Elizabeth
W poniedziałkowy ranek, kiedy w końcu obudziłam się we własnym łóżku, byłam niezwykle wypoczęta. Po nocy przespanej na twardej podłodze, miękki materac był dla mnie prawdziwym wybawieniem. Nie musząc się spieszyć postanowiłam skorzystać z rzadkiej okazji i porządnie odespać wszystkie intensywne poranki w ciągu ostatniego roku. Spod ciepłej, przytulnej kołdry, wygramoliłam się dopiero po dziewiątej. Wyjątkowo powoli zjadłam musli z owocami i jogurtem naturalnym, po czym wróciłam do pokoju aby się ubrać. Idąc w kierunku szafy prawie przewróciłam się o porozrzucane na całej powierzchni niebieskiego dywanu puzzle i inne układanki, których nie miałam poprzedniego wieczoru czasu posprzątać. Gdy pokonałam ten osobliwy tor przeszkód i w końcu otworzyłam przesuwane drzwi stanęłam przed nie lada dylematem, ponieważ zapowiadana na dzisiejszy dzień pogodna była bardzo niepewna. W końcu jednak zdecydowałam się na ciepłą, lecz przewiewną niebieską sukienką w białe kwiatki i tradycyjnie rozpuszczone włosy. Wzięłam do tego mój ulubiony, nieduży, jasny i podręczny kapelusz przeciwsłoneczny, po czym w końcu, przed jedenastą opuściłam mieszkanie. Tramwajem podjechałam pod budynek uczelni, w którym musiałam dzisiaj załatwić parę spraw związanych z egzaminem. Zajęło mi to na oko czterdzieści minut, więc postanowiłam skorzystać z nadarzającej się sposobności i wstąpiłam do Lidla na zakupy. Moja lista zakupów nie była długa, ponieważ ograniczała się jedynie do paru bułek, jogurtów oraz warzyw i składników potrzebnych mi na dzisiaj do przygotowania obiadu. Byłam niemal pewna, że jutro Martin i brygada nie dadzą mi wrócić do domu przed dwudziestą, więc kupiłam od razu rzeczy do przygotowania czegoś na kolację na jutro. Ostatecznie opuściłam sklep z siatką pełną jedzenia i różnego rodzaju przekąsek, po czym skierowałam się na przystanek. Na moje nieszczęście tramwaj odjechał mi sprzed nosa, więc zrezygnowana usiadłam na ławeczce pod daszkiem. Czekając wyjęłam telefon i zaczęłam grać, dla zabicia czasu, w statki. Pod blok dotarłam na chwilę przed czternastą i że zrezygnowaniem rozpoczęłam wędrówkę na trzecie piętro. Kiedy dotarłam na swoje piętro, wręcz zdębiałam.Widząc siedzącego przed moimi drzwiami mężczyznę, pomyślałam, że pomyliłam bloki, ale gdy rozpoznałam Andreasa doszłam do wniosku, że to niemożliwe.
—Andreas? Coś się stało?—zapytałam podchodząc do niego i kładąc mu rękę na ramieniu
Nie musiał nawet odpowiadać, bo wystarczyło, że podniósł głowę , a ja zobaczyłam jego zapłakane oczy i ślady łez na policzkach.
—Chodź, zrobię ci herbatę—zaproponowałam i sprawnie otworzyłam drzwi—Wybacz bałagan, ale nie spodziewałam się, że ktoś wpadnie, a wczoraj siedziały u mnie dzieciaki—zaprowadziłam go do pokoju i posadziłam na kanapie
Szybko nastawiłam wodę na herbatę i wróciłam do mężczyzny. Usiadłam na kanapie i objęłam go ramieniem, a on, jakby nie mając sił, pod moim dotykiem przechylił się i położył głowę na moich kolanach. Nic nie mówił, więc ja też się nie odzywałam, po prostu głaszcząc go po włosach.
—Zerwałem z Carlą—powiedział w końcu kiedy musiałam go przeprosić, żeby wyłączyć wodę—Wiem, że nie powinienem, bo tak naprawdę się nie znamy, ale czułem, że będziesz umiała mi pomóc. Przepraszam—dodał
—No co ty, nie masz za co przepraszać. Martin bardzo cię polubił, więc jak mogłabym odmówić ci pomocy, skoro sprawiasz, że się uśmiecha?—postawiłam kubki z gorącą herbatą na ławie przed kanapą—Masz ochotę o tym pogadać, czy wolałbyś o tym zapomnieć?
—Ciężko zapomnieć ponad dwa lata z życia—powiedział uśmiechając się smutno—Popsuło się między nami po tym, jak się oświadczyłem. Wcześniej nie przeszkadzały jej ani moje wyjazdy, ani treningi. Zawsze mi kibicowała. A ostatnie pół roku... nic. Kompletnie inna osoba. Ciągle się ze mną kłóciła, nawet o byle co. I ja naprawdę dużo rozumiem. Wiem, że kobiety czasem potrzebują się wyżyć, w końcu mam dwie siostry, ale nie ma potrzeby obrażać przy tym wszystkich dookoła. Nie wiem, czy zrobiłem dobrze—powiedział z goryczą i otarł pozostałości po łzach
—Tak na ciebie patrzę, to wyglądasz jak siedem nieszczęść—stwierdziłam biorąc łyk herbatki i przyglądając się mu okiem znawcy—Chyba mam pomysł, co postawi cię na nogi—stwierdziłam dopijając ciepły płyn do dna, nie wspominając o tym, co przed chwilą powiedział—Ale najpierw wypadało by coś zjeść—gwałtownie odstawiłam opróżnioną szklankę i rzuciłam do Wellingera pilot od telewizora—Możesz coś ciekawego włączyć, albo poszukać jakichś gier dla przedszkolaków, bo czeka nas dzisiaj ciekawy wieczór i noc—zaśmiałam się wchodząc do kuchni
Po posiłku, który zjedliśmy wspólnie od czasu do czasu wypowiadając się na jakiś temat wyjawiłam mężczyźnie mój tajny plan.
—No więc pojedziemy tramwajem do Martina i spędzimy z nimi całe popołudnie, a potem pójdziemy spać na macie w świetlicy—objaśniłam pakując do torby potrzebne rzeczy—Zapomniałam spytać, czy masz jakieś ubranie na zmianę—walnęłam się ręką w czoło, co wywołało napad śmiechu u Andreasa
—Tak, nie wyjąłem jeszcze wszystkiego po zawodach, także jestem zwarty i gotowy w każdej chwili
Andreas
Wiedziałem, że Liz mi pomoże. Nie zadawała zbędnych pytań, ani nie próbowała mnie nadmiernie pocieszać. Po prostu wysłuchała moich trosk i bez rozwodzenia się nad nimi, niemal natychmiast, wymyśliła, co możemy zrobić, żebym nie myślał o Carli. Pomysł z nocowaniem u Martina był wręcz idealnym lekarstwem, aby nie zastanawiać się nad słusznością decyzji. Będąc tam miałem nadzieję na odrobinę zapomnienia i relaksu. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, jak prawdziwy dżentelmen, przejąłem od Elizabeth torbę i doniosłem do samego holu, gdzie zostawiliśmy nasze rzeczy. Dzieciaki wydawały się być nieźle zaskoczone naszym przybyciem, ale szok po chwili minął i uwiesiły się na nas jak małe małpki. Przez cały wieczór wesoło się bawiliśmy. Układaliśmy trochę puzzle, bawiliśmy się w wyścigi oraz samoloty i śmialiśmy się do rozpuku. Do momentu, kiedy z Liz uśpiliśmy maluchy, nie miałem nawet chwili, żeby rozpamiętywać dzisiejsze decyzje, ale kiedy już przebrani siedzieliśmy na świetlicy, znów zrobiło mi się przykro.
—Hej, Liz, myślisz, że dobrze zrobiłem, kończąc to?—spytałem po raz drugi tego dnia
—Nie jestem w stanie powiedzieć, bo tak naprawdę nie znałam twojej narzeczonej. Ale jeśli czujesz, że cię męczyła, to znaczy, że dobrze zrobiłeś. Nie warto marnować czasu na ludzi, z którymi nie czujemy się komfortowo—odpowiedziała rozczesując mokre włosy
—Niby tak, ale może postąpiłem zbyt pochopnie...
—Słuchaj. Jeśli miałeś jakiekolwiek wątpliwości, czy jesteś z nią szczęśliwy, to znaczy, że dobrze zrobiłeś. Poza tym gdybanie ci nie pomoże, bo czasu i tak nie da się cofnąć—powiedziała twardo odkładając szczotkę do kosmetyczki leżącej przy torbie
—Na pewno?
—A co, ktoś wynalazł maszynę czasu i ja o niej nie wiem?—zażartowała dla rozluźnienia atmosfery—Nie wiem, Andreas, nie znam się na tym. Nigdy nie byłam w poważnym związku, a już na pewno nie byłam zaręczona, ale wiem, że jeśli ktoś cię hamuje i nie masz przyjemności z przebywania z tą osobą to nie należy ciągnąc tego dłużej. I nie roztrząsaj tego. Spróbuj się cieszyć tym, co masz. No i jutro Martin ma urodziny, więc postaraj się nie zamartwiać, dobra?—podeszła do mnie i odgarnęła wilgotne kosmyki z czoła—Jesteś super facetem i na pewno znajdziesz jeszcze kogoś, kto cię doceni—cmoknęła mnie w policzek—Nie zasnę o tej godzinie—westchnęła—Może obejrzymy film?
Z chęcią się zgodziłem i wyciągnąłem nie rozpakowany jeszcze tablet z walizki.
—Skoro Martin ma urodziny, to chciałbym kupić mu jakiś prezent. Czy miałabyś coś przeciwko, żeby pojechać razem ze mną?—spytałem odpalając wyszukiwarkę
—Z przyjemnością. I tak musiałam jutro skoczyć do miasta po tort, więc jeśli będę mogła zabrać się z tobą oszczędzę dużo czasu—powiedziała wesoło i oparła się o ścianę koło mnie—To co oglądamy?
—Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę na bajkę. Na przykład "Królewnę Śnieżkę", co ty na to?—kobieta zaśmiała się, ale już po chwili pokiwała głową i cieszyła się jak mała dziewczynka
Szybko zasnęła i jej głowa opadła na moje ramię, ale było to całkiem przyjemne, tak po prostu czuć bliskość drugiego człowieka.
_______________
Postęp, tym razem, tym razem jest szybciej :*
CZYTASZ
Miło Cię poznać, Martin
FanfictionCzasem dzieci nie mają szczęścia. Ich rodzice ich nie kochają, albo porzucają. Czy można sprawić, że chociaż jedno z nich się uśmiechnie? Elizabeth jest w tym mistrzynią *napisane 2019*