-Kiedy się obudzi? Severusie!? To już drugi dzień! - usłyszałam. Krzyk. Ten sam głos, co wcześniej, tyle że teraz bardziej wyraźny. Mogłam usłyszeć dokładnie każde słowo.
-Niedługo powinna się obudzić. Eliksir działa na około 30 godzin - usłyszała zimny głos profesora Snape'a. Jeszcze tylko tego tu, gdziekolwiek jestem, brakowało.
Usiłując otworzyć oczy, lekko poruszyłam prawą dłonią.
Usłyszałam wciągane powietrze. Przez 3 osoby... Co mnie zdziwiło, iż tylko dwoje z nich odzywało się.
Lekko rozchyliłam powieki. Ujrzałam biały sufit, którego jasność oślepiła mnie na chwilę, ale po serii mrugnięć przyzwyczaiłam się do jasności. Poczułam że leże na czymś miękkim, i że przykryta jestem prawdopodobnie kołdrą.
-Hermiona? - usłyszałam szept. Kobiety. Odwróciłam głowę w stronę, z którego dochodził głos. Przed łóżkiem na którym leżałam stały, tak jak wcześniej się domyślałam, trzy osoby. Kobieta i dwoje mężczyzn. Jednego z nich poznałam od razu. Snape. Drugi... Miał ciemno brązowe, ciemne, kręcone włosy, czarne jak smoła oczy. Był wysoki i ubrany w czarną, długą szatę. Jego kąciki ust lekko uniosły się ku górze. Przeniosłam wzrok na kobietę. Miała długie, czarne jak smoła włosy i niebieskie jak morze oczy. Była mniej więcej tego same wzrostu co mężczyzna po jej prawej stronie. Na jej twarzy zauważyłam makijaż, który obejmował oczy, usta i policzki. Wargi wykrzywione miała w uśmiechu a oczy zaszklone łzami.
-Gdzie jestem? Kim jesteście? - słabym głosem zadałam pytania. Kobieta podeszła bliżej i usiadła na łóżku obok mnie. Jej ruchy były delikatne, jakby nie chciała mnie przestraszyć ale również... mimo że jakoś za specjalnie jej uśmiechnięta twarz nie okazywała tego, to widać było że jej radość można było liczyć tonami.
-Rebecco - wyszeptała a po jej policzkach poleciały łzy. - Córeczko...
Momentalnie poderwałam się do pozycji wpół siedzącej na łóżku. Lekko odsunęłam się od kobiety.
-S-słucham? - zająknęłam się ze zdenerwowania. - Moje imię to Hermiona... - nie chciałam pytać się co oznaczało jej drugie słowo, bo, spójrzmy w prawdzie w oczy - bałam się. Tak. Gryfonka bała się cholernie.
-Kim pani jest? - zapytałam patrząc w zaszklone oczy kobiety.
-Hermiono - wyszeptał mężczyzna o brązowych lokach. Przyjrzałam im się. Były takie... inne... Z jednej strony wyglądały dokładnie jak moje a z drugiej... wyczuwać by mogło się, że są zupełnie inne... pod względem koloru, jakości.
-Kim jesteście? - zapytałam a moje oczy zaszły łzami. Bałam się. Tak. Strach otaczał coraz bardziej z każdą sekundą. Strach o to, o co się obawiam.
-Posłuchaj mnie - jego głosy był zimny ale i... uspakajający... Delikatny ale lodowaty. - Musimy tobie kilka spraw wyjaśnić, lecz... musisz obiecać że nam nie przerwiesz ... że nie zachowasz się oceniając nas... a szczególnie mnie po tym, co wiesz... - powiedział już bardziej cieplejszym głosem, ale lodowatość i tak kryła się w głębi.
Pokręciłam głową na znak że się zgadzam, bo ciekawość tak samo jak strach rosła we mnie.
Mężczyzna zrobił krok w przód i położył rękę na ramieniu kobiety.
-Otóż... Zacznę od początku. Tylko się nie przestrasz. - kiwnęłam nieśmiało głową, a w środku poczułam... pustkę. - Nazywam się Tom Marvolo Riddle.
________________________________________________________________________________
Także tego...
Drugi rozdział mojej pierwszej książki na wattpadzie ( Jeej xD )Jeśli to czytasz, to skomentuj!
Krytyka i uwagi mile widziane !Pozdrwionka!
Bajoo!

CZYTASZ
Ciemna strona dobra
FanfictionPogdybamy sobie troszkę. Co by było gdyby Hermiona jednak była czarodziejką tak zwanej czystej krwi? Co by było gdyby na dźwięk imienia jej ojca, ludzie ze strachu pocili się i panicznie bali? Co by było gdyby pewien blond włosy Ślizgon patrzył na n...