8. Powalony

291 5 2
                                    

Voldemort

Kilka minut po rozpoczęciu śniadania, do jadalni wszedł Lucjusz i Avery. Mieli podkrążone oczy ale zadowolone miny. Ukłonili się i usiedli na swoich stałych miejscach. Kiedy zjedli, zapytałem:
- Gdzie byliście? - spojrzeli na mnie.
- Pani kazała nam torturować psychicznie wczorajsze zdobyczne z misji, całą noc. Pewnie teraz pozyskuje od nich informacje - odpowiedział mi Malfoy a ja uśmiechnąłem się na myśl o mojej córce.
- Oczywiście - powiedziałem po czym wstałem i wyszedłem nie zważając na innych.

Becky usłyszałem w jednej z cel lochów. W sali tortur. Nie było ona zwyczajna ani nie było jakiegoś wielkiego powody do nazywania jej tak. Po prostu było tam dużo regałów z książkami gdzie większość to poradniki jak korzystnie torturować.

Wszedłem do pomieszczenia w którym się znajdowała. Pod ścianą leżały 4 ciała ( jeszcze ) żyjących Weasleyów. Byli brudni, we krwi. Rany były na całych ich ciałach a ubrania były w jeszcze gorszym stanie niż normalni. Aż dziw że tak się da.
-I jak? Wiesz już wszystko? - zapytałem podchodząc do swojej córki która w przebraniu śmierciożerczyni stała pod ścianą i przeglądała książkę z półki.
-Mam nadzieje że tak, ale nie obrażę się jeżeli sprawdzisz czy są już gotowi do zabijania - zamknęła książkę, odłożyła na pierwsze wolne miejsce i dopiero na mnie spojrzała zimno się uśmiechając. Odwróciłem się i kiedy miałem zamiar rzucać zaklęcie Becky wyszła mówiąc: - Powiesz mi wszystko na obiedzie, bo teraz jestem głodna. I wyszła.

Rebecca

W pokoju przebrałam się, nakładając na siebie spodnie z wysokim stanem, bluzkę z rękawami 3/4 i skórzaną kurtkę. Glany na nogi. Włosy podkręciłam i puściłam luźno. Makijaż, perfumy, biżuteria. Zjadłam śniadanie przyniesione przez skrzatkę. Był dzisiaj Drugi Dzień Świąt. Nie zwracając na to uwagi, wzięłam pergamin i pióro i zaczęłam odrabiać pozostałe zadania domowe które dowalili nam profesorzy na przerwę świąteczną.

Skończyłam w idealnej porze aby iść na obiad.

W jadalni przyciągnęłam uwagę, jak zawsze, ale usiadłam na nikogo nie patrząc. Kiedy zjadłam, zapytałam ojca o rezultaty jego poszukiwań w głowie więźniów.
-Wszystko tak jak myślałaś. Wysłałem kilka śmierciożerców do zabicia porwanych przez tych Zdrajców Krwi szlam i zabili ich. A jeśli chodzi o tych w lochach... pozostawiam ich w twoich rękach - uśmiechnął się wrednie. Odwzajemniłam to i spojrzałam na Lucjusza Malfoy'a.
-Jakieś powiązania miedzy nimi? - zapytałam sucho.
-Nie, pani - odpowiedział patrząc w swój talerz. Pokiwałam głową i machnęłam ręką na skrzaty aby zabrały jedzenie. Wstałam od stołu i skierowałam się w stronę wyjścia, kiedy usłyszałam głos mojej matki.
-Becco - spojrzałam na nią przez ramię. - Słyszałaś wczoraj ryki jakiegoś dzikiego zwierzęcia od strony lasu?
Zaśmiałam się zimno i podeszłam bliżej zamykając oczy. Iskry, ogień i wiatr przeszedł przeze mnie. Dałam się porwać im, więc po chwili stałam z bardziej rozwiniętymi zmysłami przy stole w postaci lwa. Zaryczałam głośniej niż chciałam po czym widząc ból który uszy zebranych musiały przeżyć, słysząc to, z powrotem stałam się człowiekiem.
-Tak mamo, słyszałam - powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju, zostawiając zaskoczonych czarodziejów bez słowa.

W pokoju uśmiechnęłam się do siebie z satysfakcją. Nie bardzo miałam co teraz robić, więc po prostu posłuchałam muzyki na słuchawkach. Odpłynęłam w pustce mojej głowy, która dawała mi ukojenie. Zamknęłam oczy.

********

Z letargu wybudziło mnie szturchanie w ramie. Uchyliłam powieki i mrugnęłam kilka razy. Usiadłam na łóżku, na którym przed chwila leżałam i wyjęłam słuchawki z uszy. Spojrzałam w bok. Stała tam matka. Była w długiej, zielonej sukni do ziemi z wyszywanymi ozdobami ze złotej nici. Uniosłam jedną brew, wstając.
-Ojciec zarządził, że wszystkie kobiety w tym domu mają ubierać się w długie sukienki a mężczyźni w eleganckie garnitury czy smokingi nie zależnie od sytuacji - powiedziała po czym westchnęła lekko się uśmiechając. Prychnęłam cicho ale wstałam, odłożyłam słuchawki na biurko i poszłam do garderoby. Wybrałam niebieską sukienkę z dekoltem w łódkę i szarymi ozdobami na jednym z warstw tiulu. Tego samego koloru buty na obcasie i biżuteria. Włosy upięłam w misterny kok i powyciągałam kilka pasemek. Nie zmieniałam mojego naturalnego koloru oczu, tylko jeszcze mocniej je wymalowałam. Czarna szminka na usta i wyszłam z pomieszczenia. Stanęłam przed mamą która wzrokiem oceniła mój strój.
-Jeszcze coś ciebie do mnie sprowadza? - zapytałam lekko się uśmiechając.
-Możemy porozmawiać? - zapytała trochę niepewnie.

Ciemna strona dobraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz