Rozdział 10.

2.8K 268 235
                                    

Perspektywa: Alec.

Byłem okropnie wkurwiony na tego chorego typa, który uważa się za nie wiadomo kogo i myśli, że będzie nami rządzić. Nie mam pojęcia, skąd on się tutaj wziął, ale niepokoi mnie fakt, że porwał Markusa. Boję się o swojego kuzyna i mam nadzieję, że nic mu nie jest i ten psychopata nie kazał nikomu go torturować.

Dotarliśmy w końcu do wspomnianego przez Minho mostu i choć na chwilę mogliśmy odpocząć. Miałem już wszystkiego dość i pomimo dobrej kondycji, i tak odczuwałem zmęczenie, szczególnie, że na wyspie jest duszno, parno i chyba zbliża się burza. Zauważyłem, że ten gangster zaczął wydzierać się na Harry'ego i Louisa, że mają brać walizki i iść pierwsi, bo w przeciwnym razie gorzko tego pożałują. Chłopcy bardzo się męczą, widać to po nich, a szczególnie Harry.

Thomas siedział z chłopakami na ziemi i usilnie próbowali wachlować się znalezionymi wcześniej liśćmi, lecz najwidoczniej nie przynosiło im to efektów, ponieważ byli cali czerwoni na twarzy i wyglądali, jak by mieli zaraz wyzionąć ducha.

- Pierdole, ugotuje się zaraz. – stwierdził Brett, któremu rację przyznał Dylan. Szatyn postanowił dłużej się nie męczyć, więc najprościej w świecie zdjął z siebie koszulkę. Talbot stwierdził, że w sumie to nie jest głupi pomysł i też się rozebrał, podobnie jak ja po krótszym namyśle. Przyjemny chłodek owiewał moje spocone ciało, co przynosiło naprawdę ogromną ulgę. Gdybym mógł, to rozebrałbym się do naga, ale wszyscy się gapią.

- Co wy do jasnej cholery odpierdalacie?! – wrzasnął wściekły Jeff i gniewnie na nas spojrzał. Staliśmy jak wryci z koszulkami w rękach, którymi wcześniej wytarliśmy pot z czoła. – To jest dżungla, a nie jebany klub nocny! W tej chwili się ubierać i jazda z walizkami!

- Jest gorąco kurwa i nie mamy zamiaru się kisić! – wrzasnął podirytowany jego zachowaniem Brett.

- Spowalniacie wszystkich. – odburknął Jeff.

- Czym niby? – wtrąciłem i nie wiedziałem, o co temu typowi chodzi. – Masz kompleksy i nie możesz patrzeć na nasze wysportowane ciała, czy jaki chuj?

- Ha, ha, ha,, zabawne. – uśmiał się, po czym jego mina przybrała groźniejszy wyraz. – Spowalniacie tym, że ta banda pierdolonych imbecyli siedzących tam. – tu wskazał na Harry'ego, Louisa, Bane'a, Sangstera i Dunbara. – zaraz dostanie śmiertelnego ślinotoku na wasz widok. – dodał i gniewnie na nich spojrzał. Ci zaś wyglądali, jak by podziwiali swoich idoli na plakatach z taniego czasopisma dla młodzieży.  Liam ogarnął, że Jeff ich obserwuje, szturchnął Thomasa, który wyrwał się z letargu i przetarł usta rękawem od swetra. – Blondynce już ślina pociekła. W takim tempie, to my za miesiąc nie przejdziemy przez most, a co dopiero znaleźć jakiś budynek.

- Boże. – fuknął Brett i oderwał rękawy od swojej bluzki i trochę ją naderwał, aby była jak najbardziej przewiewna, co chyba przynosiło zamierzony efekt. – O wiele lepiej, niż się gotować.

- Co za jakiś paskudny człowiek. – skomentował Dylan i zniesmaczony ubrał bluzkę, co nie uszło uwadze Sangstera. Odwróciłem się w ich stronę akurat w momencie, gdy blondas zaczął machać rękoma i burzyć się o coś, opowiadając o tym swoim przyjaciołom, najwidoczniej znudzonym jego zrzędzeniem.

Kątem oka dostrzegłem, jak czarnowłosy chłopak ukradkiem obserwuje mnie bardzo intensywnie, a z jego ust nie schodzi uśmiech. Poczułem rozchodzące się po moim ciele jeszcze większe ciepło, a jego spojrzenie było wręcz przeszywające. Pomimo tego starałem się jakoś normalnie funkcjonować i nie chciałem się na niego rzucić i mu przywalić, bo Jeff pewnie by mnie pewnie zastrzelił, szczególnie, że wcześniej rozmawiali ze sobą.

Prisoner of the heart | Dylmas, Briam, Malec, Larry, Brainho & JescottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz