Rozdział 17.

3K 280 628
                                    

DZIEŃ 2.

Perspektywa: Dylan.

Po bardzo burzliwej nocy, w końcu udało mi się zasnąć. Byłem okropnie padnięty, podobnie jak pozostali. Jeff dał nam taki wycisk, że myślałem, iż odpadną mi ręce i nogi i będzie trzeba je zbierać. Thomas był bardzo zadowolony, że mógł spać na osobnym łóżku obok mnie, przez co o wiele łatwiej było nam rozmawiać. Cieszyłem się, że przeżył tą katastrofę, bo był moim najlepszym przyjacielem. Uwielbiam z nim gadać, bo łączyło nas tyle wspólnych przygód, że aż ciężko je wszystkie zliczyć.

Obudziłem się około godziny dziewiątej nad ranem, podobnie jak pozostali, ponieważ Jeff zaczął drzeć ryja, że mamy ruszać dupy i zapierdalać oglądać wyspę. Nie wiem, ile ten gangster potrzebuje snu, ale zdecydowanie mniej, niż my. Ja rozumiem wszystko, ale dałby nam się wyspać zwłaszcza, że tutejszy czas jest jakiś pojebany i nie czuje, że w ogóle cokolwiek spałem.

Boże, on jest gorszy niż mama Thomasa.

To nie tak, że jej nie lubię, czy coś. Jest naprawdę wspaniałą kobietą i otoczyła mnie miłością, jak mało kogo. Po stracie moich rodziców Pani Sangster zaopiekowała się mną. Mój wuj nie umiał w wychowywanie, więc przystał na to, że często, nawet bardzo często nocowałem u Tommy'iego.

Znaliśmy się praktycznie od piaskownicy. Thomas nie miał ojca, ja straciłem rodziców i tak jakoś wyszło, że nieformalnie stał się moją rodziną, a na jego mamę czasem mówiłem po prostu mama, nie żeby komuś to przeszkadzało. Pamiętam, że ona zawsze nas budziła budziła, co chwilę przychodząc i każąc w końcu wstawać, szykując również śniadanie. 

Pani Sangster zawsze się o mnie martwiła, karmiła mnie i nawet chodziła ze mną do lekarza, gdy byłem mniejszy i chorowałem, bo wuj nie umiał odróżnić kataru od śmiertelnej choroby. Wiele razy szła na wywiadówkę, bo wuj nie miał czasu i nauczyciele, jak coś przeskrobałem, to dzwonili do niej, zamiast do wuja.

Bardzo ją lubiłem i traktowałem jak swoją własną mamę, której niestety już nie mam.

Szkoda, że nie może mnie adoptować. Taka mama to skarb.

Wciąż jeszcze leżąc na średnio wygodnym materacu, który w porównaniu na tym, co znajduje się na wyspie jest zajebiście wygodny, lecz w porównaniu z moim łóżkiem jest mega niewygodny, wywróciłem oczami na jego paplaninę i odwróciłem się w stronę znajomych, którzy coś burczeli pod nosem.

Boże, co tu się odpierdala?

Spojrzałem na Thomasa. Chłopak jak zwykle jeszcze spał z otwartymi ustami i chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że powinien już wstawać. Dalej z łóżka zaczął się zwlekać Alec, który usilnie dobudzał Bretta, natomiast Harry z Louisem smacznie spali wtuleni w siebie, mając wyjebane na polecenie Jeffa. Skrzywiłem się na ten widok i podszedłem zbudzić blondyna.

- Tommy, wstawaj, bo zaraz Jeff przyjdzie nas rozstrzelać. - powiedziałem w pół przytomnie, zaczynając szarpać blondyna, ale to na nic. Alec spojrzał na nas tępym wzrokiem i sam chyba nie do końca wiedział, co robi, gdzie się znajduje i jak się nazywa. Brett zaczął coś się pieklić pod nosem, a Harry z Lou, no cóż, mieli wszystko dalej gdzieś. 

- W tej chwili macie ruszy dupska z tych łóżek, albo Was wszystkich powieszę za jaja! - wrzasnął Jeff w sąsiednim pokoju, wyżywając się na jakimś nieszczęśniku i wiedziałem, że zaraz będzie źle, jeśli tu wpadnie. 

- Thomas, kurwa mać, wstawaj. - warknąłem na niego, ale to na nic. Chciałem spróbować bardziej kontrowersyjnej metody, lecz do pomieszczenia wpadł nasz pseudo opiekun wycieczki.

Prisoner of the heart | Dylmas, Briam, Malec, Larry, Brainho & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz