11

2.4K 123 52
                                    

Z góry przepraszam za brak zdjęcia i błędy, gdyż mam wszystko na laptopie i źle mi się pisze. Może zdołam dodać zdjęcie kiedy wejdę na telefonie, chociaż wątpię...Zapraszam do czytania :)


*

Louis musiał przyznać że kochanie się z Harrym było jedną z najlepszych rzeczy których kiedykolwiek doświadczył.

**

Harry obudził się czując na sobie przyjemny ciężar i mimowolnie uśmiechnął się na wspomnienie o wczorajszym wieczorze. Przygarnął Louisa bliżej i zaciągnął się jego zapachem, po czym delikatnie odgarnął kosmyk włosów z jego czoła. Szatyn mruknął coś niezrozumiałego i wtulił się w szyję Harry'ego. Brunet poruszył się nieznacznie, gdy poczuł jak Louis ociera się o jego krocze.

- Harry brzuch mnie boli...- Szatyn odezwał się niespodziewanie i spojrzał mu w oczy.

- To normalne podczas gorączki Lou- Harry uśmiechnął się lekko.

-Wiem...-Louis zaczął się wiercić, ponownie ocierając się o Harry'ego, który cicho jęknął.

-Harry ja potrzebuję...- Szatyn nie dokończył, tylko wbił się w szyję bruneta, zasysając jego krew. Po chwili odsunął się od niego nieznacznie, dysząc ciężko.

-To normalne?-Zapytał nagle oblizując usta. Harry pokiwał głową i złapał go za pośladki podciągając do góry. Wgryzł się w jego szyję i poczuł jak Louis momentalnie staje się twardy. Odsunął się od niego i pocałował miejsce, które przed chwilą ugryzł.

-Harry ja...

-Pomogę ci, tak?- Brunet nie dał mu dokończyć, doskonale wiedząc co ma na myśli. Szatyn pokiwał energicznie głową, a Harry chwilę później, pozbył się jego problemu. Gdy już po wszystkim, Louis wstał i rozciągnął się, spoglądając ukradkiem na Harry'ego, ktory usiadł na łóżku i uśmiechał się jak głupi do sera.

-Co się tak uśmiechasz Hazz?-Szatyn zapytał ubierając bokserki. Brunet spojrzał na niego a jego uśmiech powiększył się.

-Wiesz że wapmiry są nieśmiertelne?- Harry przygryzł wargę obserwując reakcję Louisa.

-Co? To znaczy...Że nigdy nie umrzemy?- Louis otworzył szeroko usta nie do końca rozumiejąc co właśnie usłyszał.- Nigdy?!- Krzyknął powoli przyswajając informacje.

-Nigdy Lou- Harry przytaknął przekrzywiając głowę w bok.

-Aleee...Jak? Co? Nie...To niemożliwe...Takie rzeczy są niemożliwe- Plątał się w słowach i upewniał się czy Harry nie robi sobie z niego żartów.

-Louis. Nigdy. Nie. Umrzemy- Brunet powiedział powoli, patrząc głeboko w jego oczy.- I nie mamy możliwości posiadania dziecka...- Dodał kierując się do Louisa.

-O mój Boże...-Szatyn pokręcił głową zdając sobie sprawę że to wszystko dzieje się naprawdę.- O MÓJ BOŻE HARRY JESTEŚMY NIEŚMIERTELNI!- Krzyknął kiedy wszystko do niego dotarło. Brunet zaśmiał się cicho i przytaknął.- I co teraz?- Zapytał zdezorientowany.

-Jak to co? Będziemy na zawsze razem. I nie będziemy się starzeć- Powiedział całując szatyna w czoło.

-To...Cudownie-Louis patrzył z ekscytacją w zielone tęczówki - I możemy uprawiać seks bez zabezpieczeń...- Dodał wciąż otumaniony informacją.

-Tak- Potwierdził skanując prawie nagie ciało szatyna.- A teraz ściągaj te bokserki bo idziemy pod prysznic- Odezwał się i obserwował jak Louis wykonuje jego polecenie. Po chwili złapał go za rękę i poprowadził do łazienki

Take Me Far Away/a•b•o/LARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz