6. Kultura

430 9 3
                                    

Następnego dnia

Nie mam z kim iść. Nie daje zobaczyć tego po sobie ale smuci mnie to. Zapraszali mnie, oczywiście, ale robili to dla mojego ciała lub aby podlizać się mojemu ojcu. Słyszałam też kilka zakładów, kto mnie zaprosi.

Właśnie idę do Wielkiej Sali na obiad. Szłam z przodu całej dziesiątki, kiedy obok mnie znalazł się Malfoy. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią. Nasze spojrzenia się spotkały a ja, wiedząc że mogę zatopić się w jego tęczówkach, odwróciłam głowę przed siebie.
-Czego chcesz? - zapytałam zimno.
-Poszła byś ze mną na bal? - spytał stając. Po chwili uczyniłam to samo i spojrzałam w jego oczy pozwalając sobie zatopić się w nich. Chwile na niego patrzałam, po czym zapytałam, starając się nie ujawniać jak bardzo dudni moje serce.
-Zakład? - zmrużył oczy i podszedł bliżej. Był na wyciągnięcie ręki. Wiedziałam że mój oddech drży, więc starałam się go uspokoić, choć wątpię żeby mi wychodziło.
-Nie, Becky. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pójdziesz ze mną na bal? - w jego głosie słychać było nutkę błagania. Pod koniec zdania głoś mu lekko zadrżał i zciszył się do szeptu.
-Tak - wyszeptałam. Ten się uśmiechnął. Odwzajemniłam grymas. Po chwili zdałam sobie sprawę że na korytarzu jesteśmy sami. Cofnęłam się o krok i starałam się nie patrzeć na jego usta. - Mam strój wampira. Dopasuj się - powiedziałam i z walącym sercem odeszłam zostawiając co tam z lekkim uśmiechem i zadowoleniem w oczach.

********

Po obiedzie całą grupą zdecydowaliśmy że nie warto iść na numerologie, więc poszliśmy do PWS. Widziałam że Astoria patrzy na mnie dziwnie, ale nie zwróciłam na to uwagi, wiedząc, co jest powodem wrogości w jej oczach.
Usiedliśmy przy kominku. Zajęłam miejsce na czarnym dywanie opierając się o róg fotela na którym siedział Ian.
-Czarny Pan dał jakieś zadania? - zapytała Issy, uprzednio rzucając zaklęcie żeby nas nie podsłuchiwano.
-Tak - odpowiedziałam. Wpatrzyłam się w tańczące płomienie i czarniejące drewno. - Chcecie wiedzieć?
-Oczywiście - odpowiedzieli chórem. Zaczęłam z pamięci:
-Pansy. Masz się dowiedzieć od Montauge'a czy jego rodzice chcą wejść w grono śmierciożerców. Astoria, Daphne. Macie upewnić się o lojalności Higgsa. Smok, Diabeł. Macie zbajerować Susan Bones z Huflepuff'u. Kiedy będzie pod waszą kontrolą, macie rzucić na nią Imperio i kazać zeskoczyć z Wierzy Astronomicznej. Ian, Theodore. Waszym zadaniem jest uzyskanie dostępu do Działu Ksiąg Zakazanych i wziąć z tam tond księgę o czarnomagicznych umowach. Do świąt zadania mają być wykonane.

Zapadłą cisza, przerywana skrzypaniem ognia zajmującego się drewnem.
-W sumie nie trudne - powiedziała Pansy. Nikt jej nie odpowiedział.
-Czemu mamy ją zabić? - zapytał Diabeł pustym głosem. Odwróciłam się w stronę Ślizgonów. Mieli przerażone miny. Szczególnie Mulat i Malfoy. Zastanowiłam się chwilę i wstałam otrzepując niewidzialny kurz z ubrania.
-Wstawajcie. Musimy coś zrobić - spojrzeli na mnie dziwnie ale posłusznie wstali. Wyszliśmy z lochów i poszliśmy w stronę Pokoju Życzeń.

********

Zatrzymaliśmy się przed wielką ścianą. Przeszłam obok niej trzy razy, po czym naszym oczom ukazały się potężne drzwi. Podeszłam do nich i pchnęłam je wchodząc. Za mną weszła reszta. Znaleźliśmy się w ciemnym pomieszczeniu, bez okien, którego słabo oświetlały żółte lampy. Były to lochy. Takie jak są w Riddle Manor. Widząc niepewność i strach w oczach moich towarzyszy wyczarowałam więcej światła. Poszłam przed siebie, wiedząc dokąd zmierzam. W pewnym momencie zatrzymałam się przed jedną z celi, wypełnionej ludźmi. Szlamami, mugolami. Otworzyłam kraty i weszłam. Ślizgoni niepewnie weszli za mną rozglądając się.
-Zaczynamy trening.
Spojrzeli na mnie ze strachem a ja tylko prychnęłam. Przywołałam do siebie małą dziewczynkę. Mogła mieć najwyżej dwanaście lat. Byłą cała we krwi i ranach. Zaśmiałam się szyderczo i podeszłam do niej.
-Ile masz lat, szlamo? - zapytałam sucho. Ta nie odpowiedziała więc wyczarowałam nóż i dźgnęłąm ją nim w nogę. - Pytam się! Ile masz lat!? - krzyknęłam.
-Dziesięć - wyszeptała z bólu. Cofnęłam się i rzuciłam Crucio. Szlama zaczęła się wić przy moich nogach i krzyczeć. Spojrzałam na pozostałych. Dziewczyny miały łzy w oczach a chłopacy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Z powrotem spojrzałam na dziewczynkę. Zakończyłam zaklęcie i wymierzyłam w nią różdżką, szeptając:
-Avada Kedavra.
Dziesięciolatka padła bez ducha na ziemie. Przelewitowałam ją w róg komnaty i powiedziałam:

Ciemna strona dobraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz