Noc Szczerości

938 77 17
                                    

Rozżalona wypadłam na pokład, starając się uspokoić.

"Co za bezczelny cham!"

Mamrocąc pod nosem coraz to kreatywniejsze przekleństwa, udałam się na tył łodzi, gdzie jak liczyłam nie będzie nikogo. Zamyślona nawet nie zauważyłam Geralta, który do mnie podszedł.

-Wszystko w porządku? - Zapytał zaciekawionym tonem wiedźmin.

-Ależ oczywiście! Wszystko jest w jak najlepszym porządku... No bo co by mogło być nie tak? Poza tym, że zostałam praktycznie nazwana kurwą to wszystko dobrze... - Warknęłam, chcąc jak najszybciej zostać sama. Nie chciałam przypadkiem wyżyć się na Geralcie. Moja cierpliwość była na wyczerpaniu więc łatwo mogłam stracić panowanie nad sobą. Swoją drogą dopiero teraz zauważyłam, że Geralt ma nowy pancerz. Zbroja wyglądała na mocną i lekką a wykonany został najprawdopodobniej ze skóry kejrana. Przez myśl przeszło mi, że również potrzebuję czegoś takiego. Nierozważnym jest paradowanie w cieniutkiej, lnianej koszuli ze sporym dekoltem, zważywszy na moje ubogie zdolności w zakresie samoobrony sprawić sobie takowy mogłam dopiero w Aedirn.

- Hmmm... Jak to? Przez kogo? - Dopytywał coraz bardziej zdumiony wiedźmin.

Mężczyzna wydawał się przejęty moimi słowami.

"Ciekawe... Podobno wiedźmini nie posiadają uczuć."

Ten jeden jedyny raz cieszyłam się, iż nie mam racji. Ceniłam towarzystwo Geralta, jednakże w tym momencie naprawdę potrzebowałam chwili, by wszystko przemyśleć.

- Iorweth - Odpowiedziałam krótko. - A teraz wybacz, ale chcę zostać sama. - Dodałam, mijając mocno zdziwionego mężczyznę. Nie oglądając się za siebie, podeszłam do tylnej burty gdzie stała beczka. Nie zastanawiając się zbytnio, usiadłam na wieku beki i zaczęłam wpatrywać się w nocne niebo. Ledwo powstrzymywałam kotłującą się we mnie złość. Miałam nieodpartą chęć unicestwienia czegoś, niestety w zasięgu wzroku nie było nic nadającego się do tego celu. Zirytowana nie zauważyłam, kiedy zaczęłam bębnić paznokciami o burtę.

***

Stałem naprzeciwko Aliry, w myślach ważąc słowa, które mogę powiedzieć. Nie potrafiłem zrozumieć, jak mogła romansować, z tym skurwielem Roche'em. Nienawidziłem go z całego serca, a tymczasem na głowie miałem jego oblubienicę. Nie wiedziałem co począć z tym faktem. Z jednej strony, jeśli faktycznie czuł coś do dziewczyny, mogłem w łatwy sposób zyskać nad nim przewagę, ale z drugiej mógł ją tylko omotać. Tak czy siak, możliwości sprawdzenia moich pomysłów przepadła z chwilą wypłynięcia z Flotsam. Obecność dziewczyny drażniła mnie, bardziej niż powinna, a jej sarkazm wcale nie pomagał. Postanowiłem wprost przedstawić swoje zdanie na ten temat.

- Właśnie widzę, jak sobie radzisz. Nie jesteś nawet w stanie sama się obronić. Głupotą było rzucić się samej na tego kundla Loredo, ale fakt, że nie umiesz walczyć, wcale cię nie powstrzymał. To, że Roche zabił wiele elfów, nie szczędząc kobiet i dzieci, nie zniechęcił cię, by wdać się z nim w płomienny romans. - Powiedziałem z odrazą, akcentując ostatnie słowa.

Przez myśl przeszło mi, że najprawdopodobniej przesadziłem. Dziewczyna nieznacznie się skrzywiła, aczkolwiek nie przejęło mnie to zbytnio. Nie pałałem do niej sympatią i wątpiłem, żeby kiedykolwiek się to zmieniło. Reakcja ze strony Aliry była tak niespodziewana, jak wiosenny deszcz. Dłoń kobiety błyskawicznie wystrzeliła i z głośnym plaskiem zderzyła się z moją twarzą. Zaskoczony przekrzywiłem nieznacznie głowę jedynie dlatego, że się tego nie spodziewałem. Muszę przyznać, że mi tym zaimponowała. Nie podejrzewałem, że elfka będzie zdolna podnieść na mnie rękę.

- Nie waż się mnie oceniać, nie znając całej prawdy! Owszem, miałam jak ty to ująłeś "płomienny romans" z Vernonem, ale czy zastanowiło cię, jaki był tego powód? Oczywiście, że nie, bo najłatwiej wyciągnąć błędne wnioski. Ale oświecę cię, dlaczego to zrobiłam. Wbrew temu, co o nim sądzisz, Roche jest inteligentny i kontakty z tobą i scoia'tael nie pozostałyby dla niego niezauważone. Myślisz, że igranie z kimś, kto w każdej chwili mógł, skazać mnie na śmierć, było w jakimkolwiek stopniu zabawne bądź przyjemne? Otóż nie. Może i bawienie się nim nie było zbyt mądrym posunięciem, ale najważniejsze, że skutecznie odwróciło jego uwagę. Gdyby nie fakt, że Roche ma... Miał do mnie słabość Ciaran wróciłby do komanda w o wiele gorszym stanie... O ile w ogóle by powrócił. Nie oczekuję ani twojego zrozumienia, ani współczucia.

- Z każdym wypowiedzianym słowem głos jej się załamywał. O ile na początku się po prostu na mnie wydzierała, o tyle każde kolejne zdanie wypowiedziane coraz ciszej. Słuchałem tego natłoku słów coraz bardziej zszokowany. Oczy Aliry zaszły łzami, jednak ani jedna słona kropla nie spłynęła po jej zaróżowionych policzkach. Miała silny charakter, którego starałem się nie dostrzegać. Gdy poznałem już całą prawdę, zrobiło mi się głupio, że na skoczyłem na nią bez większego powodu. Kilka chwil staliśmy naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Wpatrywałem się w głębokie, orzechowe oczy wściekłej dziewczyny. Alira błyskawicznie wypadła na pokład, zostawiając mnie samego w kompletnym szoku. Jak mogłem być aż tak zaślepiony nienawiścią do Roche'a, by nie dostrzec prawdy. Zirytowany przeczesałem palcami włosy, próbując się opanować. Musiałem szybko wymyślić co teraz począć. Niewątpliwym faktem było, że dziewczynie należały się przeprosiny z moje dotychczasowe zachowanie. Ruszyłem śladem elfki, mając w planach wszystko wytłumaczyć. Gdy wyszedłem na zewnątrz zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu Aliry. Niestety, nigdzie nie było po niej nawet śladu. W chwili, gdy już miałem dać sobie spokój, dostrzegłem Alire siedzącą na tyłach łodzi. Niespiesznie szedłem w jej stronę, zastanawiając się co tak właściwie mam jej powiedzieć. Każda kolejna opcja, która wpadła mi do głowy, wydawała mi się śmieszna.

"Mogłem wcześniej pomyśleć o konsekwencjach..."

Zatrzymałem się kilka kroków od dziewczyny, pozostając skrytym w cieniu. Na ciało elfki padała księżycowa poświata, sprawiając, że włosy kobiety przybierały ciekawe barwy. Trzeba było przyznać, że dziewczyna była miła dla oka, chociaż nie umywała się do Saskii. Alira nerwowym gestem odgarnęła rude kosmyki z twarzy i bezruchu, wpatrywała się w czarną taflę wody. Doszedłem do wniosku, że im prędzej z nią porozmawiam, tym szybciej będę mógł wrócić do własnych zajęć. Niespiesznie podszedłem do elfki, która nie od razu zauważyła moją obecność, lub specjalnie mnie ignorowała. Kobieta nadal była wzburzona, jednak mimo to musiałem z nią porozmawiać. Odkaszlnąłem teatralnie by zwrócić jej uwagę. Przeczuwałem, że nadchodząca rozmowa nie będzie należała do przyjemnych.

***

Słyszałam, że ktoś się zbliża, na długo przed pojawieniem się owej osoby. Ostentacyjnie wpatrywałam się w ciemną toń wodną. Gładka jak stół tafla wodna doskonale odbijała rozgwieżdżone niebo. Zaiste, to był piękny widok. Niestety byłam zbyt wzburzona, by w pełni docenić piękno gwiazd. Za plecami usłyszałam odkaszlnięcie, które zapewne miało zwrócić moją uwagę. Celowo nie od razu się odwróciłam. Gdy w końcu postanowiłam spojrzeć, kto postanowił zaszczycić swoją obecnością. Dzięki temu, że księżyc wyszedł zza chmur, doskonale widziałam oblicze postaci stojącej przede mną. Moim oczom ukazał się nie kto inny niż Iorweth. Był ostatnią osobą, której się spodziewałam, a tym bardziej którą chciałam oglądać. Posłałam mu posępne spojrzenie, po czym wstałam z zamiarem odejścia. Powstrzymała mnie jednak dłoń mężczyzny, którą zagrodził mi drogę. Nie sądziłam, że mogę zdenerwować się jeszcze bardziej, jednak dzięki elfowi przekonałam się, iż jest to możliwe.

- Czyżbyś przyszedł znowu mnie obrażać? - syknęłam wściekła, opierając ręce na biodrach.

- Nie... przyszedłem przeprosić... - mruknął nieco zmieszany mężczyzna.

Zatkało mnie. Nie podejrzewałam go o taki akt "łaski", najchętniej to zostawiłabym go tutaj samego. Postanowiłam jednak dać mu szansę wytłumaczyć.

- Masz minutę, żeby powiedzieć to, czego konkretnie chcesz. - warknęłam, patrząc mu prosto w oczy.

- Z mojej perspektywy cała sytuacja wyglądała zupełnie inaczej!

- Pół minuty...

- Spróbuj zrozumieć... Jak ty byś się zachowała? - Zapytał lekko poddenerwowany Iorweth.

- Na pewno bym nie oceniała, nie znając całej prawdy. Pomimo iż próbuje, nadal nie mogę zrozumieć twojego zachowania. - powiedziałam nadzwyczaj spokojnym tonem.

Nie chciałam znowu stracić panowania w obecności elfa.

- Miałem swoje powody...

- No to się nimi podziel, skoro mamy noc szczerości. - Rzuciłam, starając się nie zabrzmieć sarkastycznie.

Iorweth nie był zachwycony moimi słowami, ale po chwili namysłu doszedł do wniosku, że prawda mi się należy.

- Jakiś czas temu Roche wybił komando, które było pod moim dowództwem. Od tamtej pory nienawidzę go z całego serca oraz poprzysiągłem mu zemstę. Byłem zbyt zaślepiony nienawiścią do niego, by zdrowym spojrzeniem ocenić ciebie. - Wyjaśnił cicho mężczyzna.

Milczałam, czując się źle z myślą, że wcale nie zachowałam się lepiej od niego. Z góry założyłam, że nienawidzi Roche'a tylko dlatego, iż ten był rasistą i mordował nieludzi. Jak się okazało, prawda była zgoła inna. Wpatrywałam się w szmaragdowe tęczówki elfa, doszukując się prawdy. W oczach Iorwetha widziałam jedynie szczerość. Po raz pierwszy pokazał ludzkie odruchy. Żywił ogromny żal do Roche'a. Mogłam się jedynie domyślać, jak bardzo dotknęła go strata towarzyszy. Cała złość, jaka nadal we mnie była zniknęła jak bańka mydlana. Nie miałam odwagi skomentować wyznania elfa, więc w milczeniu patrzyłam w twarz mężczyzny.

- Zrozumiem, jeśli nie zechcesz ze mną rozmawiać... - Westchnął cicho.

Iorweth zaczął się odwracać, zapewne z zamiarem odejścia. Nie mogłam na to pozwolić, nie po tym, czego się dowiedziałam. Nim zdążył odejść, złapałam go za przedramię. Elf spiął mięśnie pod wpływem mojego dotyku. Zapewne nie spodziewał się, że spróbuję go zatrzymać. - Zaczekaj, proponuję puścić w niepamięć to, co było - rzekłam szczerze, licząc, że Iorweth przystanie na moją propozycję.

- Zgoda.

Mężczyzna najwidoczniej poczuł ulgę, bo rozluźnił spięte mięśnie i stanął przodem do mnie.

- Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że i tak nie umiesz walczyć. - Powiedział, wracając do swojego złośliwego tonu.

- Ahh tak? Skoro jesteś taki mądry, to mnie podszkol w tej dziedzinie. - Rzuciłam, oczekując, że elf przyjmie wyzwanie.

- Niech będzie. Ale nie licz, że będę się z tobą cackał jak Roche. - mówiąc to, uśmiechnął się do mnie dwuznacznie.

- Nawet nie przeszło mi to przez myśl. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.

---------------

Witam witam, na wstępie pragnę przeprosić za lekkie opóźnienie które spowodowane jest chorobą. Proszę również o wyrozumiałość jeśli zdążą się drobne błędy. Chciała bym również wiedzieć jak wy wyobrażaliście sobie Alirę, i czy jesteście zaskoczeni/rozczarowani jej wyglądem. Standardowo zachęcam do dzielenia się swoją opinią na temat rozdziału.

Wiedźmin: Lis Puszczy (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz