie i nauczyciele Hogwartu nie patrzyły się tylko na nie i powodem nie była kłótnia, lecz co innego.

Każdy Gryfon został opatrzony złotą wstęgą nad własną głową z napisem. Lily od razu gdy zauważyła napis „Lily Potter" zaczęła ciskać w niego zaklęciami. Jedno „Bombarda" wystarczyło, aby napis zniknął. Lily uśmiechnęła się zadowolona. Jednak chwilę później nad jej głową zakwitł ten sam napis, tym razem większy i wyraźniejszy. Teraz to James, który przed momentem wpadł wraz z resztą Huncwotów do Wielkiej Sali, miał na twarzy wyraz triumfu. Nad Dorcas wznosiło się wielkie „naj-przyjaciółka Huncwotów" z czego adresatka napisu była dumna. Nad każdym z Huncwotów wznosiła się ich ksywka z cechą. Tak na przykład powstał „Przystojny Łapa" i „Mądry Rogacz". Shima nie zdążyła nawet spojrzeć na swój, bo poczuła okropny odór. Mimowolnie odwróciła głowę w stronę smrodu. Nad stołem Slytherinu, a dokładnie nad Severusem Snapem unosiła się taka sama wstęga co nad każdym z Gryfonów tylko z tą różnicą, że zrobiona była z czegoś co przypominało szlam. Napis „śmiecierus" świecił nad wkurzonym i brudnym z kleistej substancji Snapem.

Shima, wiedząc co będzie później i zapominając o swoim napisie, wyszła z Wielkiej Sali. Za sobą pociągnęła Lily i Dorcas.

— Ciekawe jaki szlaban dostaną dzisiaj — zapytała jeszcze Meadows i temat żartu Huncwotów był skończony. Przynajmniej w gronie trzech przyjaciółek. Siedemnastolatki wróciły do swojego dormitorium, które zajmowały tylko one i siadły na jednym z łóżek. Zaczęły rozmawiać. Nie widziały się pół wakacji.

— Nadal nie rozumiem, dlaczego nie przyjechałaś do mnie w wakacje! Przecież wysłałam do ciebie ze sto sów! — zaczęła z pretensją Shima.

— Nadal nie byłam pewna co do twoich rodziców — wytłumaczyła się Lily — Nie byłam pewna czy nie są oni tacy jak rodzice Syriusza...

— Oh Lily! To prawda, jestem czystej krwi, ale moi rodzice nie mają fioła na tym punkcie. Zresztą moja babcia jest mugolaczką, a siostra taty poślubiła mugola — wyjaśniła brunetka.

— Przepraszam cię, ale wiesz w tym czasie wolę być pewna...

— To całkowicie zrozumiałe, Lily — wtrąciła się Dorcas, a Rain pokiwała głową zgadzając się z przyjaciółką.

— Ale na święta musisz być! — dodała szybko Shima — Ty Dora też.

— Ile razy mam powtarzać, że nazywam się Dorcas, a nie jakaś Dora! To brzmi okropnie! — zdenerowowała się Meadows.

— Dobrze Doro — zaśmiała się Shima, po czym dostała poduszką. W tym momencie rozpętała się prawdziwą bitwa. Poduszki i inne elementy pościeli latały wszędzie. Po prawie pół godzinnej wojnie wszystkie trzy nastolatki położyły się na jedno łóżko. Oddychały ciężko ze zmęczenia. Cieszyły się każdą chwilą spędzoną we własnym gronie.

— Boję się o rodziców — powiedziała nagle Lily — Są sami, bezbronni. A ja...  To ja sprowadzam na nich niebezpieczeństwo, to przez to, że jestem czarownicą. Jeśli umrą, jeśli ktoś ich zabije, zostanę sama.

Przez chwilę panowała cisza. Żadna z dziewczyn nie wiedziała jak pocieszyć przyjaciółkę. Wkrótce potem Evans usiadła na łóżku, a z jej oczu popłynęły łzy.

— Lily... — zaczęła Shima, lecz jej głos także się załamał. Mimo że jej rodzina była czarodziejami, martwiła się o nich.

— Nie martwcie się dziewczyny. Lily, Ministerstwo Magii zajmuje się ochroną mugoli, a już szczególnie rodziców mugolaków. Shima, o co się martwisz? Jesteś inteligentna, więc po kimś musiałaś to odziedziczyć. Twoi rodzice poradzą sobie bez problemu!

Nagle drzwi do pokoju otwarły się z hukiem. Do środka wparowali Huncwoci.

— Jak tam pierwszym dzień? — spytał James z uśmiechem na ustach, lecz gdy zobaczył trzy przytulające się dziewczyny oraz płaczącą Lily jego mina zrzędła.

— Co się stało Lily? — spytał zatroskanym głosem Rogacz — To przez nasz żart?

— Nie — odpowiedziała Evans — Nic się nie stało. Po prostu... mój pies umarł.

— Oh... Nie wiedziałem. Bardzo mi przykro — powiedział James, podchodząc do Lily.

— Skoro wszystko się wyjaśniło to możecie już iść — stwierdziła Dorcas, otwierając spowrotem drzwi, Peter oraz Remus wyszli już z dormitorium.

— Zgadzam się — stwierdziła Shima — Lily potrzebuje spokoju. Poza tym to, że wymyśliliście sposób na wchodzenie do damskich dormitoriów, nie oznacza, że nie musicie pukać! Może któraś z nas przebierała się.

— Byłoby ciekawie — stwierdził Syriusz.

— Black! — krzyknęła Shima i chłopak dostał poduszką. Zaraz potem i Rogacz, i Łapa zostali wyrzuceni z pokoju dziewczyn z siódmego roku. Huncwoci udali się do własnego dormitorium, które na razie było czyste.

— Coś się chyba nie udało Łapo! — zaśmiał się Remus, gdy cała czwórka usiadła na dywanie — A ja myślałem, że mądry i przystojny Syriusz Black nie będzie miał problemów.

— To jest chyba bez sensu — stwierdził chłopak — Próbuję już od pół roku, a ona nic!

— Spoko. Nie jest tak źle. James goni za Lilką od piątego roku i nadal nic! — zauważył Glizdogon i wszyscy oprócz wspomnianej osoby wybuchli śmiechem.

— Bardzo śmieszne. Nabijajcie się ze mnie zamiast pomóc — obraził się Rogacz. Śmiechów w dormitorium chłopaków z siódmego roku nie było końca.

Pierwszy rozdział na poprawienie humoru w pierwszy dzień szkoły! Podzielcie się wrażeniami (tymi o rozdziale i o szkole).

Lena



Co było wcześniej...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz