- Nie powiesz mi, że mam z tym siedzieć całą noc- Obejrzała swoje ramię pokryte grubą warstwą zielonkawej papki. Domyśliła się, że cisza następująca po jej słowach była odpowiedzią samą w sobie.- Bozhe moy- Westchnęła- Pachnie tu jak w kiepskiej stołówce. Wiesz, takiej szkolnej- Nie, żeby wiedziała cokolwiek o szkolnych stołówkach.
- Nie jest tak źle- Usłyszała po chwili jego spokojny głos, znów wydawał się zamyślony, być może celowo, a może taki ton wpisany był w jego chłodną naturę. Dziewczyna zgarbiła się w ciszy, jakby dziecko przygaszone słowami surowego rodzica. Nagle poczuła się, jakby została zupełnie sama. Nie słyszała niczego, co wskazywałoby na obecność innej, żyjącej istoty. Tylko własny oddech wciąż szumiał jej w uszach. Zaczekała dobrą minutę, zanim zwątpiła we własną poczytalność i odwróciła w kierunku, w którym miał siedzieć mężczyzna. Ku jej zaskoczeniu, wciąż tam był, co oznaczało tyle, że nie oszalała. Chociaż jego milczenie zdawało się nienaturalne, nie ono niepokoiło ją najbardziej. Znów otaczała go lodowato błękitna aura, nakazująca trzymać się od niego z daleka. Powstrzymał ją tylko wyraz twarzy sugerujący nagłe uderzenie lub powrót bolesnych wspomnień. Rozpoznałaby to wszędzie, a Barnes najwyraźniej nie chciał lub nie potrafił ukryć towarzyszących podobnemu przeżyciu emocji, które do tego bardzo lubiły dominować na twarzach swoich ofiar. I nie miała pojęcia, skąd wytrzasnęła pomysł na to, co zrobiła po paru sekundach siedzenia w bezruchu. Marszcząc czoło sięgnęła do prawie pustej już, drewnianej miseczki i nabrała na palec sporą ilość zielonej papki, którą zlizała, jak dzieciak, który wpadł na świetny pomysł skonsumowania jednej ze swoich zabawek. Podobnie jak w tej sytuacji, mogłoby się to skończyć dość kiepsko. Jej brwi znów zatańczyły na twarzy, a oczy zabłyszczały pod wpływem napływających łez.
- Ah, miałam rację. Obrzydlistwo- Mężczyzna, jakby wyrwany ze stanu zawieszenia, patrzył na nią bez cienia zrozumienia.- Nie wierzysz? Proszę, sam spróbuj i nie patrz na mnie, jak na idiotkę.
-Pomyśleć, że zdołałaś pogardzić zupą.- Uniósł brwi, a Lou wzruszyła ramionami.- Następnym razem dopilnuję, żebyś na kolację dostała całą miskę. W najgorszym wypadku, masz tym umazane pół pleców.
- Uważaj, bo skończysz na środku jeziora. Zobaczymy, jak ci się pływa bez ręki. Jestem pewna, że poradzisz sobie doskonale, skoroś taki sprytny- Mimo obaw, że taka uwaga mogłaby go urazić, nie mogła się powstrzymać. Na szczęście, mężczyzna odpowiedział jej uśmiechem. Pomyślała, że w innym świecie mogliby być przyjaciółmi. Ale nie miała już siły oszukiwać ani siebie ani tym bardziej całego świata. Teraz, to jej wyraz twarzy wydał się niepokojący. I z nagła, powietrze stało się ciężkie, niemal ołowiane. Żadne z nich nie łudziło się, że taka historia mogłaby mieć jakkolwiek szczęśliwe zakończenie. I chyba oboje byli gotowi się z tym przykrym faktem pogodzić.
- Myślałaś już nad imieniem?- Zapytał- Co powiesz na Gladys?- Uśmiechnął się, widząc wielkie oczy i zmarszczone czoło dziewczyny. Prychnęła cicho i pokręciła głową, rozsypując jasne włosy z bardzo prowizorycznego warkocza. Białe pasma przyklejały się do jej ramion. - Nie. Może Hazel? Albo Dorothy?
- Wyglądam twoim zdaniem jak starukha?- Jej śmiech dominował nad ciszą pogrążonej we śnie Afryki. Spodziewał się takiej reakcji, może nawet miał na nią nadzieję. Było coś w sposobie, w jaki się uśmiechała, nie kojarzyła się wtedy ze starą Madame ani okropieństwem Czerwonej Komnaty. Przerzucanie worków okazało się jednak doskonale pobudzać kreatywność, a imię, na jakie wpadł na prawdę, uznał za wręcz idealne.
- Nastia- Oświadczył, tym razem z powagą przyglądając się jej twarzy i wyczekując reakcji. Jej oczy zabłyszczały jak dwie, błękitno zielone komety. Spojrzała na trenera, nawet otworzyła usta, ale nie mogła się odezwać. To było to. Kolejne imię, które nazwie swoim. Może znów wykorzysta je do zupełnie nieczystych celów, na przykład by dostać się do kolejnej agencji wywiadowczej, albo kupić bilety do Moskwy dla niej i Ivana. Już prawie zapomniała o swoim nowym przyjacielu i jego osobistej misji. Wolała jednak mieć nadzieję, że chociaż to jedno imię nie zagości na cmentarzu wśród tych wszystkich ludzi, którymi kiedyś była.- Na nic lepszego nie wpadłem- Dodał, nie słysząc odpowiedzi. Znów ujrzał delikatny uśmiech i znajomy błysk w oczach.
Dziewczyna mruknęła w zamyśleniu. Jakby to miało pomoc jej zdecydować, co na prawdę myśli o imieniu zaproponowanym przez Barnesa. Zastanawiała się, kiedy będzie musiała wyrzucić je jak zużytą, lateksową rękawiczkę na rzecz kolejnego, fałszywego nazwiska. Ale tego przecież nie wypadało powiedzieć na głos. Przyznała tylko, że Nastia się jej podoba i pożegnała na zawsze Louisę Carter. Doceniała, że wybrał rosyjskie imię, trzymało ją bliżej ojczyzny. Zauważyła też błysk w oczach towarzysza, swego rodzaju dumę połączoną ze skrywaną ulgą. Jednak to trwało zaledwie parę chwil, a po nich mężczyznę znów otoczyła znajoma, chłodna aura tajemnicy.
CZYTASZ
~She was Nobody~
FanfictionKontynuacja ,,The Room is Pain" ~ She was nobody. She was nowhere. Doing nothing. ~ But doing it as hard and fast as she could. ~Unknown Trzecia część również jest już dostępna :)