Pierwszy dzień część 1

881 52 1
                                    

Dzień Kani.

-Może chciałbyś trochę się porozciągać u mnie w domu? Hmm co o tym sądzisz maleństwo- zaczął, błądzi po moim ciele swoimi obrzydliwymi dłońmi. Bałam się. Strach sprawił, że stałam w miejscu nie ,mogąc się poruszyć, zrobić żadnego kroku. Byłam bezbronna jak małe dziecko.
- Widzę, że nie masz nic przeciwko- jego dłoń schodziła coraz niżej do moich spodenek...

- NIEEE- obudziłam się nagle zalana potem, który spływał ze mnie ciurkiem- To tylko sen. Tylko sen- przystałam leniwie oczy i wstałam z łóżka.

Podeszłam do biurka, na którym leżał mój plan od wychowawcy.

Plan grupy A
8.00-8.45- dodatkowe zajęcia wychowania fizycznego.

"Zajebiście... Akurat musiał być wf"- westchnęłam.

Nadal nie mogę pogodzić się z faktem, że z dziewczynami nie jesteśmy razem w jednej grupie.
Zawsze byliśmy razem. Razem chodziliśmy i wracaliśmy. Teraz wszystko będzie inaczej...

Chcąc nie chcąc muszę się z tym pogodzić.

Wzięłam z szafy czarne rurki z dziurami i czarno czerwoną koszulę w kratę. Z szuflady wyciągnęłam szary komplet bielizny.

Z takim zestawem udałam się do łazienki.

Gdy już mój wygląd można było uznać za "do wytrzymania" udałam się na dół w celu zjedzenia śniadania.

Schodząc po schodach do kuchni do moich nozdrzy dotarł zapach pysznych popisowych naleśników mojej babci.
Niczym rakieta wystrzeliłam do kuchni.

Jak codziennie powitał mnie ciepły uśmiech mojej babci. Podeszłam do niej ,pocałowałam w policzek.

- Siadaj słoneczko. Zaraz ci podam śniadanie- zrobiłam ,jak prosiła.

- A gdzie dziadek?- spytałam zaciekawiona.

- U lekarza. Ma snów te problemy z biodrem- podeszła do mnie kładąc przede mną talerz- jedz szybko i do szkoły. Co masz pierwsze?

- Wychowanie fizyczne...- odpowiedziałam mało usłyszenie.

- Będzie dobrze Bunia. Na pewno nie będzie jak w poprzednio . Wyrazie co nie bój się i biegnij od razu do dyrektora.- starsza kobieta z pogłaskała mnie delikatnie po głowie.

- dobrze.- zaczęłam zajadać się powoli przysmakiem bogów, aczkolwiek kiedy spojrzałam na zegarek ,przyspieszyłam kroku.
Szybko pobiegłam na górę, wzięłam plecak i worek z mojego pokoju. Przy wyjściu włożyłam buty i wyszłam.

Biegłam ile sił w nogach, gdyż spóźniłam się na przystanek.

Do szkoły aż "wyleciałam" było pusto zero żywej duszy. Spojrzałam na telefon:

- KURWA MAĆ 8.15!...mam przesrane- spóźnić się pierwszego dnia? Brawo ja.

Wzrokiem poszukiwałam kogoś, kto mógłby mi pomóc.
Nagle ujrzałam kobietę w fartuszku.
Podbiegłam do niej.

- Przepraszam panią?- dotknęła ją niepewnie w ramię, na co ona odwróciła się nagle.

- Czego?!- wrzasnęła na mnie. Jezu ktoś wstał lewą nogą...

- Przepraszam, że przeszkadzam- przerwała nagle.

- Przeszkadzasz! Już dwa lata zapieprzam tu i sprzątam po tych gówniarzach za gówno warte pieniądze! Wiesz kim ,mogłam być! Mogłam śpiewać! Robić karierę! A co robię teraz ! Moim jedynym sukcesem to wyczyszczenie zaschniętych rzygów ze śmietnika!- wymachiwała miotłą tak, że byłam się, że z niej dostanę.

- Ale ja chciałam tylko, spytać się gdzie ,jest sala gimnastyczna.

- ja też wiele chcę i co! Po dupie dostaje!- odparła wrednie.

- Suran tu jest pełno kurzu, a w kantorku nic nie mówię- nagle z znikąd pojawił się wysoki mężczyzna o czerwonych włosach. Ubrany w dobrze dopasowany dres sportowy. Zmierzał powoli w naszą stronę.

- Zaraz tam kurwa zamiete nie ma mnie tysiąc, żeby wszędzie być. Masz tu zagubioną uczennicę. Ja idę!- odeszła nawet na mnie nie patrząc.

- Aish ta kobieta... Zagubioną uczennicę hmm- spojrzał na mnie i zmierzył od stóp do głów.- jak się nie mylę Kani prawda?- uśmiechał się.

- Tak- odpowiedziałam grzecznie.

- Brakowało mi tylko ciebie. Będziesz moją małą zagubioną owieczką- moja?- Chodź,zaprowadzę cię- ku mojemu zaskoczeniu chwycił mnie za rękę. Nie tak za nadgarstek, ale, jak chłopak dziewczynę. Spaliłam buraka na starcie- przy mnie nigdy nie zabłądzisz- co kurwa?!

Pan Jung zaprowadził mnie do szatni, a potem na salę gimnastyczną.

Na moje nieszczęście odbywał się mecz siatkówki.
Nienawidzę tej gry. Zawsze dostaje po głowie.

Tym razem chciałam jak stwarzać pozory, że potrafię grać. Zaangażowałam się, lecz coś mi nie pasowało. Ciągłe czułam na sobie wzrok.

Kiedy piłka leciała w moim kierunku podbiegłam szybko pod siatkę Nastawiałam się ! Podskoczyłam!Takk! Odbiłam!ale... Przy lądowaniu źle postawiłam stopę.

- Kurde jego mać misia strzelił jejuuu- krzyknęłam na całą salę! Wokół mnie zebrało się sporo osób.

- Już idę spokojnie! Proszę się rozejść- podbiegł nauczyciel- co się stało?

- Nie widział Pan?! Ałł chyba skręciłam kostkę. Strasznie boli- masowałaś bolącą kończynę.

- Bez higienistki się nie obejdzie.- popatrzył na mnie z troską- Słuchajcie! Grajcie dalej! Zajmę się Kani- nauczyciel wydał polecenie.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy pan Jung wziął mnie jak księżniczkę.

Pielęgniarska znajdowała się na ostatnim piętrze. Cały czas byłam niesiona przez nauczyciela. Czułam się mega skrępowana.

- Nie musi pan..ja mogę sama ch- przerwał mi swoimi ustami,zatrzymując się nagle!

- Nie! Nie możesz!- powiedział stanowczo- jak już powiedziałem! Jesteś moją małą owieczką!- poczułam jak,ściska moje pośladki- tylko moją.

Co tu się właśnie odkurwiło?!

Kpopowy Harem Szkolnego PersoneluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz