Rozdział 25. (18+)

4.9K 268 188
                                    

Perspektywa: Minho.

Kierowaliśmy się w stronę łódki, którą pozostawiłem razem z Bradem i miałem mieszane uczucia, co do tego gangstera. Z jednej strony w sumie to dobrze, że z nami idzie i pozytywnie przyjął fakt, że znaleźliśmy bunkier, choć z drugiej strony bałem się, że może nas tam rozstrzelać lub też zrobić inną krzywdę.

Spojrzałem na wkurwionego do granic możliwości Scotta, który szedł na samym początku, praktycznie obok mnie i Brada, który ewidentnie marznął. Zobaczyłem, jak chłopak pocierał sobie ramiona dłońmi, aby jakoś się rozgrzać. Bez wahania zdjąłem z siebie bluzę i podszedłem do niego bliżej zakładając mu ją na ramiona.

- Dziękuję. – powiedział, wkładając ręce w rękawy. Moja bluza była na niego o wiele za duża, bo chłopak był niezbyt wysoki i szczupły, a ja chodziłem często na siłownie, przez co miałem rozbudowane mięśnie i byłem szerszy w ramionac. Brad spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko, a ja w podzięce odwzajemniłem uśmiech.

- Przestańcie się do siebie szczerzyć i jazda. – nakaz głośno Jeff, a Scott tylko prychnął na jego polecenie. – Co to ma być, randka? Nie mam całego dnia na niańczenie Was. – dodał, a ja postanowiłem tego nie komentować.

Po chwili dotarliśmy do łódki, którą wcześniej znaleźliśmy. Nie była ona jakaś super wielka, mogła pomieść maksymalnie z pięć osób, choć bezpieczniej było płynąć w cztery osoby, co i tak moim zdaniem było za dużo. Nie wiadomo, czy by nie pękła pod naszym ciężarem, bo przecież była bardzo stara i mogła już od środka w niektórych miejscach spleśnieć.

- Jazda z tym do wody. – powiedział gangster, a mnie zdenerwowało to, że nas wykorzystuje. Thomas dyskutował o czymś z podekscytowanym Bradem, a ja razem z Dylanem wypchaliśmy ją i teraz tylko pozostało nam na nią wejść.

- Dobra, widzę, że wszyscy się tu nie zmieścimy. – stwierdził gangster i spojrzał na wszystkich. – Plan jest taki, płyniesz ty, ty no i ty. – powiedział, wskazując palcem na mnie, na Brada, Scotta i siebie. – Wy macie się iść wysuszyć i pomóc tamtym szukać jedzenia, picia i czegoś na opał. Przekażcie, że jak tylko wrócimy i nie znajdę niczego potrzebnego w szpitalu, to wyciągnę surowe konsekwencje. I tym razem skończy się taryfa ulgowa, z której i tak za mocno skorzystaliście.

- Dlaczego ja?! – wrzasnął zbulwersowany McCall i zaczął wymachiwać rękoma. – A może ja bym wolał porobić coś bardziej kreatywnego, niż oglądać Twój ryj?

- Bo czeka Cię kara i jeszcze spierdolisz, jak banda tamtych imbecyli. – skwitował go, na co Scott zaczął przeklinać pod nosem, lecz Jeff wkurzył się na niego, bo boleśnie złapał go za ramię.

- Auć. – syknął chłopak.

- Puść go. – odezwał się stanowczo Dylan. – Robisz mu krzywdę.

- Przestaniesz w końcu wszystko i wszystkich wyzywać? – spytał się groźnym tonem, a chłopak dla świętego spokoju odpowiedział, że tak, po czym Jeff z całej siły pchnął go, a właściwie rzucił nim do przodu. Scott omal nie wpadł do wody. Całe szczęście, że wylądował w łódce.

- Ty idioto! – huknął, wciąż klęcząc na łódce i gniewnie patrząc na mężczyznę, a Jeff zaczął się uśmiechać na jego stwierdzenie i bacznie go obserwował.

- Nie rozumiem. – wtrącił się nagle Brad, który zobaczył całą sytuację. Spojrzałem na niego. – Dlaczego Pan jest taki zadowolony? Czy on lubi, jak nazywa się do idiotą? Zauważyłem, że jest wtedy bardzo szczęśliwy i nawet się uśmiecha. – spytał się całkiem poważnie chłopak, a ja nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem.

Prisoner of the heart | Dylmas, Briam, Malec, Larry, Brainho & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz