28. Prawda

1K 119 35
                                    

        – Znowu się chowasz?

        Klara wystraszona podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała za sobą znajomy głos Roberta. Uniosła spojrzenie i zobaczyła w lustrze jego zmęczoną i zmartwioną twarz.

        Wiedziała, że to jej wina i jedyne co ją pocieszało to fakt, że w jego oczach wciąż można było dostrzec czułość i radość, gdy tylko na nią spoglądał. Może jeszcze całkowicie go nie zniszczyła swoim zachowaniem...

        Klara przymknęła oczy, gdy poczuła, jak Robert owija ramiona wokół jej talii i oparła głowę na jego torsie, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia. Przymknęła oczy i próbowała udawać, że wszystko jest w porządku. Tak, jak pragnęła, by było.

        Niestety skończyło się to jedynie na nieudanej próbie. Zupełnie jak wszystko, za co się brała...

        W przeciwieństwie do Roberta przespała całe poprzednie popołudnie wieczór i noc. Rano wstała z dość silnym bólem głowy, ale wszystko dokładnie pamiętała. Mimo to nie odważyła się szczerze porozmawiać z mężczyzną, chociaż nastał już wieczór, a ona właśnie skończyła swoją zmianę w barze.

        Zamiast tego cały dzień snuła się po domu i barze, niczym duch, nie potrafiąc ukryć przed innymi swojego złego samopoczucia.

        – Nie chowam się – posłała mu w lustrze blady uśmiech. – Nie musisz martwić się za każdym razem, gdy zniknę. To nie tak, że szukam sposobu, by popełnić samobójstwo – westchnęła.

        Na twarzy Roberta pojawił się ból, a serce Klary boleśnie się ścisnęło.

        Naprawdę nie chciała tego zrobić. Do tej pory nie była w stanie zrozumieć, dlaczego do jej głowy przyszła ta okropna myśl o samobójstwie i to akurat wtedy, gdy Robert był obok niej.

        Owszem, nie miała już siły na to wszystko, ale samobójstwo nie wydawało się dla niej żadnym rozwiązaniem.

        Niestety Robert nie potrafił się uspokoić i przestać bać. I w sumie, nie dziwiła mu się.

        Po tym wszystkim, co nagadała mu poprzedniej nocy, miał prawo się bać.

        Po kilku minutach ciszy Klara obróciła się w jego ramionach i uniosła głowę, krzyżując ze sobą ich spojrzenia. Położyła dłoń na jego szorstkim policzku i uśmiechnęła się, tym razem szczerze.

        – Może pojedziemy do domu i wreszcie o wszystkim porozmawiamy? – szepnęła, czując ból w piersi.

        Tak bardzo bała się wyznać mu prawdę, ale nie mogła już dłużej czekać.

        – Bardzo mi na tobie zależy, ale musisz być ze mną szczera – powiedział, a jego twarz ogarnął smutek. – Bez szczerości niczego nie osiągniemy – pokręcił głową.

        – Będę. Przepraszam, jestem okropna – szepnęła, znowu czując w oczach łzy. Nienawidziła tego, że stawała się taka słaba. Zwłaszcza w ostatnich dniach. – Ostatnio ciągle jesteś przeze mnie smutny. Nienawidzę tego. – Zacisnęła powieki, czując się okropnie.

        – To nie twoja wina – zapewnił, chwytając jej twarz w dłonie. Delikatnie pogładził palcami jej chłodne policzki, a w jego oczach pojawiła się troska. – Jestem smutny, bo się martwię. Nie chciałbym cię stracić, nie wiedząc nawet, dlaczego tak się stało. Wiesz... kiedyś bardzo zawiodłem się na kobiecie. Miała na imię Monika, a ja oszalałem na jej punkcie – powiedział, a jego wyraz twarzy stwardniał. – Wyobrażałem sobie naszą wspólną przyszłość, myśląc, że to kobieta mojego życia. Zrobiłbym dla niej wszystko, ale byłem tak bardzo nią zaślepiony, że nie zauważyłem jaka była naprawdę. Nie wiem, czy cokolwiek do mnie czuła, czy to była tylko zabawa. W każdym razie nie podobała jej się moja relacja z Michałem. Myślała, że może nas od siebie odsunąć i mieć mnie tylko dla siebie. Właśnie wtedy zrozumiałem, że mnie nie kochała. Gdyby tak było, nigdy nie chciałaby rozdzielić mnie z osobą, która była częścią mojego życia. Gdy odeszła, bolało, ale wiedziałem, że tak naprawdę nie była tą jedyną. Gdyby była, nie chciałaby mojej krzywdy – zakończył.

Piętno przeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz