Po godzinie grania wszyscy rozeszli się. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy i przebrałam się w piżamę.
Nie mogłam zasnąć.
Moje myśli zajmował blond arystokrata.
A raczej jego zachowanie.
Jego spojrzenia. Brak jakichkolwiek docinek, czy oznak nienawiści. Żadnych ironicznych i cynicznych uśmiechów. Zamiast tego był szczery śmiech i ciekawość w głosie, kiedy zadawał mi pytania. Patrzył wtedy głęboko w moje oczy. A ja w jego szarych tęczówkach tonęłam. Nie mogłam oderwać wzroku od tych zimnych, nieprzeniknionych oczu. Oczu obojętności, za którymi kryją się emocje i uczucia. Było to dla mnie dziwne... a może?
Nie wiem. Położyłam się w łóżku, przykryłam kołdrą i na plecach, wpatrywałam się w biały sufit.
Nie mogłam znieść myśli że... że mi nie przeszło. To dawne zauroczenie we wrogu. W osobie, która mnie poniżała. Przez niego płakałam. Bo coś do niego czułam. Za każdym razem, kiedy widziałam te szare oczy, rozmarzałam się. Milkłam zamyślona, jak bardzo upośledzone jest moje serce, że zaczęło bić mocniej i szybciej, kiedy blond fretka przechodziła obok. Moi... przyjaciele chyba nic nie wiedzieli, albo nie zwracali na to uwagi.
Tak.
Nie przeszło mi.
I nie przejdzie.
Pokiwałam głową w geście bezradności i wzięłam jedną z książek z biblioteczki w pokoju. Wróciłam do łóżka, zapaliłam lampkę i zaczęłam czytać.
Draco
Usiadłem na łóżku w pokoju w którym tymczasowo mieszkałem razem z Blaise'em w Riddle Manor. Diabeł przypatrywał mi się z pod przymrużonych powiek.
-Nie przeszło ci - stwierdził szeptem. Popatrzyłem na niego bez wyrazu. Westchnąłem. Odpiąłem dwa górne guziki w koszuli i podszedłem do barku w kącie pokoju. Nalałem Ognistej do szklanki i usiadłem na kanapie obok przyjaciela. Patrzyłem w ogień tańczący w kominku na przeciw i co jakiś czas brałem łyka palącej w gardle cieczy. Po wypiciu ostatniej kropli odłożyłem naczynie na stoliczek. Łokcie oparłem o kolana, pochyliłem się i schowałem twarz w dłoniach. Pokręciłem głową i dłonie luźno upuściłem.
-Nie przeszło - wymamrotałem.
Nie przeszło.
Nigdy.
I nigdy nie przejdzie.
Miłość... do byłej... szlamy. Do Rebecci. Do córki mojego Pana. Miłość, która zaczęła się na drugim roku. I nie mogła się skończyć.
Na początku wzbraniałem się przed tym uczuciem. Nie przyznawałem się przed samym sobą, że mogę coś do niej czuć... ale uświadomił mi to Diabeł. Na trzecim roku powiedział że trochę wyładniała. A we mnie wezbrał się gniew i ukucie w sercu. Podszedłem wtedy do Zabiniego i podbiłem mu oko. Wtedy zrozumiałem. Kocham młodą Riddle. Wtedy Granger.
Kiedy patrzyła na mnie wzrokiem pełnym nienawiści i pogardy, czułem obrzydzenie do samego siebie. Nie mogłem nic zrobić. Mogłem tylko sprawiać łzy w jej oczach. Kiedy tylko je widziałem, ukrywałem się w dormitorium i patrzyłem w sufit.
Nie mogłem wyznać jej swojego uczucia do niej, bo gdybym to zrobił, został bym zdrajcą własnej krwi. Własnego rodu. Własnej rodziny, która tak przestrzegała jej czystość, że mogła by mnie zabić, gdybym powiedział rodzicom, że czuję coś do mugolaczki.
A teraz? Jest córką mojego Pana. Jeśli jej wyznam... Ona mnie nienawidzi. Wyśmieje mnie i da swojemu ojcu pod różdżkę. Nie mogę.
Kolejne lata w ukrywaniu swoich uczuć. Kolejne lata z brakiem szczęścia i przeklinania na los.

CZYTASZ
Ciemna strona dobra
FanfictionPogdybamy sobie troszkę. Co by było gdyby Hermiona jednak była czarodziejką tak zwanej czystej krwi? Co by było gdyby na dźwięk imienia jej ojca, ludzie ze strachu pocili się i panicznie bali? Co by było gdyby pewien blond włosy Ślizgon patrzył na n...