Oczy Harry'ego przybrały kolor mocno czerwony a dłonie zacisnęły się w pięści.
Po chwili Zayn i prawdopodobnie cała Anglia mógł usłyszeć najgłośniejszy ryk w całym swoim życiu. Wszystko dookoła zatrzęsło się a przedmioty zaczęły spadać z hałasem na podłogę. Mulat musiał zasłonić dłońmi uszy, gdyż stojąc tuż obok źródła tego niezwykłego od głosu, mógł po prostu ogłuchnąć.
Gdy usta Harry'ego z powrotem ukształtowały się w wąska linię, oboje usłyszeli z szafy cichy pisk. Drzwi powoli uchyliły się, a ze środka wyszedł przerażony Louis, którego oczy świeciły się jasno, pod wpływem głosu jego alfy. Brunet natychmiast zgarnął małą omegę w swoje ramiona, widząc jak bardzo kuliła się w sobie, i powtarzał że już jest bezpieczna.
Zayn natomiast podszedł do szafy i otworzył ją na oścież. W rogu siedział Niall, z kolanami podciągniętymi pod brodę ze strachem wymalowanym na twarzy. Nie było jego zaraźliwego entuzjazmu, małego uśmieszku na twarzy, nawet jego oczy przygasły i nie były już tak niezwykle błękitne, a wesołe iskierki które zawsze w nich gościły, wyparowały zabierając ze sobą resztę radości. Mulat załamał się w środku na ten widok, i kucnął otwierając szeroko ręce, by po chwili blondyn mógł się w nich schować.- Co się stało? - Harry troskliwie zapytał, kładąc dłonie na policzkach szatyna.
-Harry... - Louis powiedział łamiącym głosem, po czym wybuchnął głośnym płaczem, chowając twarz w zagłębieniu w jego szyi. Brunet zaczął głaskać jego plecy w uspokajającym geście, a drugą dłoń wplątał w jego włosy, składając tam długi pocałunek.
-Harry... Oni- Louis odsunął się nieznacznie i podniósł swoją koszulkę, ukazując wielką szramę i zaschniętą już krew, która była prakrycznie na całym jego torsie.
-Czy oni... Louis? - Harry nie wierzył własnym oczom. Przyłożył delikatnie dłoń do jego brzucha, nie czując już okrągłej ciążowej wypuklizny.
-Wyciągnęli płód... -Niall powiedział cicho patrząc zaszklonymi oczami na bruneta.
-Harry... Ja przepraszam że nie mogłem dać ci dziecka, jestem taki beznadziejny, jestem beznadziejną omegą... Nie potrafię zadowolić swojej alfy... -Powiedział szlochając i odsunął się od Harry'ego, upadając na kolana i chowając twarz w dłoniach.
-Hej, Lou... - Brunet usiadł tuż przed nim i złapał go za nadgarstki, odsłaniając jego zapłakaną twarz- Nie jesteś beznadziejny. To Nick jest glupcem. Nie ma pojęcia z kim zadarł. Obiecuję że słono zapłaci za swoje czyny. Nie wiem jak, ale będzie cierpiał sto razy mocniej niż my teraz...
-Oh Harry, ty naiwna słodzinko z loczkami- Na parapecie wybitego okna znikąd pojawił się... Nick- Pewnie zastawniasz się co tu robię, a dokładniej, dlaczego żyję, skoro odrąbałeś mi głowę. Otóż, zdziwię cię. To nie byłem ja. To był mój brat bliźniak. Zaskakujące co? Różniliśmy się tym, że on miał białą plamkę na ogonie. Ale ty byłeś zbyt wściekły i zdesperowany by mnie zabić, aby zauważyć ten mały szczegół. Widzę po twojej minie że nie znasz zasady "poznaj swojego wroga" huh? Pewnie męczy cię jeszcze jedno pytanie. Dlaczego mój brat miał taki sam zapach jak ja? Każdy wilk ma inny zapach. Rodziny mają podobny. Rodzeństwo jeszcze bardziej podobne, a bliźniacy prawie identyczny. Ale wciąż nie taki sam. Odpowiedź brzmi, mój brat spożywał moją krew, by krążyła po jego krwioobiegu. Używał moich ubrań, spał w moim łóżku i przebywał jak najwięcej czasu ze mną, by całkowicie przesiąknąć mną. -Z tymi słowami zeskoczył na podłogę uśmiechając się z obrzydliwą satysfakcją.
-A wszystko po to żeby wyskrobać moje niedoszłe dziecko i je zabić? - Harry coraz bardziej odczuwał złość. Schował Louisa za sobą, tym samym osłaniając go w całości swoim ciałem.
-Nie Harry- Nick zaśmiał się rozglądając po pomieszczeniu- Chciałem zemsty. Twoja rodzina od pokoleń znęcała się nad moją. Zabijali moich przodków, nie uwierzysz, dla zabawy. Więc i ja postanowiłem dla zabawy zabić twojego potomka. Ale, ale nie tylko dla własnej satysfakcji. Chciałem zatrzymać tą karuzelę śmierci i pozbyć się rodziny Styles'ów na zawsze. Ale jest jeden mały problem Harry. Z tobą. Nie mam pojęcia jak cię zabić... Jesteś w połowie wampirem, przez co jesteś o krok przede mną. Nic o tobie nie wiem, dlatego chciałem zbadać ciebie i twojego kochasia, aby być trochę przed tobą. Chociaż raz, cholerny raz być lepszy od tych pieprzonych Styles'ów- Nick zacisnął dłoń w pięść, mierząc Harry'ego wściekłym spojrzeniem.
Z rogu pomieszczenia wydobyło się powolne klaskanie, a po chwili z cienia wyłonił się Zayn.- Twój monolog był niesamowicie ciekawy, lecz jakby trochę zbyt przesadny. Przesadny, mam na myśli że robisz z siebie ofiarę rządną krwi mojego najlepszego przyjaciela- Zaśmiał się, opierając o ścianę.
- Tak? Więc teraz to jest zabawne? Wiesz co jeszcze było śmieszne? Twoje dziecko - Wskazał na Harry'ego- Takie małe, całe we krwi, a wiesz w czyjej? W Louisa- Zaśmiał się gorzko.
Ta kropla przelała czarę goryczy. Harry nie zastanawiając się dłużej przemienił się w wilka, rozszarpując swoje ubrania. Nick z chytrym uśmiechem po chwili zrobił to samo. Był mniejszy niż brunet. Różnica była wyraźnie widoczna, ale miał to gdzieś.
Zayn chwycił Nialla za rękę, w Louisa za ramię i jak najszybciej wyprowadził ich z pomieszczenia. Nie obawiał się o Harry'ego, gdyż był przekonany że wygra. Jego rodzina od wieków była podziwiana za siłę i potęgę, a co do bruneta nie miał najmniejszych obaw że coś mu się stanie. No chyba że przez jego głupotę i desperację wciągnie ich obu w wir niekończących się problemów i osób pragnących jego śmierci z często niewiadomych powodów.
Z zamyślenia wyrwał go głośny odgłos strzału. Przestraszony zostawił Nialla i Louisa w bezpiecznym miejscu i pospiesznie udał się do pomieszczenia w którym Harry rzucił się na Nicka. Pierwszym co zauważył była wielka kałuża krwi która rozprzestrzeniała się z każdą sekundą.***
Siema ludzie, jestem już w domu więc mogę coś więcej popisać bo i tak mi się nudzi.
Nikogo z moich znajomków nie stać na spotkanie się ze mną więc spędzam długie dnie siedząc z laptopem na kolanach i marnując kolejne dni wakacji...
Do napisania ❤
CZYTASZ
Take Me Far Away/a•b•o/LARRY
Fanfictionjakieś gówno nie wiem czemu to pisałam, w skrócie chujowy cringe czytasz na własną odpowiedzialność