W końcu nadszedł ten czas, gdy siedziałam w szatni z dziewczynami. Ubrane i gotowe na trening.
- Amber wiesz, że dzisiaj nie mamy normalnego treningu, tylko pomagamy chłopakom. - A no tak kompletnie zapomniałam.
Rosie to moja tak jakby zastępczyni. Jest rudą i sprytną dziewczyną. Ma brązowe oczy i jest o kilka centymetrów od mnie wyższa. Jeszcze osiem miesięcy temu powiedziałabym, że należy do moich przyjaciół. Ale wszystko się kiedyś kończy...
- Dzięki za przypomnienie. -spojrzałam na rudowłosą z uśmiechem na ustach. A potem powiedziałam:
- Dziewczyny zbiórka. -zawołałam wszystkie dziewczyny wraz z rezerwowymi. - Jak wiecie za dwa tygodnie jest mecz. Dlatego dajcie chłopaką popalić. - powiedziałam, a dziewczyny się zaśmiały- W następnym tygodniu będziemy miały trzy treningi żeby nauczyć się nowego układu. - Spojrzałam na każdą z nich i zaczęłam dalej mówić. - Pragnę żeby każda z was zjawiła się punktualnie w poniedziałek, środę i piątek o tej godzinie co zawsze. - Wszystkie dziewczyny przytaknęły.
- A czy będzie nocowanie w szkole z okazji meczu? - spytała się Julia, a ja jej odpowiedziałam spoglądając na nią:
- Nie wiem do końca, ale mam zamiar się tego dowiedzieć w środę. Dobra dziewczyny koniec zbiórki rozgrzewka i możecie się rozejść do chłopaków.
Po piętnastu minutowym treningu każda dziewczyna poszła na drugą połowę boiska oprócz mnie.
- A ty nie masz zamiaru się ruszyć? - spytał się fioletowo włosy z tym swoim ochrypłym głosem spoglądając na mnie.
- Ty kochany ćwiczysz dzisiaj na tej połowie boiska. - powiedziałam patrząc się w prost w jego przepiękne czarne oczy.
- Kotek dlaczego niby? - spytał się podchodząc do mnie bliżej.
- Bo mam zamiar dać ci dzisiaj taki wycisk, aż Cię dupą będzie bolała. - powiedziałam z uśmiechem spoglądają na niego. A on znów podszedł bliżej dzielił nas tylko jeden jego krok.
- Więc na co czekamy. - już nic mu nie odpowiedziałam tylko zaczęłam biec w kółko boiska. - Będziesz teraz od mnie uciekała. - krzyknął i zaczął mnie gonić.
Biegłam chyba z pięc kółek bez przerwy. Gdy chłopak mnie dogonił zaczął biec w tym samym tempie co ja, co chwilę spoglądając na mnie. Po dziesięciu kółkach sama miałam już dosyć. Więc usiadłam na sztucznej trawie i chwyciłam butelkę z piciem. Chłopak dosiadł się do mnie i sam napił się wody.
-Bardzo ładnie wyglądasz w tym stroju. - zamurowało mnie.
- Dziękuję. - w końcu to powiedziałam - Dobra wstawaj teraz pompki- chłopak jedynie jęknął z niezadowolenia. Położył się na brzuch, a ja usiadłam na jego plecach.
- Dobra ile jesteś wstanie zrobić pompek? - Spytałam się myśląc, że jest wstanie zrobić tylko dwadzieścia.
- Myślę że spokojnie jestem wstanie zrobić pięćdziesiąt pompek. - powiedział, a ja otworzyłam lekko buzię.
- Więc mogę się założyć że nie dasz rady zrobić sto z jedną przerwą. - powiedziałam z chytrym uśmiechem.
- Zakład przyjęty przegrany robi to co wygrany
będzie chciał zgoda. - powiedział, a ja nie wiedziałam czy to jest teraz, aż tak dobry pomysł. W sumie. Raz się żyje.- Zgoda. - coś czuję że to się skończy źle.
- Tylko licz. - To było jak narazie jego ostatnie słowa. Chłopak zaczął a ja zaczęłam liczyć:
-1, 2, 3, 4, 5, 6 ..... 25 .... 35 .... 40 .... 50 - i tu zrobił chwilową przerwę. Minęła już połowa... przegram.
- To już połowa kotek. - i zaczęłam znów liczyć.
- 51, 52, 53, 54, 55 .... 60 .... 70 .... 80 ....90 .... 100 - Boże przegrałam.
Chłopak obrócił się na plecy, tak że teraz siedziałam na jego brzuchu.
- I co kotek przegrałaś. - powiedział patrząc mi się prosto w moje oczy.
- Ymm. - nie wiedziałam co mu teraz odpowiedzieć. - Więc będę mógł ciebie całować przez trzy dni. Wtedy kiedy będę chciał i gdzie będę chciał. - fioletowo włosy powiedział, a ja zaniemówiłam. Patrzyłam na niego szukając w jego oczach jakiegoś żartu, ale jego mina pozostawała poważna.
- Alan chyba ciebie coś popieprzyło. - powiedziałam. Nie było mi już do śmiechu chłopak jedynie uśmiechnął się szerzej i kopnął przecząco głową.
- Po co się ze mną zakładałaś Amber. - specjalnie dał nacisk na ostatnie słowo. Jego oczy zaczynały już mnie parzyć przez co odwróciłam wzrok w inną stronę, ale jego palec zmusił mnie żebym na niego spojrzała.
- Dobra zgadzam się, ale nie przy moich rodzicach. - powiedziałam na co chłopak jedynie kiwnął głową.
Zeszłam z niego i powiedziałam:- Jednak nie jesteś taki słaby. - Czy ja wogóle przemyślana co powiedziałam. Chyba nie...
- Uuu pierwszy komplement Evans zapisze to w kalendarzu. - powiedział poczym się zaśmiał, a ja razem z nim.
- Dobra już czas na mnie. - powiedziałam po czym wstałam i zabrałam swoją butelkę z wodą.
Poszłam do przebieralni. Gdy byłam już gotowa wyszłam razem z Clarą rozmawiając o naszym planie. Josh ma czekać przed wejściem, on zawsze się zgadza na nasze popaprane pomysły.
- Hej dziewczęta. - powiedział Josh po czym nas przytulił.
- Witaj. - odpowiedziałyśmy wspólnie.
- Więc robimy to tak jak było mówione. Żadnych zmian nie było co nie? - My jedynie przytaknęłyśmy.
Clara odeszła od nas, gdy zobaczyła Alana. Fioletowo włosy szedł z jego kolegą obok nas patrząc prosto na mnie.
- To czy pójdziesz ze mną na randkę. - powiedział, gdy Alan był blisko nas. Chłopak zatrzymał się w miejscu. Cofnął się o krok i popatrzył się na mnie, a potem na niego. Wydawało mi się że Alan morduje Josha wzrokiem.
A najbardziej zdziwiło mnie jego zachowanie. Spojrzał znowu na mnie, podszedł bliżej i mnie pocałował. Jego usta były boskie. Czułam ten boski smak mięty mieszany chyba z fajkami. Mogłam też wyczuć jego wodę kolońską. Pocałunek trwał jak dla mnie długo. Poczułam jak chłopak się uśmiecha poczym sama się uśmiechnęłam. Roberts zakończył pocałunek ugryźnięciem mnie w dolną wargę.
Obrócił się w stronę Josha i powiedział:
- Do zobaczenia KOTEK. - specjalnie dał nacisk na ostatnie słowo i odszedł. Odchodząc szturchnął Josha w ramię.
CZYTASZ
Łobuz kocha najbardziej ♡♡♡
Ngẫu nhiên~Zaczął siać w moim życiu zamieszanie. Raz byliśmy jak przyjaciele, raz jak wrogowie. Lecz coś nas do siebie przyciągało.~♡♡♡ Fragment z książki: -Mogę się założyć że nie dasz rady zrobić stu pąpek- powiedziałam z chytrym uśmiechem -Zakład przyjęt...