Z góry przepraszam za brak zdjęcia i błędy, gdyż mam wszystko na laptopie i źle mi się pisze. Może zdołam dodać zdjęcie kiedy wejdę na telefonie, chociaż wątpię...Zapraszam do czytania :)
*
Louis musiał przyznać że kochanie się z Harrym było jedną z najlepszych rzeczy których kiedykolwiek doświadczył.
**
Harry obudził się czując na sobie przyjemny ciężar i mimowolnie uśmiechnął się na wspomnienie o wczorajszym wieczorze. Przygarnął Louisa bliżej i zaciągnął się jego zapachem, po czym delikatnie odgarnął kosmyk włosów z jego czoła. Szatyn mruknął coś niezrozumiałego i wtulił się w szyję Harry'ego. Brunet poruszył się nieznacznie, gdy poczuł jak Louis ociera się o jego krocze.
- Harry brzuch mnie boli...- Szatyn odezwał się niespodziewanie i spojrzał mu w oczy.
- To normalne podczas gorączki Lou- Harry uśmiechnął się lekko.
-Wiem...-Louis zaczął się wiercić, ponownie ocierając się o Harry'ego, który cicho jęknął.
-Harry ja potrzebuję...- Szatyn nie dokończył, tylko wbił się w szyję bruneta, zasysając jego krew. Po chwili odsunął się od niego nieznacznie, dysząc ciężko.
-To normalne?-Zapytał nagle oblizując usta. Harry pokiwał głową i złapał go za pośladki podciągając do góry. Wgryzł się w jego szyję i poczuł jak Louis momentalnie staje się twardy. Odsunął się od niego i pocałował miejsce, które przed chwilą ugryzł.
-Harry ja...
-Pomogę ci, tak?- Brunet nie dał mu dokończyć, doskonale wiedząc co ma na myśli. Szatyn pokiwał energicznie głową, a Harry chwilę później, pozbył się jego problemu. Gdy już po wszystkim, Louis wstał i rozciągnął się, spoglądając ukradkiem na Harry'ego, ktory usiadł na łóżku i uśmiechał się jak głupi do sera.
-Co się tak uśmiechasz Hazz?-Szatyn zapytał ubierając bokserki. Brunet spojrzał na niego a jego uśmiech powiększył się.
-Wiesz że wapmiry są nieśmiertelne?- Harry przygryzł wargę obserwując reakcję Louisa.
-Co? To znaczy...Że nigdy nie umrzemy?- Louis otworzył szeroko usta nie do końca rozumiejąc co właśnie usłyszał.- Nigdy?!- Krzyknął powoli przyswajając informacje.
-Nigdy Lou- Harry przytaknął przekrzywiając głowę w bok.
-Aleee...Jak? Co? Nie...To niemożliwe...Takie rzeczy są niemożliwe- Plątał się w słowach i upewniał się czy Harry nie robi sobie z niego żartów.
-Louis. Nigdy. Nie. Umrzemy- Brunet powiedział powoli, patrząc głeboko w jego oczy.- I nie mamy możliwości posiadania dziecka...- Dodał kierując się do Louisa.
-O mój Boże...-Szatyn pokręcił głową zdając sobie sprawę że to wszystko dzieje się naprawdę.- O MÓJ BOŻE HARRY JESTEŚMY NIEŚMIERTELNI!- Krzyknął kiedy wszystko do niego dotarło. Brunet zaśmiał się cicho i przytaknął.- I co teraz?- Zapytał zdezorientowany.
-Jak to co? Będziemy na zawsze razem. I nie będziemy się starzeć- Powiedział całując szatyna w czoło.
-To...Cudownie-Louis patrzył z ekscytacją w zielone tęczówki - I możemy uprawiać seks bez zabezpieczeń...- Dodał wciąż otumaniony informacją.
-Tak- Potwierdził skanując prawie nagie ciało szatyna.- A teraz ściągaj te bokserki bo idziemy pod prysznic- Odezwał się i obserwował jak Louis wykonuje jego polecenie. Po chwili złapał go za rękę i poprowadził do łazienki
![](https://img.wattpad.com/cover/116878395-288-k868815.jpg)
CZYTASZ
Take Me Far Away/a•b•o/LARRY
Fanficjakieś gówno nie wiem czemu to pisałam, w skrócie chujowy cringe czytasz na własną odpowiedzialność