Rozdział 5 - Pełnia

94 6 0
                                    

— O cholera! — rozległ się głos z łazienki.

— Lily? Wszystko dobrze? — zapytała z niepokojem Dorcas. W tym samym momencie z pomieszczenia wybiegła Evans.

— Zapomniałam o korepetycjach Jamesa — oznajmiła dziewczyna. Ruda miała na sobie ciepłą pidżamę, a włosy zawinięte były w ręcznik. Shima wiedziała, że jeśli Lily nie wysuszy i nie wyczesze włosów wieczorem na drugi dzień będzie miała szopę. Mimo tego Evans narzuciła szlafrok i wybiegła z dormitorium.

— Ona naprawdę nie potrafi nikomu odmówić pomocy — pokręciła głową Dorcas — jeśli nadal będzie tak harowała, zapracuje się na śmierć.

— Zdecydowanie trzeba coś z tym zrobić — stwierdziła Shima.

— Ale co?

— Nie wiem. Trzeba coś wymyślić —brązowowłosa szybko zgarnęła swoją pidżamę z łóżka i popędziła do łazienki — Pierwsza!

— Ugh! Ciesz się póki możesz! To ostatni raz — krzyknęła jeszcze Meadows, gdy drzwi łazienki zamknęły się. Dziewczyny zawsze kłóciły się o kolejność. Z reguły osoba, która szła na końcu, musiała użerać się z prysznicem. Miał on tą wadę, że po dłuższym używaniu nie chodził tak jak trzeba. Leciała z niego za ciepłą lub za zimna woda.

***

Lily zapukała do dormitorium Huncwotów, jednak nie usłyszała odpowiedzi. Dziewczyna ponowiła próbę, lecz i to nie dało zamierzonych rezultatów.

— Gdzie oni się znowu szlajają? — pomyślała ruda, wymyślając jakąś stosowną karę. Z racji, że była Prefektem Naczelnym miała przywileje.

Na trzecim razem, gdy nie usłyszała odpowiedzi, otworzyła drzwi. To, co zobaczyła w środku przeszło jej najśmielsze oczekiwania.

— Co wy robicie? — zapytała widząc komiczną scenę rozgrywającą się jej przed oczami. James stał u drzwi trzymając w ręce jakiegoś szczura, drugą dłonią pokazywał Syriuszowi, aby był cicho. Łapa, który zaklinował się w kurtce, klnął pod nosem.

— Idziemy do McGonagal.

— Znaleźliśmy szczura.

— Następnym razem ustalcie sobie wspólną wersję wydarzeń — odpowiedziała Lily — Oboje macie szlaban za wychodzenie po ciszy nocnej.

— I tu się mylisz ruda — powiedział James — my cały czas jesteśmy w naszym dormitorium. To ty przebywasz w naszym. Więc to ja powinienem wstawić ci szlaban.

Lili zatkało. James miał rację.

— Już idę. Ale wiedzcie, że mam was na oku — powiedziała dziewczyna, wyszła z pokoju chłopaków. Evans pobiegła po koc i książkę do swojego dormitorium. Nie chcący, szukając okrycia, zrzuciła na podłogę podręcznik z transmutacji wraz z leżącym w środku esejem. Rudowłosa machnęła rękom i skierowała się do wyjścia.

— Lily? — zapytała się śpiącym głosem Dorcas, zbudzona przez hałas wywołany upadkiem książki. Shima nie obudziła się, dziewczyna miała kamienny sen  — Gdzie idziesz?

— Nie ważne. Idź spać, nie przejmuj się — odpowiedziała szybko Lily. Meadows nie trzeba było dwa razy powtarzać, brązowowłosa natychmiast z powrotem położyła się spać. Evans siadła na kanapie w pokoju wspólnym i zaczęła czytać. Książka była stara, zniszczona. Opowiadała o czarodzieju, który został zatrudniony na niewłaściwym miejscu w magicznej firmie, przez co jego współpracownicy musieli harować dwa razy mocniej. Lily wypożyczyła ją zaraz potym jak dowiedziała się, że to James miał zostać drugim Prefektem Naczelnym. Miała nadzieję, że gdy pozna rozwiązanie problemu w książce, poradzi sobie z Potterem.

