Rozdział 15.

2.6K 275 369
                                    

Perspektywa: Jeff.

Usłyszałem bardzo głośne krzyki tych parszywych gnoi, które praktycznie były nie do zniesienia. Chciałem po prostu to zignorować i spróbować zasnąć, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że nigdy nie będzie idealnej ciszy, no ale ten pierdolony jazgot to był nie do wytrzymania. Otworzyłem wściekły oczy i zobaczyłem, że w pomieszczeniu panował totalny pierdolnik.

Wszystko było porozrzucane, a na domiar złego ta banda rozwydrzonych bachorów darła ryje w niebogłosy i w dodatku, co niektórzy zdążyli się już pobić. Nie mam pojęcia, co się z nimi dzieje, ale ja tu zaraz zrobię porządek.

Dość tego. Już ja ich nauczę dyscypliny.

Nie chcąc tracić swojego pięknego głosu, postanowiłem, że poświecę jedną kulkę, którą wystrzeliłem wprost w sufit. Cóż, generalnie zdążyłem zużyć już kilka, więc czas oszczędzać, lub po prostu korzystać z drugiego pistoletu, a Lolę zostawić na wyjątkowe okazje. Efekt niemniej jednak był natychmiastowy, ponieważ w mgnieniu okaz zapanowała błoga cisza, która mogłaby, jak dla mnie panować cały czas. Normalnie szkoda było mi ją przerywać, ale czas zrobić tu porządek.

Spojrzałem gniewnie na te paskudne dzieciaki, które z istnym przerażeniem na mnie spoglądały. Czułem, że mam nad nimi nieograniczoną władzę, co bardzo mnie usatysfakcjonowało. Jeśli nikt ich nie nauczył kurwa dyscypliny, to ja to zrobię.

Może w końcu nauczą się wypełniać moje polecenia. Zapewne żadne z nich nigdy nie było w wojsku, więc czas zrobić im przeszkolenie.

- Mam Was już kurwa dość. – zacząłem powoli, głośnym i groźnym tonem. Wszyscy przestraszyli się jeszcze bardziej, gdy zbliżałem się do nich pewnym siebie krokiem. – Jesteście niewychowani, rozwydrzeni, spierdoleni jak mało kto i co, nie potraficie się słuchać, więc dostaniecie karę. Może to Was czegoś kurwa nauczy, a zwłaszcza tego, że mnie.się.słucha. - ostatnie słowa wręcz wycedziłem będąc już na skraju wytrzymałości. 

- Ale ja nie chcę... - wyjęczał jakaś beksa, a ja wywróciłem oczami i w sumie to już dawno straciłem do nich cierpliwość.

- Pod ścianę, ale już! Ustawić się przodem do muru! – wrzasnąłem, a dzieciaki omal nie pozabijały się po własne nogi, chcąc jak najszybciej znaleźć się w wyznaczonym przeze mnie miejscu. Nawet ta dwójka nadętych bogaczy wypełniła moje polecenie, bo zerwali się z łóżek, omal się nie wywracając, ale że Scott się posłuchał i wykonał bez grymasu moje polecenie, to tego bym się nawet w snach nie spodziewał.

- Ja pierdole, czy on chce nas rozstrzelać? - zapytał się któryś półgłówek. 

- Kurwa, to mi przypomina egzekucję... - powiedział Dunbar po cichu, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Całkiem kusząca propozycja, ale te małe skurwysyny się jeszcze mogą przydać, więc ku swemu niezadowoleniu pozostawię ich przy życiu.

- A ten co, niespełnione marzenie o byciu dowódcą? - prychnął Scott, a ja uśmiechnąłem się zadziornie. Chłopak spojrzał na mnie wrogo, a ja wiedziałem, że nasz zakład wkrótce nabierze rozmachu.

Już ja im pokażę swoje niespełnione ambicje wojskowe.

Gnoje, normalnie jak w wojsku stali bacznie pod ścianą, a ja z zadowoleniem, trzymając w dłoni moja ukochaną Lolę, chcąc ich trochę postraszyć spacerowałem i zastanawiałem się, jak mocny dać im wycisk.

Nie będę się z nimi cackać. Jak rodzice nie potrafią nauczyć życia, to ja to zrobię. Może będą z nich jeszcze ludzie.

Ledwo powstrzymałem się od śmiechu. Takiego obozu przetrwania to nawet w filmach nie widzieli.

Prisoner of the heart | Dylmas, Briam, Malec, Larry, Brainho & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz