Przejrzała akta tak dokładnie, że większość tekstu permanentnie utkwiła jej w głowie. Wiedziała tyle, co sam sekretarz, może nawet więcej. Teraz, musiała tylko powiadomić MI6. Wysłała Brightowi zaszyfrowaną wiadomość, zaczęła przygotowywać się do własnej misji. Musiała znaleźć ostatni kontakt Kapitana, kimkolwiek jest, może okazać się ważnym źródłem informacji, może nawet doprowadzi ją do samego żołnierza. Kilka ulic od jej hotelu znajdowała się nieduża kawiarenka internetowa. Dane z komputerów usuwane były automatycznie po zamknięciu systemu. Louisa zabrała pendrive, który wsunęła do kieszeni czarnej kurtki. Na nos posadziła czarne okulary przeciwsłoneczne, a włosy ukryła pod ciemną peruką, gdy kompletnie nie przypominała samej siebie, zamówiła taksówkę. Wysadzono ją pod samą kawiarenką.
Przez okno wypatrzyła idealny monitor, odosobniony, ukryty przed wzrokiem zarówno reszty gości, jak i nielicznych kamer. Wślizgnęła się przez szerokie, szklane drzwi i bez zbędnego zwracania na siebie uwagi zmierzała w kierunku maszyny. Nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi, mogła spokojnie zająć miejsce przed płaskim, czarnym monitorem. Komputer nie był fenomenalny, jednak z pewnością wystarczył by pobrać kilka istotnych danych.
Jej palce ledwo dotykały samej klawiatury, wklepywały przeróżne hasła, komendy i słowa kluczowe, które wkrótce miały doprowadzić ją do utajnionych danych dotyczących kapitana i ostatniego kontaktu jego i żołnierza. Dźwięk wciskanych klawiszy po chwili stał się dominującym odgłosem obijającym się o ściany pomieszczenia, a czarnowłosa dziewczyna, której nikt nie widział stała się definicją zjawy. Choć siedziała w kawiarence już ponad dwie godziny, nikogo nawet nie zainteresowała jej obecność. Starała się nie podpaść informatykom Tarczy, musiała obchodzić wszystko z potrójną ostrożnością, korzystać z tych najmniej oczywistych opcji, co oczywiście zajmowało niedorzeczną ilość czasu. Zorientują się, że coś jest nie tak dopiero, gdy zgra dane na własny dysk, co była w stanie zrobić dopiero po czterech godzinach bezustannego pisania i jednoczesnego, intensywnego myślenia. Gdy wszystko było na pendrivie, szybko zresetowała komputer i opuściła kawiarenkę, tym razem nie unikając kamer.
Już po kilku minutach, budynek kawiarenki otoczyły całe zastępy agentów. W końcu ktoś właśnie wykradł najbardziej tajne i poufne dane Tarczy, coś takiego zagraża właściwie każdej akcji w progresie. Ten ktoś jednak był już daleko, bezpieczny i pozornie niewinny.
W hotelu od razu chwyciła za laptop, na którym miała otworzyć ściągnięte pliki. Najprawdopodobniej razem z nimi ściągnęła jakiś system, który pozwoli Tarczy namierzyć jej komputer, co nie wydawałoby się ani zaskakujące ani niecodzienne. Ale od czego MI6 ma swoich własnych informatyków. Wystarczył jeden telefon, by na jej laptopa przesłano odpowiednie programy, które pozwolą usunąć niechciane pliki i w spokoju przejrzeć wszystko, co Tarcza miała zarówno na Kapitana, jak i Zimowego Żołnierza i wielu innych.
Jako pierwsze wyskoczyły informacje, które MI6 zdołało wybadać samodzielnie, tylko szczegóły nie były do końca zgodne. Im dłużej przeglądała dokumenty, tym więcej wiedziała i tym lepiej mogła połączyć ze sobą wskazane fakty, co wkrótce mogłoby doprowadzić ją do odpowiednich miejsc i osób. Gdy na ekranie pojawiło się parę nazwisk, spisała je i znalazła odpowiednie osoby w międzynarodowej bazie, oczywiście z pomocą swojego szefostwa. Wszystko zajęło jej dwa pełne dni, do tego dochodziła reszta planowania, maskowania śladów i dalsza współpraca z rządem amerykańskim. Przez cały tydzień, każdego ranka wstawała bardzo wcześnie i jechała do biura sekretarza Rossa, gdzie nie dość, że dostawała ciepłe śniadanie, to jeszcze spędzała cały dzień wśród przydatnych dokumentów. Sekretarz zupełnie nie świadomie mówił jej o wiele za dużo, o co postarała się osobiście. Większość informacji zachowywała dla siebie, zapisywała je i odkładała, a MI6 przekazywała tylko to, co nie mogło możliwie zaszkodzić jej własnej misji.
Wieczorami zamawiała kolacje do pokoju, a gdy robiło się na prawdę późno, analizowała ponownie wszystkie zebrane dane, łączyła je ze sobą i tworzyła mapę myśli, która miała pomóc jej w odnalezieniu swojego celu. To zaczęło ją zastanawiać. Kiedy to Zimowy Żołnierz, którego tak bardzo się teraz bała stał się jej rzeczywistym celem? Jej życie przyspieszało coraz bardziej, miała coraz mniej czasu na zastanowienie, co z jednej strony bardzo pomagało jej misji i aktualnej pracy. Ale jednocześnie czuła, jak staje się coraz bardziej obojętna na wszystko, co ją otacza. Jakby miała na oczach klapki, które przysłaniały jej wszystko poza bardzo odległym celem. Czasami zastanawiała się, co zrobi później. Czerwonej Komnaty już nie ma, Madame nie żyje. To miejsce było jej prawdziwym domem. A przynajmniej jedynym domem, jaki kiedykolwiek miała.
CZYTASZ
~She was Nobody~
FanfictionKontynuacja ,,The Room is Pain" ~ She was nobody. She was nowhere. Doing nothing. ~ But doing it as hard and fast as she could. ~Unknown Trzecia część również jest już dostępna :)