~XIII~

398 35 0
                                    

Jeszcze nie otworzyła oczu, a automatycznie po odzyskaniu przytomności mogła stwierdzić, że znalazła się w innej sali. Pomijając sam fakt, że przeżyła. Wyczuła metalowe obręcze mające unieruchomić jej ręce i nogi, tułów miała nieco uniesiony na szpitalnym łóżku, wygodniejszym od poprzedniego. W ogóle, cała sala od początku wydała się jakaś bardziej przyjazna. Zapach jaki czuła przywodził na myśl chłodny, zimowy poranek w Rosji. Miała ochotę zrobić parę okrążeni wokół budynku, tylko dla samego faktu, że zwykła co rano biegać jeszcze w Czerwonej Komnacie. Nie znosiła swoich porannych przebieżek, a mimo to chciałaby teraz wskoczyć w szary dres i biegać jak szalona. Powoli uchyliła powieki próbując przywyknąć do jasności panującej w pokoju. Sala była duża, ściany i podłogę pokrywały panele w odcieniu jasnego beżu. Nie było okien, natomiast na ścianie prostopadle do jej łóżka umieszczono duże lustro weneckie. Wiedziała, bo po jaką cholerę zamieszczać tak wielkie lustro w sali, gdzie umieściło się więźnia? Infiltracja musiała być powodem. Tym razem, drzwi były dobrze widoczne, wykonane z grubego metalu i zamknięte na co najmniej dwanaście zamków. Przy łóżku standardowo ustawiono całą aparaturę i kroplówkę ze znanym jej roztworem soli fizjologicznej. W każdym rogu sali zamontowano bardzo dobrze widoczne kamery. Miała wiedzieć, że jest obserwowana. Dojrzała też tajemnicze drugie drzwi, a sądząc po słabszym wykonaniu i ich rozmiarze musiały prowadzić do łazienki. 

Ciężki zamek w drzwiach wejściowych zasygnalizował czyjeś przybycie. Przed Lou stanął jeden lekarz i dwóch uzbrojonych strażników. 

- Dobrze.- Powiedział medyk. Prawdopodobnie było to jedyne, co potrafił powiedzieć po angielsku. Starał się ją uspokoić, zanim rozpoczął rutynowe badanie. Sprawdził parametry wyświetlające się na monitorze, zakręcił kroplówkę i wyciągnął wkłucie z jej ręki. Skinął głową w kierunku pozostałych mężczyzn zanim wycofał się pod samo lustro. Podczas gdy jeden z nich celował do niej z karabinu, drugi wklepał coś na urządzeniu przyczepionym do rękawa jego uniformu. Metalowe obręcze odskoczyły od łóżka, pozostając mocno zaciśnięte na jej ciele. Nie ruszała się przez chwilę, zaczekała aż mężczyzna podejdzie do niej i pomoże wstać. Podłoga była zaskakująco ciepła, poczuła jak strażnik zaciska dłoń na jej ramieniu, zaprowadził ją pod słabsze i mniejsze drzwi po prawej stronie. Otworzył je dla niej, a oczom dziewczyny ukazała się nie duża łazienka, w której nie zamontowano kamer. Pomieszczenie było jasne, wyłożone białymi i czarnymi panelami. Była w nim toaleta, umywalka i normalne lustro. Prysznic zajmował jednak największą część pokoju. Przed dużą kabiną leżał chłonny dywanik, a na haczyku na ścianie wisiał biały, miękki ręcznik. Gdy wkroczyła do łazienki, zamknięto za nią drzwi. Znów otoczyła ją cisza.

Przez chwilę analizowała wzrokiem każdy z elementów pokoju. Patrząc w lustro widziała liczne rozcięcia na swoich policzkach i czole, które powoli goiły się i uspokajały. Jednak jej włosy były w o wiele gorszym stanie. Brudne, potargane i w niektórych miejscach zlepione resztkami jej własnej krwi. Po skorzystaniu z toalety, o czym też marzyła od paru ładnych godzin, zrzuciła lniane ubrania i weszła do kabiny prysznicowej. Po chwili gorąca woda spływała gęsto  jej ciała, wymywając resztki zaschniętej czerwieni i wypełniając całą kabinę białą parą. Było ciemniej, niż w reszcie pomieszczenia, co pozwoliło Louisie odetchnąć i odciąć się od całego szajsu spoza łazienki. Rana na brzuchu wciąż bolała, chociaż wyglądała o wiele lepiej, niż dzień temu. 

Jej włosy znów błyszczały, gdy wyszła z kabiny. Cała jej osoba wyglądała świeżo, nawet z rozcięciami i siniakami. Założyła zwiewną koszulę i spodnie z białego lnu. Ramiona bluzki w niektórych miejscach przesiąkły wodą kapiącą z osuszonych ręcznikiem, srebrno białych włosów Louisy. Odkąd pałac wyleciał w powietrze zdążyły sporo urosnąć, sięgały już siniaków na łopatkach i delikatnie falowały na końcach. Ich kolor wciąż pozostawał dla niej tajemnicą, której bała się nigdy nie rozwikłać. 

Zwlekała zanim otworzyła drzwi i wkroczyła z powrotem do zbyt jasnej sali. Jeden z uzbrojonych mężczyzn odprowadził ją do łóżka, podczas gdy drugi cały czas trzymał dziewczynę na muszce. Jej kończyny znów przytwierdzono do łóżka i okryto ją cienkim kocem w kolorze butelkowej zieleni. Ze zrezygnowaniem oparła się o poduszkę, którą miała za głową. Przelotnie spojrzała jeszcze w kierunku lustra na ścianie. Zastanawiała się ile osób ją teraz obserwuje. 

Za szybą zostali technicy operujący kamerami, towarzyszył im już tylko Barnes. Myślał, co jej powie teraz, gdy dziewczyna go nienawidzi. Przede wszystkim zastanawiał się, dlaczego go znienawidziła. W Rumuni sprawiała wrażenie nawet przestraszonej, jakby nie pamiętała o wszystkich treningach. Jakby zapomniała ile razy jej pomógł i uratował ją przed popierdolonymi żołnierzami z Hydry, którym radość sprawiało gwałcenie młodej dziewczyny. Ale Katia zbierała się za każdym razem, może jej też wyprali mózg? Chociaż szczerze wolał, aby jej nienawiść do jego osoby nie była konsekwencją żadnych chorych eksperymentów. Jeśli musiała pragnąć jego śmierci, chciał by przynajmniej pragnęła jej z własnej woli.



~She was Nobody~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz