Ten, w którym ona nic nie rozumie

21 2 0
                                    

Elizabeth

—W końcu weekend!—oznajmiłam z szerokim uśmiechem przekraczając próg mieszkania w piątkowe popołudnie—Już nie mogę się doczekać żeby odwiedzić Martina i Niklasa. Strasznie się za nimi stęskniłam.—dodałam odkładając torbę na półkę nieopodal drzwi—No i podobno Iris, i Rita też będą!—Radośnie podbiegłam do siedzącego w salonie Wellingera i mocno go przytuliłam

—Rzeczywiście, to już jutro. Ale ten czas szybko zleciał.—zaśmiał się odwracając w moją stronę zaplatając swoje ręce dookoła mojej talii

—Coś się stało?—spytałam spoglądając ponad jego głową i zauważając porozrzucane na jasnym stole kartki

—Nie...—powiedział niepewnie—Chociaż tak właściwie, to zastanawiałem się dzisiaj, czy nie powinniśmy już zacząć myśleć o ślubie. Jesteśmy zaręczeni półtora roku, no i tak sobie pomyślałem, że może...  Wiem, że to głupie... Ale chciałbym mieć pewność, że nie uciekniesz ode mnie, bo nie chciałem się żenić, czy coś.

—Oj głuptasie... Przepraszam. Też myślałam o tym od jakiegoś czasu, ale nie chciałam cię popędzać, bo pamiętam, jak było z Carlą. Bardzo się cieszę, że w końcu możemy o tym porozmawiać.—uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapę—To od czego zaczynamy?

W międzyczasie, kiedy obgadywaliśmy listę gości, odgrzałam obiad i mieliśmy małą bitwę, więc godzina szesnasta szybko przerodziła się w dziewiętnastą, ale nie bardzo nas to interesowało.

—Na pewno nie chcesz zaprosić nikogo więcej? Mamy tylko pięćdziesiąt cztery osoby.—upewniłam się odkładając długopis, a blondyn pewnie pokiwał głową

—Nie mamy zbyt dobrych relacji z rodziną od strony taty, a mama ma tylko jedną siostrę.—przypomniał

—No tak, zapomniałam. To może dzisiaj jeszcze ustalimy, kiedy mniej więcej planowalibyśmy go zorganizować i skończymy? Nie mam ochoty szperać po internecie w poszukiwaniu sal czy innych takich rzeczy.—zaproponowałam, a mój pomysł został przyjęty z aprobatą

—Proponuję jesień. Nie mamy wtedy jeszcze zawodów, a pogoda bywa bajeczna.

—No chyba zwariowałeś. Fakt, może być bajeczna, ale często jest taka okropna plucha, że aż odechciewa się żyć.—wzdrygnęłam się—Lato raczej odpada, bo wtedy macie sporo wyjazdów treningowych z kadrą, więc moim kandydatem jest wiosna. Tak dwa-trzy tygodnie po sezonie, zanim trener na dobre rozkręci się z przygotowaniami. Możemy w sumie...—zaczęłam rozważać opcję ślubu na weekendzie pomiędzy zawodami letniego Grand Prix, kiedy zadzwonił mój telefon—Halo?—odebrałam nie zwracając uwagi na wyświetlające się na ekranie imię

—Chyba się zakochałem, co mam zrobić?!—usłyszałam spanikowanego Ludwiga, który z jakiegoś powodu miał tak piskliwy głos, jakby jeszcze nie przeszedł mutacji

—Co w tym strasznego, miałeś już wcześniej dziewczynę, wiesz, jak ją poprosić o numer, no nie?—spytałam uśmiechając się z politowaniem

—Nie, ty nic nie rozumiesz. Nie zakochałem się w dziewczynie, tylko w facecie. Na dodatek nie takim zwykłym, tylko w Markusie. Eisenbichlerze.—dodał, a jego głos brzmiał, jakby zaraz miał się popłakać

—Jak to? Kiedy się spotkaliście?—spytałam wstając i dając znać Andreasowi, że idę porozmawiać do sypialni—Czy on nie miał być teraz na wakacjach na Mauritiusie?

—Nie mam pojęcia, skąd się tu wziął, ale pomógł mi dorwać kieszonkowca, który ukradł mi portfel, więc w zamian zaprosiłem go na kawę. On jest taki cudowny... Co mam robić?!—z rozmarzonego tonu wrócił do tego śmiesznego, piskliwego

—Powiem ci, że nie wiem. Jesteś w Monachium? To wpadnij do mnie, pogadamy i może coś wymyślimy. Jeśli Andreas ci przeszkadza, mogę go wysłać do Stephana, nie martw się—uprzedziłam jego pytanie i zakończyłam rozmowę

Mogę się założyć, że szok miałam wypisany na twarzy, bo kiedy tylko weszłam do salonu usłyszałam pytanie, czy coś się stało.

—Ludwig się zakochał i potrzebuje żebym pomogła mu to sobie poukładać. Akurat jest w mieście, więc będzie za jakieś dwadzieścia minut. Obrazisz się, jeśli wygonię cię dzisiaj na noc do Stephana?—zapytałam, a on pokręcił głową i poszedł wziąć jakieś swoje rzeczy

—Ale jeśli skończycie o przyzwoitej godzinie, to daj znać. Nie chcę przez przypadek usłyszeć czegoś zza ściany.—zaśmiał się, dał mi buziaka i wyszedł

Andreas

Cieszyłem się, że Liz też myślała o naszym weselu. To, że chciała dać mi czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji rozczuliło mnie i sprawiło, że miałem ochotę ją przytulić i nie puszczać. I pewnie w takiej pozycji obejrzelibyśmy coś w telewizji, gdyby nie rozdzwonił się jej telefon.

Ruchami dłoni dała mi znak, że idzie rozmawiać do pokoju, więc to musiała być jakaś gruba sprawa - sam słyszałem, jak mówiła coś o pytaniu dziewczyny o chodzenie.

Kiedy wróciła minę miała nietęgą. Wyjaśniła mi całą sytuację i robiąc tą swoją rozbrajającą minę poprosiła, żebym przekimał się u Stephana. Nie miałem zbytnio innej możliwości, więc spakowałem rzeczy najpotrzebniejsze  i udałem się do mieszkania mojego przyjaciela, które znajdowało się w sąsiedniej klatce.

Jak się okazało na miejscu, nie byłem jedynym, który tego wieczora postanowił nawiedzić Leyhe, a wręcz przeciwnie, wyglądało to tak, jakby wszyscy się umówili, mnie pomijając.

—O, ale masz wyczucie czasu. Właśnie miałem do ciebie dzwonić. Musieliśmy zwołać nadzwyczajne posiedzenie, bo Markus ma problem. Sercowy na dodatek.—wyjaśnił mi Stephan—Liza może skoczyć do was? To raczej, no wiesz, męski temat.

—Nie wiem. Najpierw niech zadzwoni, bo przyjechał do niej brat i mają ważną sprawę do obgadania.—wzruszyłem ramionami i dosiadłem się do zgromadzonych na podłodze chłopaków—No to co się dzieje?

—Markus chyba nam się w końcu zakochał, ale nie chce powiedzieć w kim.—oznajmił mi Geiger

—Czeka, aż będziemy wszyscy.—dodał Freitag pociągając piwo z butelki

—Dobra, Eliza poszła do Liz, więc możemy zaczynać.—do salonu wtarabanił się Stephan z talerzem kanapek—No, dawaj, Markus.—zachęcił

—Co tu dużo mówić, spotkałem dzisiaj sympatycznego chłopaka, zaprosił mnie na kawę i mi się spodobał. Ma mój numer i obiecał zadzwonić, ale  nie jestem przekonany. Mimo wszystko to facet i może czuć obrzydzenie do gejów...—westchnął ciężko Eisenbichler

—Nie martw się na zapas, opowiedz nam o nim.—zaproponowałem

—Nazywa się Ludwig, ma bliźniaka i dwie siostry. Z zawodu jest strażakiem, ale hobbystycznie składa samoloty. Jest trochę nieśmiały, ale ma naprawdę dobre poczucie humoru i przyjemny głos. Jest też...—Nie mam pojęcia, o czym mówił dalej, bo tak na dobrą sprawę po drugim zdaniu wiedziałem, o kogo chodzi. O faceta, który teraz kilka mieszkań dalej radzi się swojej ukochanej siostry, co powinien zrobić

Wyszedłem z salonu i wyciągnąłem telefon, po czym szybo wstukałem SMS'a do Elizabeth.

"Niech natychmiast do niego zadzwoni i gdzieś go zaprosi. Markus też się w nim zadurzył (ale nie mów mu tego) Buziaczki"

__________________

Doskonale pamiętam, jaka byłam z siebie dumna po napisaniu tego rozdziału. Nie wiem, czy się zorientowaliście, ale w tym momencie robi się nam mały corssover ze "Specjalistą...". Swoją drogą chciałam zrobić z tego całe "uniwersum", do którego dorzuciłabym jeszcze historię Stephana i Elizy, ale zbrakło motywacji do napisania tak długiego fanfika, może jeszcze kiedyś to zrobię.

Korzystając z okazji, życzę Wam zdrowych, spędzonych w gronie rodzinnym Świąt Wielkanocnych. Korzystajcie z pięknej pogody i odpocznijcie od siedzenia przed komputerem, żeby w przyszłym tygodniu z odnowionym zapasem sił stawić czoła brutalnej rzeczywistości.

Miło Cię poznać, MartinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz