Kolejne dni mijały normalnie. Huncwoci znów zrobili kawał. W piątek na stołówce podczas kolacji z sufitu poleciało tysiące piór, spadając do jedzenia. Kilkoro uczniów — mających uczulenia na pierze — natychmiast ewakułowało się z sali. Oczywiście nie obyło się bez ciągłego kichania. Sprzątanie sali zajęło parę dni. Jak się potem okazało, każde pióro miało wcześniej właściciela i tylko on mógł je podnieść. Ponad czterystu uczniów próbowało podnieść każde pióro, aby znaleźć to właściwe. James, Peter, Remus i Syriusz nie przyznawali się do tego uczynku, udając że nie mają z tym nic wspólnego. Dyrektor wyjechał, a kilku nauczycieli było wyjątkowo nieudolnych lub po prostu nie chcieli znaleźć przeciwzalkęcia.
Tak jak na przykład profesor Denis. Ten sympatyczny i roztrzepany nauczyciel zielarstwa, wręcz kochał żarty Huncwotów. Jak to kiedyś ujął „roświetlają one szarą rzeczywistość”.
Lily nie miała czasu porozmawiać z Remusuem, o tym co stało się we wtorek rano. Przez cały tydzień mijała się z nim. A w weekend, jako prefekt naczelny, pomagała w sprzątaniu Wielkiej Sali. Wieczorem w poniedziałek, prawie tydzień po tym wydarzeniu Lily wreszcie złapała Remusa. Siedział on w bibliotece odrabiając transmutację. Gdy ruda tylko podeszła, Lupin uśmiechnął się. Stwarzał pozory wyluzowanego, lecz tak naprawdę jego serce waliło jak młot, a ręce pociły się niemiłosiernie.
Lunatyk wiedział, że nie ma się czego obawiać. Że Lily zaakceptuje to takim jaki jest. Evans miała dobre serce o czym przekonał się już dawno temu. Mimo tego podświadomie chciał uciec.— To dla mnie trudne — zaczął w końcu chłopak — Opowiadanie o tym nie jest łatwe. A ja wiem, że czegoś się domyślasz. Jesteś zbyt inteligentna na to, żeby się tego nie domyślać. Nie ma mnie co miesiąc w pełnię, w okolicach tej nocy chodzę zmęczony i wyczerpany, mam blizny na twarzy... Wiesz kim jestem. Wiesz, że jestem potworem. Jestem wilkołakiem. Gdy byłem mały ugryzł mnie Greyback. Od kiedy pamiętam co miesiąc staję się tym czymś.
— Ja... Nie wiem jak zareagować. Wiem, znaczy domyślałam się. Ale usłyszeć to od ciebie — Dziewczyna zamilkła i przytuliła przyjaciela — Jesteś najodważniejszym i najszlachetniejszym człowiekiem jakiego kiedykolwiek poznałam i nic tego nie zmieni.
— Dziękuję ci — odpowiedział tylko Remus. Gryfon nie pytał się nawet czy Lily dotrzyma tajemnicy. Nie musiał. Wiedział, że może ufać przyjaciółce.
— A co z pozostałymi? James, Syriusz i Peter wrócili z tobą tydzień temu — zapytała po chwili ciszy Evans.
— Oni... — Remus urwał i odpowiedział dopiero po kilku sekundach — co północ odprowadzają mnie w bezpieczne miejsce i pomagają mi wrócić.
Oboje rozmawiali jeszcze chwilę. W końcu bibliotekarka wygoniła ich do dormitorium. Zbliżała się cisza nocna. Przyjaciele rozeszli się do dormitoriów.
***
W tym samym czasie Dorcas szukała któregoś z huncwotów. Miała ważną sprawę, a nigdzie nie mogła znaleźć ani Lily, ani Shimy, ani żadnego Huncowta. Meadows postanowiła poszukać w bibliotece. Ku swojej uldze zobaczyła Lily i Remusa. Nareszcie ktoś z kim można pogadać!
— Jestem potworem — usłyszała przyciszony głos Lupina. Dorcas od razu zrozumiała o co chodzi. Postanowiła zostawić oboje. Doskonale pamiętała jak Remus opowiadał jej i chłopakom o swojej przypadłości. Od tego czasu Meadows nie rozmawiała o tym z Huncwotami, przyjaciele zaczęli coś ukrywać. Dziewczyna próbowała coś zrozumieć lub nawet pogadać z którymś z nich, jednak Gryfoni milczeli jak zaklęci.
Po nieudanych poszukiwaniach Dorcas postanowiła wrócić do Pokoju Wspólnego. Na kanapach siedzieli James, Syriusz i Peter.
— Boże chłopaki! Szukałam was wszędzie.
— Dorcas? Widziałaś gdzieś Remusa? — zapytał James.
— Rozmawia z Lily — odpowiedziała Meadows. Peter jęknął, poczym odrzucił pergamin z esejem na bok.
— Nigdy tego nie skończymy! — stwiedził zrezygnowany Potter.
— A od kiedy odrabiacie lekcje sami? — zaśmiała się Dorcas, zapominając o własnej sprawie.
— Od kiedy chcemy zostać aurorami — odburknął James.
— Możemy pogadać Dorcas? — odezwał się w końcu Syriusz.
— Jasne, o co chodzi? — zgodziła się Meadows.
— Wolałbym w cztery oczy — odpowiedział. James rzucił mu pytające spojrzenie, jednak chłopak tylko pokręcił głową na znak, że potem wszystko wytłumaczy. Syriusz wstał i wyszedł z Pokoju Wspólnego. Dorcas podążyła za nim, trochę zdziwiona.
***
Shima podniosła głowę. Do dormitorium weszła Lily. Wyglądała na przygnębioną.
— Coś się stało? — zapytała Rain.
— Nie. Jestem tylko trochę zmęczona — odpowiedziała Evans i przebrała się w pidżamę. Dziewczyna poszła spać. Shima westchnęła. Coś się działo, a ona chyba jako jedyna nie wiedziała o co chodzi. Po godzinie weszła Dorcas. Była zdyszana, fryzurę miała rozwichrzoną.
— Coś się stało? — Shima znów zadała to pytanie.
— U-uciekałam przed Filchem — odpowiedziała zdawkowo Meadows i zniknęła w łazience. Dorcas też zaraz poszła spać.
Shima siedziała jeszcze chwilę, odrabiając zadanie. Blisko północy rozległo się pukanie. Mała sówka przyniosła list. Dziewczyna otworzyła okno. Do środka wpadły całe masy zimnego powietrza. Gryfonka zatrzęsła się z zimna. Wpuściła sówkę do środka. Odwiązała list i dała jej krakersa. Brązowowłosa usiadła na łóżku. Dziewczyna popatrzyła na adresata. Jej mama. Shima rozdarła list. Przeleciała wzrokiem cały tekst. To co zobaczyła na końcu zmroziło ją. Nie, nie, nie, nie! Z oczu dziewczyny poleciały łzy. To nie mogło być prawdą. To tylko sen.
Lena
CZYTASZ
Co było wcześniej...?
Fanfiction„PREQUEL" do INNA HISTORIA HARRY'EGO POTTERA! Jeśli nie czytałeś/aś tamtego czasu fanfiction to od razu się wróć! Masa spojlerów do IHHP! Shima właśnie idzie na swój ostatni rok w Hogwarcie. Pragnie zdobyć jak najlepsze oceny na OWUM'tach, aby móc p...