Lecz dziewczyna pomyliła się. Gryfon był odpowiedzialny, jeśli chodziło o obowiązki Prefekta. Ba, nawet raz wyręczył Lily, gdy ta zapomniała o zaprowadzeniu pierwszorocznych po uczcie na rozpoczęcie roku do Pokoju Wspólnego. Mimo tego Evans postanowiła dokończyć opowieść, która niezwykle ją zaciekawiła. Czytając, ruda nie zauważyła, że przez całe pomieszczenie przebiegł pies, szczur oraz James. Wykończona całym dniem zasnęła na kanapie.

Rano Lily obudziła się przez hałas jaki rozległ się w Pokoju Wspólnym. Słońce dopiero wstawało, co wskazywało na wczesną godzinę. Dziewczyna podniosła się.

— James? Syriusz? Peter? Remus? — wymieniła po kolei imiona wszystkich czterech chłopaków, którzy właśnie przechodzili przez obraz Grubej Damy — Co wy robicie?

— Lily? — zdziwił się James, poczym natychmiast szepnął coś do Syriusza. Black skinął głową i wraz z Peterem zaczęli wychodzić. Dopiero teraz Evans zobaczyła twarz Remusa. Była ona cała blada i w ranach.

— Stop. Co tu się dzieje? Czy może mi to ktoś wytłumaczyć? — rzekła Lily, przypatrując się Lupinowi. James, Peter i Syriusz spojrzeli po sobie z niepokojem, mieli mało czasu.

— Lily, posłuchaj — tym razem odezwał się Remus, jego głos był słaby — Później wszystko ci wytłumaczmy, okej? Teraz... Nie mogę.

Huncwoci wyszli z Pokoju Wspólnego zostawiając Lily samą. Jej twarz wyrażała zaskoczenie. Evans była zdezorientowana. Zgarnęła książkę i koc, wracając do dormitorium. W środku zastała ubierające się już współlokatorki.

— Gdzie byłaś? — zapytała zdziwiona Shima. Lecz Lily nie odpowiedziała. Ruda zgarnęła mundurek i poszła do łazienki ubrać się.

— Zauważyłaś, że Lily ostatnio jest jakaś inna? — zapytała nagle Dorcas, wiążąc krawat przyjaciółce. Mimo tego że dziewczyna już siedem lat chodziła do Hogwartu, gdzie jednym z elementów mundurka był właśnie krawat, Shima nie potrafiła go zawiązać.

— Tak, zdecydowanie — kiwnęła głową brązowowłosa — Martwię się o nią. Może to przez tyle obowiązków? Wiesz jest wszystkim zawalona.

— Ja podejrzewam inną przyczynę — stwierdziła w końcu Meadows i w tej chwili Lily wyszła z łazienki. Cała trójka udała się na śniadanie do Sali Wielkiej. Evans z roztargnienia zapomniała torby z podręcznikami, dlatego wyszła trochę wcześniej. Shima postanowiłam przewietrzyć się jeszcze przed rozpoczęciem lekcji, więc udała się na błonia. Rain udała się do szklarni. We wtorki rano nikt nie miał tam lekcji, a poza tym i tak o tej porze roku było za zimno na szklarnie. Było to idealne miejsce osłonięte przez deszczem i wiatrem. W dodatku w środku pachniało roślinami. Dziewczyna, gdy kiedyś zgubiła pióro, przypadkiem zauważyła, gdzie profesor Denis chowa klucz. Shima zdziwiła się trochę, gdy drzwi były otwarte na oścież. Na wszelki wypadek brązowowłosa wyjęła różdżkę. Cicho weszła do środka. Gdzieś w połowie szklarni Shima potknęła się o zostawione na podłodze doniczki, robiąc hałas. Wtedy też zakapturzona postać wyskoczyła przed nią z wyciągniętą różdżką. Rain była pewna, że to śmierciożerca, sługa Sami-Wiecie-Kogo, o których zrobiło się głośno w ostatnich latach. Czarna szata z kapturem i biała maska na twarzy wskazywały na to.

— Co ty tu robisz? — zapytał sługa Voldemorta.

— J-ja? — zająknęła się Shima. Nie przychodziło jej do głowy żadne przydatne zaklęcie. Dziewczyna była pewna, że zaraz będzie po niej. Wreszcie wydusiła formułkę zaklęcia — Drętwota!

Shimie kręciło się w głowie. Dziwny zapach kręcił ją w nosie. Wreszcie dziewczyna nie wytrzymała. Zemdlała. Ostatnią jej myślą było, co jeśli śmierciożerca się obudzi?

Lena

Co było wcześniej...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz